V. Hej Kasju,kto to jest ?
K. Witaj Rie,to moja coreczka Kornelia - powiedziala z ogromna czuloscia do Kornelii.
V. Boziu..jaka jestes cudna,zakochalam sie w niej od pierwszego wejrzenia! - krzyknelam. kasja zrebaka miala serio CUDNEGO. Wspaniala ta jej Kornelia..a te skrzydelka!Ohhhh..
K. A wlasciwie po co przyszlas?
V. Po napoj Brutusa.
Ko. Mamus,moge ja przyniesc cioci? Prosze.
K. No dobrze,lecz uwazaj.
Kornela poszla,a po chwili wrocila niosac w butelke z eliksirem.
V. Dziekuje Kochana.
Ko. Prosze ciociu.
K. Wypij teraz chce pierwsza ujzec rezultaty.
Chwycilam buteleczke i wypilam szybko,eliksir mial smak slodko - gorzko- kwasny. Nie taki zly.
K. Wooow. Rie,super.
I pokazala na wode,bym mogla sie w niej przejzec..bylam zachwycona rezultatami.
V. Jeeejuu..dzieki Kasja,lece juz.
Po drodze spotkalam Onewa.
V. Czesc Onew!
O. KIM TY JESTES? - zapytal zdziwiony...
V. Ach no tak,zazylam eliksiru Brutusa. To ja Rie.
K. Witaj Rie,to moja coreczka Kornelia - powiedziala z ogromna czuloscia do Kornelii.
V. Boziu..jaka jestes cudna,zakochalam sie w niej od pierwszego wejrzenia! - krzyknelam. kasja zrebaka miala serio CUDNEGO. Wspaniala ta jej Kornelia..a te skrzydelka!Ohhhh..
K. A wlasciwie po co przyszlas?
V. Po napoj Brutusa.
Ko. Mamus,moge ja przyniesc cioci? Prosze.
K. No dobrze,lecz uwazaj.
Kornela poszla,a po chwili wrocila niosac w butelke z eliksirem.
V. Dziekuje Kochana.
Ko. Prosze ciociu.
K. Wypij teraz chce pierwsza ujzec rezultaty.
Chwycilam buteleczke i wypilam szybko,eliksir mial smak slodko - gorzko- kwasny. Nie taki zly.
K. Wooow. Rie,super.
I pokazala na wode,bym mogla sie w niej przejzec..bylam zachwycona rezultatami.
V. Jeeejuu..dzieki Kasja,lece juz.
Po drodze spotkalam Onewa.
V. Czesc Onew!
O. KIM TY JESTES? - zapytal zdziwiony...
V. Ach no tak,zazylam eliksiru Brutusa. To ja Rie.
...Lee Jinki...(20.04)
O : Valerie ?
V : Tak, to ja.
O : Jesteś piękna.. Zawsze byłaś!
V : Dziękuje - Klacz się lekko zarumieniła.
Okropnie ciekawiło mnie co jest z nią i z Magnumem, ale nie chciałem pytać. Nie chciałem, żeby myślała, że jestem, aż tak ciekawski. Nie może tak dalej być. On nie może wygrać , muszę walczyć, o Valerie !
O : Rie, muszę Ci coś powiedzieć, a właściwie Ci coś pokazać.
V : Co takiego ?
O : Chodź za mną to zobaczysz. Odkryłem to niedawno.
I pobiegłem w stronę Moczar, klacz dotrzymywała mi kroku .
V : Moczary ? Co może być takiego fajnego w tym miejscu ?
O : Jeszcze zobaczysz ..
Wychodząc z Moczar naszym oczom ukazał się wspaniały widok. Las, niby zwykły. Jednak nie.
V : Piękne. Ale.. czemu te drzewa mają liście ?
O : Cały urok tego lasu polegana tym,że drzewa tu rosnące nie gubią liści. Przez cały rok mają piękne,czerwono-niebieskie liście.
