Krzyknęłam:
E: Kogo wy tu trzymacie, do cholery?!
CH: Zgadnij, myślałem, że jesteś mądra, a tu się okazuje, że tylko się popisywałaś.
E: Y...Chwila! Skąd wiesz że jestem mądra? Ja cię nie znam.
CH: Nie jesteś.
E: To co kogo tam trzymacie? Czyżby taką piękną, która ci się spodobała a nie chciała pójść z tobą pod krzak? - zaczęłam grać w tę samą grę co on.
CH: Zamknij się bo ci - przekleństwo-
E: Ha. Czyżby? Moim zdaniem ty nawet nie możesz podnieść kopyta bez swoich sług...
CH: Powiedziałem...!
E: Czekaj, czekaj! Jeszcze nie skoczyłam. Czy ona przypadkiem jeszcze żyje?
Ch: Zabrać ją!
E: Ha! Nie mówiłam! - nie zdążyłam jeszcze dopowiedzieć bo Czarne Pegazy mnie zabierały. Tak, przeholowałam, trzeba było się tak nie stawiać, ale cóż... Zabrały mnie do czerni. Zaczęły mnie bić. Zaczęłam się ratować:
E: Przepraszam ale muszę mieć jakieś miejsce do puszczenia pawia.
CR: Zamknij się, wstrętna!
E: Od kiedy jestem wstrętna? UWAGA! - puściłam pawia na jednego Pegaza. - A nie mówiłam żeby się odsunąć!
CR: Od teraz jesteś wstrętna.
E: Tak? A nie macie nic lepszego do roboty niż zmuszać mnie żebym wąchała kwiatki od spodu? (wąchać kwiatki od spodu=umrzeć)
CR:...Eeee....
E: Eeee....Yyyy... Naucz się mówić! - odparłam z niesmakiem. - O Piękna wam ucieka! - Chyba byłam dobrą aktorką bo wszystkie Pegazy się odwróciły. Ale wy jesteście głupie! - krzyknęłam i poibniegłam po klacz, odwróciłam się skacząc na 30 m. Wróciłam z klaczą nad Zaczarowaną Łąkę.
Część Druga (11.04)
Wróciłam z klaczą nad Zaczarowaną Łąkę.
Upuściłam ją na trawę. Dyszała i miała krew prawię wszędzie i głębokie rany.
E: Słuchaj, możesz mówić?
L: T...t...a..a...k...k.
E: O rany kota! Cała się trzęsiesz i....czekaj...dusisz?
L:N...i....e....w..w..i...e....
E: Ech...Nic nie mów. Poczekaj tu na mnie. - pobiegłam po wodę ze strumyka. Wróciłam po około 10 minutach.
E: Wiesz, to jest taka woda.Poleję ci nią rany i zniknął. Potem to wypijesz...albo nie ja ci wleję!
Polałam a klacz przybladła.
E: Eeee... Co jest?
L: A no wiesz jestem duchem i umieram...
E: Co? Jak to? Umierasz drugi raz i tak spokojnie sobie o tym mówisz?!...A nie czekaj! Jak to umierasz drugi raz?
L: Właśnie nie wiem. Może Czarne Pegazy mają taką moc by zabijać nawet nieśmiertelnych?
E: Bywa. Ale ja chcę zniszczyć te Pegazy!
L: Jesteś... Nie masz szans! Wykończął cię.
E: Łajno, prawda! Wcale nie!
L: Ale chcesz kogoś jeszcze wykończyć?
E: Tak! De Nira.
L: O nie, nie, nie. Nie dasz rady, będzie cie bił, aż nie pójdziesz z nim pod krzaczek, potem będzie cie bił do śmierci.
E: Aha...Zastanowię się nad tym...Ale skąd wiesz tak dużo o De Nirze?
L: To on mnie zmusił żebym oddała łyżeczkę. (oddać łyżeczkę = umrzeć)
E: Jaki cham. Ale umiem skakać.
L: No....Nie wykluczam takiej opcij ale byłabym ostrożna.
E:Aha. Dalej umierasz?
L: Nie. Dzięki.
E: Bitte. Papa!
L: Papa! - pobiegłam i przeteleportowałam się na Kopytny Las.
...Część Trzecia...(12.04)
Wróciłam do Leczniczej Groty. tam przywitał mnie Hunter: