wtorek, 30 kwietnia 2013

Layla- Dzień z Nilsą

Kiedy byłam w swojej wygodnej grocie (dokładnie, było to piątkowego grudnia) nagle wyszłam, nie wiem czemu, ale pewnie dlatego, że chciałam się rozciągnąć.Zauważyłam Nilsę biegnącą po srebrzystobiałym puszystym śniegu.Zawołałam do niej:
L:Hej Nilsa!
N:Hejo Lay!
L:Przejdziemy się?
N:Chętnie
I tak poszłyśmy sobie nad wodospad, gdzie wpadłam na byle jaki pomysł:
L:Ej, a może poślizgamy się?
N:Hmm czy lód jest dość gruby, by na nim startować?
L:Dziś sprawdzałam
N:Okej, to chętnie
L:Dajmy czadu!
Wskoczyłyśmy dosłownie na lód i się ślizgałyśmy.To było takie zabawne!Po zakończeniu naszej rozrywki udałyśmy się do mojej groty, gdzie zobaczyłyśmy śpiącego Gallardo.Jest taki słodki, kiedy śpi!
Powiedziałam szeptem do Nilsy:
L:Musimy być bardzo cicho
N:Wiem
L:Przygotuję nam orzeźwiający koktajl z jabłek, marchewek i kostek cukru
N:Skąd masz kostki cukru?
L:Znalazłam na łące.Nie martw się, nie są szkodliwe, już je zbadałam!
N:Uhh, to całe szczęście!-odpowiedziała już spokojniej Nilsa
Po 15 minutach koktajl był gotowy.Pachniał i wyglądał naprawdę apetycznie.Podałam Nilsie ten koktajl i powiedziała:

.....Nilsa.....(07.05)
N: Umm...wygląda smakowicie.
L: O tak.Proszę.
N: Dziękuję - powiedziałam i obie zaczęłyśmy pić.
Do wieczora siedziałyśmy w jaskini Layly gadając o tym i o tamtym.Wieczorem wróciłam do swojej groty, jeszcze długo po tym nie umiałam zasnąć myślałam o wszystkim co zdarzyło się w moim życiu.
D: Nilsa nie śpisz jeszcze?
Usłyszałam głos Delgada który lekko się przebudził.Już spał jak wróciłam ale nie chciałam go budzić.
N: Tak kochany.Już się kładę.Śpij.
D: Dobranoc.
N: Tak dobranoc.

sobota, 27 kwietnia 2013

Od Erissy

Przez ten czas błąkałam się po świecie, byłam głodna i spragniona, po odłączeniu się od stada całkowicie się załamałam, Gdy nagle zobaczyłam gniadą klacz postanowiłam podejść, i się popytać:
E: Witaj
A: Witam
E: Chciałabym się dowiedzieć , gdzie można się najeść i napoić .
A: Tak wiem, w moim stadzie, jestem Arsabell , jak Ci na imię?
E: Erissa , Arsabell To Ty!
A: Erissa ? Jak to długo trwało , pacz ile lat ? Gdzie się podziewałaś?
E: A byłam tuu . . . i taam , a Ty?
A: No tu jest moje stado!.
E: A mogłabym dołączyć do niego.?
A: Jasne.! Chodź przedstawię ci wszystkich w moim stadzie!.
E: Okey.
Więc poszliśmy do jej stada poznałam tam niesamowitych koni..Byłam zakochana w tym miejscu.A jeszcze bardziej zakochana w Delgado. Był to niesamowity ogier o potężnej masie zawsze mi się takie podobały.! Nie mogłam w to uwierzyć .. Ja zakochana!? Pierwszy raz w życiu zdarzyło mi się zakochać właśnie w nim! Kiedyś jeszcze mu to powiem, że go kocham..

Altea-Stanowisko?

Dowiedziałam się od mamy że teraz będę musiała znaleźć stanowisko,więc poszłam do mamy dowiedzieć się więcej:
Al: Mamo!?
Ar: Tak kochanie?
Al: Czy ja naprawdę muszę znaleźć stanowisko?
Ar: Tak kochanie w naszym stadzie nie ma wyjątku,każdy musi mieć je nawet ty..
Al: Oj mamo!
Ar: Co kochana?
Al: Ale ja nie chce..
Ar: Musisz mała..
Al: No weź,po pierwsze nie traktuj już mnie jak dziecko.
Ar: Alteo..Idź już myśleć nad stanowiskiem.
Al: Oj no dobra ale już chyba wiem jakie..
Ar: No to mów..
Al : Myślę nad opieką nad źrebakami.
Ar: Widzisz, jest ono bardzo fajne.
Al: Jedyne z wszystkich które mi się podobają.
Ar: To jest twoje zdanie,chcesz to proszę.
Al: Tak jednak je chce.
Ar: Więc zostajesz opiekunem.
Al: Super,to idę do lasu ciszy.
Ar: Tak idź pochwal się.
Więc pogalopowałam do lasu ciszy aby oznajmić że jestem opiekunem.Spotkałam tam Tekunie i Emilkę:
A: Hej!
E: Witaj
T: Co ty tu robisz?
A: Jestem opiekunem źrebiąt.
E: To fajnie!
T: Tak bardzo!
E: Chodź pokażemy ci co i jak.
A: Dobra.!Poszłam za Klaczami pokazały mi co i jak i zostałam Opiekunem .

