poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Kasjopea- Daleka Wyprawa

Eliza zgodziła się opiekować Kyarem i Deą więc pożegnałam się z nimi wzięłam kilka potrzebnych rzeczy i wyszłam z Turkusowych Źródeł. Po drodze spotkałam jeszcze Tora.
K: O hej Toruś dobrze, że jesteś.
T: Hej, Kasja, co się stało?
K: Powiedz stadu, że przez kilka dni mnie nie będzie. Idę szukać składników.
T: Dobrze powiem. Tylko obiecaj mi, że wrócisz cała i zdrowa.
K: Obiecuję! Tor! Nawet nie wiesz jak będę za Tobą tęsknić- Wykrzyczałam i nie powstrzymałam się od przytulenia Tora.
T: Ja też, Kasja, ja też. – To odwzajemnił uścisk.
K: No nic pozostało mi iść.
T: Paaa! Trzymaj się!
K: Pa!
I poszłam. Szłam Kopytnym lasem, nawet nie rozglądałam się za Drzewem Mocarnym, bo wiem, że tu go nie ma. Przeszłam do Mokradeł. O matko, jak tu cuchnie ! Ale w zamian było naprawdę pięknie. Lubię takie mroczne klimaty. Pierwszy raz w życiu zobaczyłam Elfy. To naprawdę piękne stworzenia. Malutkie, z długimi włosami i błyszczącymi skrzydełkami. Istne cuda. Szłam podziwiając faunę i florę mokradeł, jednak Drzewa Mocarnego ani śladu, cóż. W końcu zastała mnie noc. Nie mogę przecież chodzić nocą po mokradłach. Znalazłam pustą grotę i położyłam się w niej. Bałam się, byłam jakaś taka niepewna. Dziwne myśli przychodziły mi do głowy. Miałam też wizję, że Valerie wyznała miłość Onew’owi. Zdenerwowało mnie to trochę, ale w końcu usnęłam.

...Część Druga... (2.04.2013r)
Obudziłam się bardzo wcześnie. W końcu nie jestem tu po to by spać. Chodziłam jeszcze po Moczarach ale nic z tego. Wyszłam i znalazłam się w bardzo podobnym lesie do naszego. Chodziłam szukałam, nic nie było. Myślałam, że za moment trafi mnie szlag! Bo ileż to można szukać jakiegoś durnego listka!? No błagam, ileż?! Nagle usłyszałam jakiś szelest i tętent końskich kopyt. Schowałam się i wyjrzałam, by zobaczyć co to było. Zobaczyłam to samo stado, które zaatakowało nas chwilę po założeniu naszego stada. Pamiętam, że przegraliśmy walkę. Heh, teraz mamy Dee i jej moce- pomyślałam. Zostałam oblężona przez stado czarnych, ogromnych i nie powinnam chyba tego mówić- Pięknych Pegazów. Chyba mnie poznały- to nie wróżyło nic dobrego. Jeden z nich, chyba samiec Alfa, powiedział do mnie:
SA: Witam piękną damę. My się chyba skądś znamy.
K: Znamy, niestety!
SA: Jak śmiesz!- Kopnął mnie. Co ty tu robisz taka zupełnie sama i bezbronna Kasjopeo?
K: Nie twoja sprawa.
SA: Każda Twoja sprawa od teraz jest moją sprawą.
K: Śmiem powątpiewać.
SA: Ja zaraz mogę zacząć powątpiewać w Twoje życie, jeśli będziesz niegrzeczna pysiu.
K: Pysiu? Tego już za wiele- Nie wytrzymałam! Kopnęłam go i wyskoczyłam z oblężenia. Jak ja żałuję, że nie mam obronnych mocy! Konie mnie goniły. Nie miałam szans! Ale moment. Mam Diamentowy Pył. Nie myśląc schowałam się za gęstymi zaroślami i połknęłam eliksir. Teraz spokojnie mogłam wyjść jak gdyby nigdy nic. Zobaczyłam zbliżające się stado. Starałam się zachować spokój.
SA: Witaj, piękna nieznajoma. Widziałaś może karą klacz, w sumie lekko podobna do Ciebie.
K: O tak Panie! Bardzo przestraszona, biegła w tamtą stronę.
SA: Wy!- wskazał na część koni! Znajdźcie ją! I sprowadźcie tu. A ty co tu robisz?. Tak piękna klacz, nie powinna chodzić całkiem sama po lesie.
K: Owszem nie powinna. Dlatego jest tu zemną pewien dostojny ogier, a ja nie wiem jak się nazywa.
SA: Chaos- do usług.
K: Mnie na imię Lukrecja. Jeśli o usługach mowa, czy mogłabym zatrzymać się u was na trochę?
SA: Dla mnie możesz i na całą wieczność.
K: Panie, wieczność to jednak za długo.
Poszliśmy do reszty stada. Same czarne konie, nawet bez odmian na pysku i nogach. Czerń, czysta czerń. Czemu mnie to kręci? To zło? Ten ogier który chciał mnie zabić! Boshe, Kasja co ty najlepszego robisz- pomyślałam. Hmm, chyba ratuję swoje życie. Chaos zaprowadził mnie do swojej groty i pozwolił w niej spać, a było tam pięknie. Ponuro, a jednak pięknie. Położyłam się zmęczona. On też. Postanowiłam z samego rana wymknąć się stamtąd, znaleźć ten głupi liść i wrócić do mojego stada! Do Dei i Kyara!


