środa, 17 kwietnia 2013

Arsabell - Porwanie

Wstałam rano i poszłam na śniadanie , wszyscy jeszcze spali .. Poszłam na łąkę , Doszłam i zaczęłam powoli zjadać pyszną letnią trawkę nagle podszedł do mnie jakiś trochę znajomy ogier .. Oczywiście z ciekawości się zapytałam :
A : Witaj , jak cię zwą.?
On odpowiedział : Witaj piękna , mówią mi Sekretariat
A : O witaj , widzę że masz piękne skrzydła , z jakiego stada jesteś ?
S : Jestem z stada Kryształowych pegazów .. A ty ?
A : Ja jestem Alfą z kopytnego lasu .
S : Ja nie jestem alfą w moim ale jestem posłannikiem .
A : A po co przyszyłeś tutaj .?
S : Muszę wykonać zadanie .
A : Jakie .?
S : Przykre dla mnie i może ciebie ..
A : .. Jak dla mnie ? - Zaczęłam się trochę bać ..
S : Musisz iść ze mną ..
A : Nigdzie nie idę !
S : Musisz .
A : NIE !
S : Będę musiał użyć siły ..
A : Nie możesz mnie nigdzie zabrać !
Nagle ogier chwycił mnie zębami i zemdlałam .. Obudziłam się w czarnym i strasznym miejscu ..
Stał tam koło mnie Sekretariat powiedziałam mu :
A : Ty graniu ! Gdzie ja jestem .!?
S : Jesteś w Lesie grozy ..
A : A po co tu jestem !?
S : Tego nie mogę ci powiedzieć , ale powiem tylko że król szuka klaczy jako partnerki , a są nas tu tylko 23 a z tego 7 klaczy zajętych kazał mi cię przyprowadzić ...
A : Ale dla czego mnie ! Ja mam dzieci i męża !
S : Nic mi o tym nie mówiłaś ...
A : Nie zdążyłam ! Ja chce wracać do domu ..
S : Nie możesz , musisz urodzić nam 2 dzieci pegazów ..
A : Ale nie !
S : Musisz .. !
A : Nie .!
S : O idzie mój pan ..
Gdy wszedł do nas ten ogier był niesamowicie potężny .. 
Powiedział :
Jak ta księżniczka ma na imię .?
S : Panie to jest Arsabell .
O witaj ..
A : Pfff !.
Co ci jest ? mów mi Olver
A : Weź sie ode mnie odwal .!
O : Chcesz zadżeć ze mną !?
A : Tak , i nie chce urodzić twojego źrebaka !
O : Masz taki rozkaz .!
A : Nie prawda !
O : Zostawcie nas na chwilę .
S : Dobrze panie .
Gdy poszli Olver wyzwał mnie na walkę to był ogier a ja klaczą .. :
Walczyliśmy ale Olver miał przewagę był silniejszy .. jak to ogier .. W końcu powiedziała sobie .. Nie dam się i rzuciłam się na niego ... Zaczęłam wygrywać .. Aż nagle kopną mnie w brzuch .. :
A : Auuć ! - Zemdlałam w moczarach bo tam się biłam .. Słyszał mnie tornado i szybko podleciał , Olver zdążył uciec ...

...Tornado...(19.04)
T: Arsabell? Arsa! Aris! Wstawaj!
Klacz otworzyła oczy i odpowiedziała:
A: Tor? Gdzie? Co my tu?
T: No właśnie o to chciałem spytać. Co się stało?
A: Nic się nie stało.
T: Tak? Nic się nie stało? Czyli sobie odpoczywasz w tym bagnie? Tak?
A: Haha! Ależ oczywiście!
T: Hah! Wstawaj i idziemy do stada, bo się martwią, że tak długo Cię nie ma.
A: Okey.
Kiedy klacz chciała wstać, poczuła ból i znowu upadła.
T: Arsa? Co się dzieje?
A: Nie wiem, strasznie mnie boli brzuch.
T: Daj zobaczę.
Kiedy spojrzałem na brzuch Arsabell, zamurowało mnie. Zauważyłem wielki odcisk kopyta, wyglądało to tak jakby ktoś wypalił jej skórę, w której zalęgły się larwy. To było obleśne! Od razu się odwróciłem i wtedy klacz spytała:
A: Co się stało!?
T: Ty nic nie czujesz?
A: No czuję, boli mnie brzuch. Jakby ktoś mnie kopnął.
T: Tylko to?
A: Tak, a co się stało?
T: Nie nic, musimy szybko iść do medyków!
A: Okey. Pomóż mi wstać.
T: Dobrze, ale poczekaj! Pójdę z drugiej strony!
A: Co? Czemu? Tor, czy coś się stało?!
T: Nie, nic się nie stało, po prostu z drugiej strony będzie mi wygodniej.
A: Aha, okey.
Pomogłem wstać Arsabell i powoli wracaliśmy do stada. Nie chciałem jej powiedzieć o tej ranie. To było obleśne! Bałem się, że jeszcze coś jej jest. Teraz tego nie było widać, gdyż klacz była cała w błocie czy cokolwiek to jest. Na samą myśl przeszły mnie dreszcze i padłem na przednie nogi.
A: Tor? Coś się stało?
T: Nie, nic. Potknąłem się.
A: Aha, okey. Może dam sama radę już iść.
T: Nie, nie! Ja ci pomogę!
A: Dziękuję! Kochany jesteś!
Ciekawe co jej się stało? Dobra później jej spytam, może coś mi powie. Teraz musimy iść szybko do medyków. W końcu znaleźliśmy się w Leczniczej Grocie.
T: Hunter! Lusia!
L: Hej, Tor! Arsa? Co Ci się stało?
A: Zemdlałam.
T: Znalazłem ją na moczarach. Eliza zobacz jej brzuch.
Kiedy Eliza spojrzała na czarną, brudną ranę z której wypadały obślizgłe żółto- zielone larwy, powiedziała:



....Eliza...(19.04)
L: Ojojoj.... Arsabell czy ty wiesz co masz na brzuchu?
A: No! Ktoś mnie kopnął.
L:Będziesz musiała tutaj w grocie troszeczkę pozostać....
A: Dlaczego?
L: Bo, moja kochana na twoim brzuchu...są larwy zielonogłowe...
A: Co?!
L: cNo masz larwy. Zakażenie.
A: E...ja chyba... - zemdlała.
T: I co?
L: No co co? Nie umrze. Nie wiedziała o nich?
T: Nie...
L: No fajnie... Dam jej woń Lesji, żeby nie czuła bólu....
T: Aha... To mogę sobie pójść?
L: Ha! Tor, nie mów, że boisz się robaków!
T: Nie boję się...aleee...wy zawsze wypędzacie konie z groty....
L: No tak. To papa!
T: Powodzenia. - wyszedł z groty. Zawołałam Huntera, żeby przyniósł woń Lejsij i parę innych rzeczy... Za parę dni powinna być zdrowa.