V:Wejdziemy w głąb ?
O : Pewnie.
Podeszliśmy do pierwszego drzewa z brzegu. Zaczęliśmy się bawić i ścigać jak dzieci, oczy mi się śmiały aż , gdy widziałem Valerie w tak dobrym humorze. Wyczułem moment.
O : Muszę Ci coś powiedzieć.
V : Tak ?
O : Wiesz, dołączając do tego stada miałem pewien dylemat. Gdy myślałem,że go rozwiązałem okazało się, że jest jeszcze gorszy. Teraz już wiem,jak go rozwiązać. Wymyśliłem to właśnie w tym miejscu , w którym stoisz. Valerie, nigdy nikomu nie pokazywałem tego miejsca. Ale poczułem,że tobie mogę zaufać. Czy się nie mylę ? Przejdźmy więc do rzeczy. Rie! -Wyjąłem z krzaków wisiorek. Miał zawieszkę z czerwonym sercem wyciętym z jednego z liści drzewa pod którym stoją. Nałożyłem go na klacz. W tym momencie zaczął padać deszcz.
O: Zaczekaj tu .
Poszedłem w głąb lasu. Bezmyślnie wyrwałem młode,rosnące drzewko. Miało ogromne liście. Podeszlem do klaczy i jej to podalem. To bylo coś jak.. parasol.
W tedy wyciąłem na drzewie napis :
O : W tłumaczeniu ? Zobaczyłem Cię w deszczoy dzień, wystarczyły trzy sekundy. Dźwięk deszczu. Moje drżące serce. Zakochałem się. Kocham deszcz, kocham Cię.
Klacz na to powiedziała :
...Valerie...(20.04)
V : Tak, to ja.
O : Jesteś piękna.. Zawsze byłaś!
V : Dziękuje - Klacz się lekko zarumieniła.
Okropnie ciekawiło mnie co jest z nią i z Magnumem, ale nie chciałem pytać. Nie chciałem, żeby myślała, że jestem, aż tak ciekawski. Nie może tak dalej być. On nie może wygrać , muszę walczyć, o Valerie !
O : Rie, muszę Ci coś powiedzieć, a właściwie Ci coś pokazać.
V : Co takiego ?
O : Chodź za mną to zobaczysz. Odkryłem to niedawno.
I pobiegłem w stronę Moczar, klacz dotrzymywała mi kroku .
V : Moczary ? Co może być takiego fajnego w tym miejscu ?
O : Jeszcze zobaczysz ..
Wychodząc z Moczar naszym oczom ukazał się wspaniały widok. Las, niby zwykły. Jednak nie.
V : Piękne. Ale.. czemu te drzewa mają liście ?
O : Cały urok tego lasu polegana tym,że drzewa tu rosnące nie gubią liści. Przez cały rok mają piękne,czerwono-niebieskie liście.
V:Wejdziemy w głąb ?
O : Pewnie.
Podeszliśmy do pierwszego drzewa z brzegu. Zaczęliśmy się bawić i ścigać jak dzieci, oczy mi się śmiały aż , gdy widziałem Valerie w tak dobrym humorze. Wyczułem moment.
O : Muszę Ci coś powiedzieć.
V : Tak ?
O : Wiesz, dołączając do tego stada miałem pewien dylemat. Gdy myślałem,że go rozwiązałem okazało się, że jest jeszcze gorszy. Teraz już wiem,jak go rozwiązać. Wymyśliłem to właśnie w tym miejscu , w którym stoisz. Valerie, nigdy nikomu nie pokazywałem tego miejsca. Ale poczułem,że tobie mogę zaufać. Czy się nie mylę ? Przejdźmy więc do rzeczy. Rie! -Wyjąłem z krzaków wisiorek. Miał zawieszkę z czerwonym sercem wyciętym z jednego z liści drzewa pod którym stoją. Nałożyłem go na klacz. W tym momencie zaczął padać deszcz.
