wtorek, 9 kwietnia 2013

Eliza- Leokarda

Wstałam. Poszłam nad Zaczarowaną Łąkę. Ktoś wołał pomocy. W lesie. Pobiegłam, od razy wyrosły przede mną ciernie tak jak w Zakazanym Lesie, przeskoczyłam je a zaraz potem poczułam chłód...ogarnął mnie strach. Zobaczyłam przed sobą ciemność, a w niej jakiegoś rannego białego konia, naokoło niej stały Czarne Pegazy, z resztą też w powietrzu nad tą ciemnością też były. Zapomniałam że jestem dalej w powietrzu.Boże żeby mnie tylko nie zauważyły.Ale było za późno, podleciał Czarny Pegaz i strącił mnie w czerń. Krzyknęłam, nie wiem czemu. Przybiegł Chaos.
Krzyknęłam:
E: Kogo wy tu trzymacie, do cholery?!
CH: Zgadnij, myślałem, że jesteś mądra, a tu się okazuje, że tylko się popisywałaś.
E: Y...Chwila! Skąd wiesz że jestem mądra? Ja cię nie znam.
CH: Nie jesteś.
E: To co kogo tam trzymacie? Czyżby taką piękną, która ci się spodobała a nie chciała pójść z tobą pod krzak? - zaczęłam grać w tę samą grę co on.
CH: Zamknij się bo ci - przekleństwo-
E: Ha. Czyżby? Moim zdaniem ty nawet nie możesz podnieść kopyta bez swoich sług...
CH: Powiedziałem...!
E: Czekaj, czekaj! Jeszcze nie skoczyłam. Czy ona przypadkiem jeszcze żyje?
Ch: Zabrać ją!
E: Ha! Nie mówiłam! - nie zdążyłam jeszcze dopowiedzieć bo Czarne Pegazy mnie zabierały. Tak, przeholowałam, trzeba było się tak nie stawiać, ale cóż... Zabrały mnie do czerni. Zaczęły mnie bić. Zaczęłam się ratować:
E: Przepraszam ale muszę mieć jakieś miejsce do puszczenia pawia.
CR: Zamknij się, wstrętna!
E: Od kiedy jestem wstrętna? UWAGA! - puściłam pawia na jednego Pegaza. - A nie mówiłam żeby się odsunąć!
CR: Od teraz jesteś wstrętna.
E: Tak? A nie macie nic lepszego do roboty niż zmuszać mnie żebym wąchała kwiatki od spodu? (wąchać kwiatki od spodu=umrzeć)
CR:...Eeee....
E: Eeee....Yyyy... Naucz się mówić! - odparłam z niesmakiem. - O Piękna wam ucieka! - Chyba byłam dobrą aktorką bo wszystkie Pegazy się odwróciły. Ale wy jesteście głupie! - krzyknęłam i poibniegłam po klacz, odwróciłam się skacząc na 30 m. Wróciłam z klaczą nad Zaczarowaną Łąkę.

Część Druga (11.04)
Wróciłam z klaczą nad Zaczarowaną Łąkę.
Upuściłam ją na trawę. Dyszała i miała krew prawię wszędzie i głębokie rany.
E: Słuchaj, możesz mówić?
L: T...t...a..a...k...k.
E: O rany kota! Cała się trzęsiesz i....czekaj...dusisz?
L:N...i....e....w..w..i...e....
E: Ech...Nic nie mów. Poczekaj tu na mnie. - pobiegłam po wodę ze strumyka. Wróciłam po około 10 minutach.
E: Wiesz, to jest taka woda.Poleję ci nią rany i zniknął. Potem to wypijesz...albo nie ja ci wleję!
Polałam a klacz przybladła.
E: Eeee... Co jest?
L: A no wiesz jestem duchem i umieram...
E: Co? Jak to? Umierasz drugi raz i tak spokojnie sobie o tym mówisz?!...A nie czekaj! Jak to umierasz drugi raz?
L: Właśnie nie wiem. Może Czarne Pegazy mają taką moc by zabijać nawet nieśmiertelnych?
E: Bywa. Ale ja chcę zniszczyć te Pegazy!
L: Jesteś... Nie masz szans! Wykończął cię.
E: Łajno, prawda! Wcale nie!
L: Ale chcesz kogoś jeszcze wykończyć?
E: Tak! De Nira.
L: O nie, nie, nie. Nie dasz rady, będzie cie bił, aż nie pójdziesz z nim pod krzaczek, potem będzie cie bił do śmierci.
E: Aha...Zastanowię się nad tym...Ale skąd wiesz tak dużo o De Nirze?
L: To on mnie zmusił żebym oddała łyżeczkę. (oddać łyżeczkę = umrzeć)
E: Jaki cham. Ale umiem skakać.
L: No....Nie wykluczam takiej opcij ale byłabym ostrożna.
E:Aha. Dalej umierasz?
L: Nie. Dzięki.
E: Bitte. Papa!
L: Papa! - pobiegłam i przeteleportowałam się na Kopytny Las.

...Część Trzecia...(12.04)
Wróciłam do Leczniczej Groty. tam przywitał mnie Hunter:
H: Hej, moje kochanie! Gdzie byłaś?
L: Cześć słoneczko! Byłam na Zaczarowanej Łące! Pomogłam Leokardii.
H: Kto to jest?
L: Dusza konia. Czarne Pegazy chcieli ją zabić i prawie umarła drugi raz.
H: Jak to drugi raz?
L: Tak. Drugi raz. Myślałyśmy, że może Czarne Pegazy mają taką moc albo aurę że można umrzeć drugi raz.
H: Aha i ją uratowałaś? - spytał z uśmiechem.
L: Tak!
H: No gratuluję!
L: Heh. Powiedzieć o tym stadu?
H: Możemy. - tak rozgłosiliśmy moje przeżycie. Byłam bardzo szczęśliwa.
L: No i wiem dlaczego umarła.
H: Dlaczego?
L: Bo De Niro ją wykończył.
H: Wiedziałem...Ech...
L: NO! I wiesz co? Chcę się wybrać Do Denira.
H: Co?! Oszalałaś?!
L: Ona też mi to mówiła. Chce i tak zrobię. Wiesz ile on krzywdy narobił? Szczególnie klaczom.
H: No właśnie o to chodzi. On może ci zrobić większą.
L: Nie prawda. A poza tym umiem skakać.
H: No i co? To tylko skakanie.
L: Ale tym gównianym skakaniem uratowałam Leokardę przed PEGAZAMI!
H: A no tak. Ale ja się o ciebie martwię.
L: Nie bój żaby.