...Część Trzecia...(2.04.2013r)
Obudziłam się kiedy Chaos jeszcze spał. Był piękny, ale nie podeszłam do niego, by go nie zbudzić. Bezszelestnie wyszłam z groty. Szłam jeszcze kawałek po cichu, by nikt mnie nie zauważył. Udało się! Lukrecja znów stała się Kasjopea. Wybiegłam z Lasu Śmierci- Bo tak się nazywał i znalazłam się w jeszcze mroczniejszym miejscu! Były tam pomniki z dziwnymi napisami. To było Cmentarzysko. Okropne miejsce. Nawet mnie przerażało! Ale cóż dalej szukałam… Miałam dziwne przeczucie, że to drzewo gdzieś tu jest. Miałam Wizję. Widziałam Drzewo Mocarne, a w Okół niego 3 białe konie. Dziwne konie, unoszące się w powietrzu i lekko przezroczyste. Hmm, co to mogło znaczyć? Nie wiem. Nagle zobaczyłam jakieś jasne światełko. Za nim kolejne i kolejne i następne. Zupełnie jakby wskazywały mi drogę. Szłam za nimi. Szłam dość długo. Nagle one zniknęły, a wokół było zupełnie ciemno. Kasja- co ty najlepszego zrobiłaś- pomyślałam… Nie wiesz gdzie jesteś, wokół mrok. I co ja mam teraz zrobić? Hmmm. Wyobraźnia płatała mi figle, więc postanowiłam położyć się dokładnie w tym miejscu którym stałam. Przeczekam noc i z samego rana zacznę szukać tego drzewa- jest gdzieś nie daleko. Ehhh, ciemno, zimo… Cóż. Myślałam jeszcze o moim stadzie, dzieciach, i wstyd się przyznać- myślałam też o Chaosie, o jego okrucieństwie, a zarazem klasie i dostojności ! Ciekawe, czy on myśli o mnie- yyyy to znaczy o Lukrecji. Myśląc o tym usnęłam. Śniły mi się dwa srokate źrebaki- naprawdę prześliczne- ciekawe co to znaczy…