O: Zaczekaj tu .
Poszedłem w głąb lasu. Bezmyślnie wyrwałem młode,rosnące drzewko. Miało ogromne liście. Podeszlem do klaczy i jej to podalem. To bylo coś jak.. parasol.
W tedy wyciąłem na drzewie napis :
''bioneun jeonyeog geunyeo moseub boatjyo..
oraejeon buteo bogo sipdeon geunyeoreul..
usani eobtneun geunyeoege marhaetjyo..
nae usansogeuro geudae deureooseyo
nan sarange ppajyeotne..
I Love Rain. I love You.''
V : Co to znaczy ? - Zapytała.oraejeon buteo bogo sipdeon geunyeoreul..
usani eobtneun geunyeoege marhaetjyo..
nae usansogeuro geudae deureooseyo
nan sarange ppajyeotne..
I Love Rain. I love You.''
O : W tłumaczeniu ? Zobaczyłem Cię w deszczoy dzień, wystarczyły trzy sekundy. Dźwięk deszczu. Moje drżące serce. Zakochałem się. Kocham deszcz, kocham Cię.
Klacz na to powiedziała :
...Valerie...(20.04)
V. Boże Onew...ja..ja..nie wiem co powiedzieć...ja kocham Ciebie tez ! - powiedziałam drżąc z podekscytowania.
O. Zimno ci ? -zapytał ogier,a po chwili pocałował mnie.
V. Nie, nie jest mi zimno. -powiedziałam.- Ten tekst...był wspaniały.
O. Heh. - zaśmiał się.
V. Może już wracajmy do stada?
O. Masz racje, chodźmy.- i pokłusowaliśmy razem,stykając się bokami.Po drodze wiele rozmawialiśmy.
O. Czyli mogę cie nazwać teraz swoja partnerka? -zapytał radośnie.
V. Tak,tak możesz. - zaśmiałam się.
Arsabell nas zauważyła i podbiegła śmiejąc się.
A. Gratulacje!
O. Heh..dziękujemy. - uśmiechnął się.
V. Jestem zmęczona. -powiedziałam,ziewając.
O. Wiec chodźmy,do naszej groty.
V. Dobrze.
Po chwili byliśmy na miejscu, powiedziałam Onewowi "Dobranoc" i zasnęłam. Obudziłam się rano wypoczęta i radosna. Onew właśnie wchodził do groty w towarzystwie Iris, Deva, Matta i Drieen. Źrebaki podobno zauważyły go na spacerze i chciały się bawić,a później on je tu zabrał bym mogla się z nimi bawić. Zaczęliśmy się bawić dwie godziny w chowanego,ale później wszyscy zmęczeni położyli się pod jabłonią. Onew zerwał nam po kilka jabłek, które chętnie schrupaliśmy. Źrebaki pobiegły do Sebastiana a ja zaczęłam z Onewem skubać trawę.Podbiegł do nas Tifo,goniony przez 'stado' źrebaków. Oburzony zaczął tłumaczyć,ze źrebaki bawią się w wilki a on niby jest zwierzyna,co nas ogromnie rozbawiło.
...Typhon...(21.04)
O. Zimno ci ? -zapytał ogier,a po chwili pocałował mnie.
V. Nie, nie jest mi zimno. -powiedziałam.- Ten tekst...był wspaniały.
O. Heh. - zaśmiał się.
V. Może już wracajmy do stada?
O. Masz racje, chodźmy.- i pokłusowaliśmy razem,stykając się bokami.Po drodze wiele rozmawialiśmy.
O. Czyli mogę cie nazwać teraz swoja partnerka? -zapytał radośnie.
V. Tak,tak możesz. - zaśmiałam się.
Arsabell nas zauważyła i podbiegła śmiejąc się.
A. Gratulacje!
O. Heh..dziękujemy. - uśmiechnął się.
V. Jestem zmęczona. -powiedziałam,ziewając.
O. Wiec chodźmy,do naszej groty.
V. Dobrze.
Po chwili byliśmy na miejscu, powiedziałam Onewowi "Dobranoc" i zasnęłam. Obudziłam się rano wypoczęta i radosna. Onew właśnie wchodził do groty w towarzystwie Iris, Deva, Matta i Drieen. Źrebaki podobno zauważyły go na spacerze i chciały się bawić,a później on je tu zabrał bym mogla się z nimi bawić. Zaczęliśmy się bawić dwie godziny w chowanego,ale później wszyscy zmęczeni położyli się pod jabłonią. Onew zerwał nam po kilka jabłek, które chętnie schrupaliśmy. Źrebaki pobiegły do Sebastiana a ja zaczęłam z Onewem skubać trawę.Podbiegł do nas Tifo,goniony przez 'stado' źrebaków. Oburzony zaczął tłumaczyć,ze źrebaki bawią się w wilki a on niby jest zwierzyna,co nas ogromnie rozbawiło.
...Typhon...(21.04)
T: No weźcie coś zróbcie!
V: Hehe, niby co?
T: No zabierzcie te bachory, się na mnie uwzięły!
L: Ej, ej! Nie bachory! Tylko źrebaki!
T: Mniejsza z tym! Zabierzcie to ode mnie!
V: Hehe! No dobrze. Dzieci dajcie odpocząć Tifo.
Ź: Ale on nam dokucał!
L: Co?! Typhon!
T: Co?
L: Co zrobiłeś maluchom?
T: Ja? Nic,
Ź: Nie plawda!
L: Hmm, słucham?
T: Oj dajcie spokój.
V: No? Co im zrobiłeś?
T: O jejku! Wielkie mi rzeczy!
V: Kochani, co wam zrobił Tifo?
Seba: Mówił, że jesteśmy wolni.
Iris: A to wcale, nie plawda!
T: Jak nie? Biegacie jak żółwie! O ile żółwie w ogóle biegają.
Źrebaki zaczęły płakać.
L: Typhon! No i widzisz co zrobiłeś?
V: No właśnie! Mógłbyś być milszy dla dzieci!
T: Pfy! Jasne, jasne! Wszystko na mnie! To nie moja wina, że są tacy wolni.
L: Dobra, skończ! Weź spadaj, bo pogarszasz sytuację.
T: Z przyjemnością!
I srokaty ogier pobiegł w swoją stronę, a Onew z Valerie próbowali pocieszać źrebaki.
...Lee Jinki...(21.04)
O : On już taki jest. Nie płaczcie.
M : Ale.. My nie jesteśmy wolni, nie ?
O : Pewnie , że nie !
I: Nie kłamiesz wujku ?
O: Nie kłamię. Mogę wam to nawet udowodnić.
D: A jak ?
O : Scigajmy się do tamtego dębu - Powiedziałem wskazując drzewo.
Ź : Dobrze !
I przyjęliśmy pozycje. Dałem więc znać Valerie, by powiedziała ' start'. Klacz krzyknęła, a źrebaki wystartowały. Miałem zamiar być specjalnie wolnym , żeby mogły wygrać. W przypadku Matta nie musiałem. Wystartował jak rakieta i pierwszy był na miejscu. Czyżby to była jego moc ?! Tak wcześnie się ukazała? Zwolniłem , a źrebaki doleciały do drzewa.
M: Woo ! Wygrałem !
O : Valerie , widziałaś to ?!
V : Tak..
O: Czy myślisz,że to jego moc ?
...Valerie...(21.04)
V. Nie jestem pewna...V: Hehe, niby co?
T: No zabierzcie te bachory, się na mnie uwzięły!
L: Ej, ej! Nie bachory! Tylko źrebaki!
T: Mniejsza z tym! Zabierzcie to ode mnie!
V: Hehe! No dobrze. Dzieci dajcie odpocząć Tifo.