...Część Czwarta...(3.04.2013r)
Obudziłam się. Było już widno. Zobaczyłam Drzewo Mocarne- No nie! Leżałam przy nim całą noc, a dopiero teraz mi się ukazało. Kasjopea, ty geniuszu-pomyślałam. Stanęłam dęba by zerwać kilka liści, bo przecież, nie będę to przybiegać za każdym razem, gdy ktoś będzie chciał eliksir. Nagle coś mnie odepchnęło i pojawiły się 3 konie, które widziałam w swojej wizji .
Witaj!- Powiedziały naraz.
K: Witajcie jestem Kasjopea. A wy?
E,E,E: Ereb, Eter i Eris- Jesteśmy rodzeństwem. Dawno temu, gdy próbowaliśmy uratować naszą siostrę zginęliśmy z rąk ludzi. Wszyscy. Teraz jesteśmy duchami tego drzewa. Powiedz, czego chciałaś?
K: Chciałam kilka liści tego drzewa. Potrzebuję ich do stworzenia Eliksiru- Jestem Druidem.
E: Nie każdy może tak po prostu zerwać liść z naszego drzewa!
K: Więc co mam zrobić, Panie?
E: Pozwól nam w zupełności odejść z tego świata, tak by nasze dusze nie musiały się tu błąkać.
K: Ale jak mam to zrobić?
E: Dokończyć to co zaczęliśmy. Mianowicie. Dokończ robić nasz kochany ogród, jedyne wesołe miejsce na cmentarzysku…
K: Więc pokażcie mi ten ogród.
E: Chodź.- Zaprowadzili mnie tam. Był cudowny! Naprawdę fenomenalny. Jednak jedna jego cześć była pusta.
K: Mam nasiona kwiatów Makaremu i Amezodu, inne mogę zdobyć.
E: Kwiaty Amezodu? Naprawdę je masz?
K: Tak rosną w miejscu, w którym mieszkam.
E: To nasze najukochańsze kwiaty! Zawsze matka wpinała nam je w grzywy. Lecz tu ich nie. Proszę zasiej je, obiecuj, że będziesz zajmowała się ogrodem i…. żegnaj.
Zrobiłam jak kazały duchy koni. Wtedy zniknęły- wszystkie trzy, a ja spokojnie mogłam zerwać liście z Drzewa Mocarnego. Przynajmniej teraz wiem, gdzie jest. Wracając postanowiłam jeszcze trochę pobyć Lukrecją- Weszłam na teren Pegazów. Tam od razu ujrzał mnie Chaos. Ch: Lukrecja, Lukrecja! Czemu tak zniknęłaś? Wiesz jak się martwiłem!
K: Przepraszam- Panie. Obowiązki…
Ch: U mnie w stadzie nie miałabyś żadnych obowiązków… Byłabyś ozdobą.
K: Dobrze, więc zostanę do rana, Panie.
Ch: Pysiu, przestań już z tym Panem- Ogier mnie przytulił. Poczułam się taka ważna i bezpieczna…, Chodźmy się przejść, może nasz wodospad ognia?
K: Dobrze, Paan… Dobrze…
Ch: Och, Lukrecjo, powiedz czemu tak znikasz, skąd jesteś, co robisz?
K: Chaos, naprawdę to długa historia. Kiedyś ci opowiem, ale teraz proszę nie mówmy o moim życiu, cieszmy się tym co jest tu i teraz- mówiłam, a w myśli miałam swoje stado i … dzieci. – Kocham ich niesamowicie. Z takimi myślami usnęłam razem z Chaosem nad wodospadem. Postanowiłam, że rano wracam do stada- nareszcie.