Ź: Ale on nam dokucał!
L: Co?! Typhon!
T: Co?
L: Co zrobiłeś maluchom?
T: Ja? Nic,
Ź: Nie plawda!
L: Hmm, słucham?
T: Oj dajcie spokój.
V: No? Co im zrobiłeś?
T: O jejku! Wielkie mi rzeczy!
V: Kochani, co wam zrobił Tifo?
Seba: Mówił, że jesteśmy wolni.
Iris: A to wcale, nie plawda!
T: Jak nie? Biegacie jak żółwie! O ile żółwie w ogóle biegają.
Źrebaki zaczęły płakać.
L: Typhon! No i widzisz co zrobiłeś?
V: No właśnie! Mógłbyś być milszy dla dzieci!
T: Pfy! Jasne, jasne! Wszystko na mnie! To nie moja wina, że są tacy wolni.
L: Dobra, skończ! Weź spadaj, bo pogarszasz sytuację.
T: Z przyjemnością!
I srokaty ogier pobiegł w swoją stronę, a Onew z Valerie próbowali pocieszać źrebaki.
...Lee Jinki...(21.04)
O : On już taki jest. Nie płaczcie.
M : Ale.. My nie jesteśmy wolni, nie ?
O : Pewnie , że nie !
I: Nie kłamiesz wujku ?
O: Nie kłamię. Mogę wam to nawet udowodnić.
D: A jak ?
O : Scigajmy się do tamtego dębu - Powiedziałem wskazując drzewo.
Ź : Dobrze !
I przyjęliśmy pozycje. Dałem więc znać Valerie, by powiedziała ' start'. Klacz krzyknęła, a źrebaki wystartowały. Miałem zamiar być specjalnie wolnym , żeby mogły wygrać. W przypadku Matta nie musiałem. Wystartował jak rakieta i pierwszy był na miejscu. Czyżby to była jego moc ?! Tak wcześnie się ukazała? Zwolniłem , a źrebaki doleciały do drzewa.
M: Woo ! Wygrałem !
O : Valerie , widziałaś to ?!
V : Tak..
O: Czy myślisz,że to jego moc ?
...Valerie...(21.04)
O. Moc szybkosci...ciekawe.
V. Moze po prostu szybko biega?
Zamyśliłamsie,to bylo raczej nie mozliwe. 17 sie urodził,a dzis jest 21...
Nie wiem.
V. Matt,czy tz odkryles jakies moce ?
M. Mamus nie wiem. Po plostu sybko biegam.
V. Ahaa...
D. Mamo! Czemu nie nie mass drugiej mocy?
V. Kochanie,po prostu jej nie odkrylam.
D. Aha...
V. Idzcie sie bawic,no juz! - zaczelam sie smiac. - bo pozniej po nocach latacie.
Nagle wpadł na nas Serafin.
...Serafin...(24.04)
S: Przepraszam was bardzo. Ale od rana jestem taki wpadający.
V: Nic nie szkodzi.
S: Rie to ty? Gdzie ta biała klacz się podziała?
V: Hehe.. To ja Serafin.. Valerie
S: Ładna teraz jesteś ale..
V:Ale?
S: No bo zawsze byłaś białą klaczą. Nie wiem czy się przyzwyczaję do nowej Rie.
V: Przyzwyczaisz, przyzwyczaisz
S: Mam nadzieję. To ja już muszę iść. Pa Rie!
V: Pa!
V: Nic nie szkodzi.
S: Rie to ty? Gdzie ta biała klacz się podziała?
V: Hehe.. To ja Serafin.. Valerie
S: Ładna teraz jesteś ale..
V:Ale?
S: No bo zawsze byłaś białą klaczą. Nie wiem czy się przyzwyczaję do nowej Rie.
V: Przyzwyczaisz, przyzwyczaisz
S: Mam nadzieję. To ja już muszę iść. Pa Rie!
V: Pa!