...Część Piąta...(04.04.2013r)
Obudziłam się spojrzałam na Chaosa- Ehh, ciekawe czy się jeszcze zobaczymy pomyślałam, choć wiedziałam, że na pewno to nie będzie nasze ostatnie spotkanie. Nie chciałam go budzić, więc cicho wyszłam i pogalopowałam do stada. Szczęśliwa, a zarazem smutna, choć raczej zawiedziona. Gdy już byłam w pobliżu Kopytnego Lasu zobaczyła mnie Dea.
D: Mamuś!!! Nareszcie!
K: Witaj Kochanie! Stęskniłam się mocno! – Przytuliłam ją., A gdzie jest Kyar?
D: Śpi w Turkusowych Źródłach.
K: Dobrze, więc nie będę go budziła, niech sobie śpi. Idę pokazać się reszcie.
D: Dobrze mamuś, a masz to po co byłaś?
K: Mam! Córuś mam!
Poszłam więc z Deą nad Wodospad, a tam był Tor z dziećmi.
K: Tooor! Jak ja cię dawno nie widziałam! Gdzie masz Arse?
T: Kaaaasja, słońce , Arsa oprowadza jakiegoś ogiera, a tak wgl to ileż to można szukać liścia?
K: Wiesz Toruś… Szukać Liścia jak szukać, ale nie uwierzysz co mi się przydarzyło!
T: Co takiego opowiadaj!
K:Słuchaj, najpierw[…] – Opowiedziałam mu wszystko co mi się przydarzyło. No może poza wydarzeniami w wcieleniu Lukrecji… może kiedyś mu powiem, może, bo na pewno nie teraz…
T: Kasja, przecież mogłaś zginąć!
K: Mogłam, ale jestem tu, widzisz?
T: Tak, widzę i cieszę się bardzo.
K: Twoje źrebaczki?
T: Moje, Piękne nie?
K: Cudowny! A wiesz, że już raz je widziałam w mojej wizji …
T: Heh, Kasja, a ty kiedy będziesz miała swoje?
K: No ja mam już dwójkę, jak ty .
T: Kasja, ale swoje, swoje.
K: A to przyszłość nieokreślona Torciu.
T: Haha, To co bierzesz dzieciaki i lecim na spacer?
K: W sumie czemu nie! To gdzie idziemy?

...Tornado...(5.04.2013r)
T: Może chodźmy do Lasu Marzeń?
K: Co? Ten las jest jakiś dziwny, nie chcę tam iść.
T: No to wiesz co? –skierowałem łeb w stronę źrebaków. Gdzie chcecie iść na spacer?
Tifo: Do Lasu Ciszy!
Alti: Nie! Ja chce iść na łąkę!
Ti: Nie! Nie idziemy na lonke!
Al: Tak! Idziemy na lonke!
Ti: Jesteś gupia! Idziemy do lasu!
Al: Tato! – zaczęła płakać. Tifo mnie pzezywa!
T: Tifo! Przeproś siostrę!
Ti: Ona jest gupia! Nie bede jej pseplasać!
T: Tifo! Natychmiast ją przeproś! Albo z nami nie idziesz!
Źrebak zaczął płakać, wtedy przyszła wciekła Arsabell.
A: Tornado! Co to ma znaczyć! Czemu oni płaczą!
K: Arsabell…
A: Zamknij się! Pytam Ciebie czy Tora?
T: Arsabell, uspokój się.
A: Uspokój się? Tak? To mi to wytłumacz!
T: Już ci tłumaczę!
Ti: Mamo! Tata na mnie ksycy!
A: CO?! Tornado!? Jak możesz na niego krzyczeć!?
T: Uspokój się klaczo! To są również moje dzieci.
A: Tak?! Alti, Tifo idziemy!
Al: Dobze mamusiu.
I Arsabell razem ze źrebakami poszli w stronę wodospadu.
Ti: Widzis! To przez ciebie, tata jest zły! Jestes gupia!
Al: Mamo! Tifo mnie pzezywa!
A: Uspokójcie się oby dwoje! Albo nie wyjdziecie dzisiaj do Lasu Ciszy!
I zniknęli już z naszego pola widzenia. Kasjopea popatrzyła na mnie, ja na nią i powiedziała:   

...Kasjopea...(06.04)
K: Boshe, Tor co ty masz z tą Arsą…
T: E tam, tylko czasem jakieś humorki ma.
K: Dobra, dobra, zaczynam się cieszyć, że jestem sama.
T: Ehee, już to widzę. Na pewno chciałabyś mieć kogoś!
K: Nooo, doooobra! Se kogoś znajde,pff..
T: Ehe, znajdziesz, tylko nikt Cie nie pasuje!
K: Nie prawda!
T: To kto w takim razie?
K: Chao… Yyyyy! Nie ważne.
T: No gadaj jak już zaczęłaś!
K: Ktoś dostojny, posiadający szyk i klasę.
T: Jaaa ^^?
K: Hahaha, powiedziałam dostojny !
T: Hahhaha, wiesz co Kasja-dzięki !- powiedział ironicznie
K: Dobra, ja lece do mojego Kyara kochanego.
T: A ja idę do Arsy to wszystko wyjaśnić.Paaa!
K: No pa Torciu, do potem!
Poszłam do Turkusowych Źródeł do Kyara.
K: Co tam synciu nie bawisz się ze źrebakami?
Ky: Nie mamuś, bo kciałem zeybś się ze mną ty pobawiła dzisiaj, bo jak byłaś na wyciecce to się Ne bawiliśmy!
K: Hah, dobrze Kochanie, to chodź biegnijmy na łąkę- tam się pobawimy
Ky: Dobze mamuś i wies co?
K: Co takiego słoneczko?
K: Mam najkochańsą mamusie na świecie.- Powiedział to tak słodko, że aż coś mną poruszyło.
Pobiegliśmy na Łąkę by się pobawić. Spotkaliśmy jeszcze Huntera.
Ky: Ceść Wujku!
H: Hey Wam.
K: Hunter- jak ja Cię dawno nie widziałam!
Ky: Wujeeeek?
H: Tak?
Ky: A pobawis się z nami?

...Hunter...(07.04)
H: No pewnie, a w co chcesz się bawić?
Ky: Yyy, w chowanego!
K: Na łące?
Ky: Ups, to chodźmy do Lasu Cisy!
H: Dobrze, więc chodźmy.
Poszliśmy więc, a że byliśmy wszyscy czarni to wyglądaliśmy trochę jak rodzinka, hehe, ale no cóż tak nie jest i nie będzie.
Ky: Dobla, to wujek sukas !
H: Okej, to uwaga liczę 1, 2, 3, […] 99, 100. Szukam! –krzyknąłem. Po kilku minutach znalazłem Kyara.
H: Mam Cię !
Ky: O niee! A gdzie mama?
H: Musimy ją jeszcze znaleźć!
Ky: Dobla! Ej pac wujo, tam jest chyba jej ogon, to ja go pociągnę !
H: Hahah, Dobrze !
Mały pobiegł, a ja zaraz za nim.
Ky: Mam Cię mamo!
D:Ałaaa! Mamo? – Powiedział zaskoczony Diego.
Ky: Ups, wujo chyba się pomyliliśmy. Pszeplasam Pana, bo ja się bawiłem z mamą w chowanego i … no myślałem, ze to ogon mojej mamusi.
H: Hahahhahahhahhahhahaha- Tarzałem się ze śmiechu, ale mina Kyara i Diego była nie zbyt ciekawa. – Diego naprawdę przepraszamy i mamy nadzieję, że się nie gniewasz. Głupio wyszło! A tak w ogóle, to co ty tutaj robisz?

...Don Diego...(08.04)
D: Nie gniewam się , Szukam Mojej kochanej Minam , wiesz może gdzie ona jest ?
H : Tak widziałem ją jak idzie na łąkę .
D : Aha , to okey dzięki i miłej zabawy :)
Pogalopowałem na łąkę ponieważ chciałem ją zabrać na piękny spacer. Gdy w końcu ją znalazłem powiedziałem
D : Oh , Kochanie tu jesteś ..
A : Eee no tak , nie dawno przyszłam ..
D : Mam do zaoferowania Piękny spacer.
A : A i tak teraz nic nie mam do roboty więc możemy jak najbardziej ale gdzie ?
D : Hmm , jest ciepło bardzo możemy iść nad wodospad ..!
A : Ooo jasne .. - Pogalopowaliśmy nad wodospad .. napiliśmy się i pogalopowaliśmy na łąkę.
Byliśmy na łące paśliśmy się i nagle powiedziała Minam :
A : Dzisiaj było z tobą wspaniale , kocham to.
D : Mi też się podobało , ale ja nie kocham tego .. Ja kocham Ciebie !
Aomori uśmiechnęła się.
D : Choć idziemy do naszego stada .
A : Okey , Nie zapomne tego dnia.
D : Ja tak samo .
Pogalopowaliśmy do naszego lasu ,.. Na tym zakończył się dzień.