Eliza&Hunter- Narodziny źrebiąt

Wyskubywałam sobie trawkę spod śniegu, gdy zaczęło mnie wszystko boleć, zaczęłam rżeć na cały głos i od razu całe stado stoczyło się naokoło mnie. Connor zawołał Huntera, Hunter przybiegł z prędkością światła i zabrał mnie do groty. Zbadał mnie dał mi lek uspokajający i przeciwbólowy. Bolało okropnie chociaż rodziłam 10 minut. Obok mnie były dwa przepiękne źrebaki.

Imię: Nikson
Przezwisko: Niks
Płeć: Ogier
Rodzina: Matka: Eliza Ojciec: Hunter
Historia: Urodziłem się dnia: 27.04.2013 przy mojej mamie i tacie. Zostanę z moją rodziną na zawsze.
Adopcja: Nie 



Imię: Scarlett
Przezwisko: brak
Płeć: Klacz
Rodzina: Matka: Eliza Ojciec: Hunter
Historia: Urodziłam się dnia: 27.04.2013
przy mojej mamie i tacie. Zostanę z moją rodziną na zawsze.Adopcja: Nie

piątek, 26 kwietnia 2013

Layla-Całkiem zimowy dzień

Pewnego zimowego czwartku w grudniu, wtedy, kiedy spadają pierwsze płatki śniegu, w dzień przed Bożym Narodzeniem, już od rana nie mogłam się doczekać.To wspaniałe święto,spędzane wsród przyjaciół i rodziny. Gdy tak rozmyślałam podeszła do mnie Arsabell i zapytała się mnie:
A: Hej, i jak gotowa na śnieżny wyścig?
L: Cześć, zawsze! I wyszłyśmy z mojej groty i ścigałyśmy się do upadłego, wtedy Arsa powiedziała:

...Arsabell...(07.05)
A: Zmęczyłam się ..
L: Ja też 
A: Chodź nad wodospad ..
L: Okey ..
Poszłyśmy nad wodospad .. była fajnie ale czas wracać było trzeba
A: Musimy wracać powoli ..
L: Szkoda .
Poszliśmy powoli stępem . Spotkaliśmy po drodze do Aomori :
A i L : Hejka
Ao : Hej
A: Co robisz ..?
Ao: Miałam teraz iść do groty ..
A: Chodź z nami .
Poszłyśmy we 3 do swoich grot

Eder- Przybrana córka?

Dziś rano byłem trochę smutny...Aomori mi się podoba [w zasadzie podobała] .No cóż...Muszę szukać dalej swej drugiej połowy i...Wiem,że to dziwne,ale pragnę mieć córkę lub syna...Hmm...Nagle coś ''zawyło''.Jakaś narada?No nie wiem...Szybko wstałem i poszedłem na łąkę.Zebrało się tam całe stado.Dopiero teraz postrzegałem,jak jest Nas dużo...Pokłusowałem i stanąłem obok jakiegoś źrebaka.To była Irys.Mam dobry kontakt z dziećmi,bo darzę je sympatią.
I : Cześć.
E : Witaj.Po co się tu zabraliśmy?
I : Nie wiesz?
E : Jak bym wiedział to bym się głupio nie pytał.
I : Arsabell urodziła.
E : Naprawdę?
I : Spójrz przed siebie.
Obróciłem łeb i zobaczyłem dwa śliczne źrebaki.Nim się zdążyłem zachwycić Tornado powiedział:
T : Jak widzicie,narodziły się nowe źrebaki.
Więcej nie słyszałem.Gapiłem się tępo na skarogniadą klacz.
A : To Rossa,a to Beauty.
I znów się gapiłem na nie.Potem usłyszałem ''Rossa jest do adopcji''.Że co?!Byłem zdziwiony...Chciałem zostać ojcem,ale niestety nie mam partnerki.Postanowiłem,że po tym spotkaniu,pójdę do Arsabell i Tornada.

~~~Jakieś 3 godziny potem~~~

Zebrałem się na odwagę i pobiegłem do domu alfy i bety.Zapukałem do drzwi (kopytem),a ktoś się odezwał.
A : Wejdź,wejdź.
E : Dzień dobry...Są jeszcze źrebaki?
T : Oczywiście.
E : Skoro Rossa jest do adopcji to...mógłbym ją zaadoptować?
A : Oczywiście,że tak.
E : Ross umie mówić?
T : Trzeba ją tego nauczyć.
E : Mam nadzieje,że będę dobrym ojcem...
Mała klaczka zwróciła wzrok na mnie.Był jednocześnie zimny i wesoły...Wstała i podeszła do mnie.Spojrzała mi prosto w oczy i uśmiechnęła się.
A i T : Jesteś ojcem!
E : Nie...
A : Tak.To twoja córka!
E : Nie urodziłem jej...
T : Skoro była do adopcji,można było ją wziąć.Ty byłeś pierwszy.
E : Mam wątpliwości...
A i T : Poradzisz sobie.Razem stworzycie zgraną parę.Zmykaj.
Razem z Rossa'ą wyszedłem z ''domu''.
E : Do zobaczenia!
A : Poradzisz sobie!
Pobiegłem do Kasji.Powinna mieć jakiś eliksir na to,aby źrebak mógł mówić.
K : Witaj.
E : Cześć.Masz jakiś eliksir,na to,aby źrebak mógł mówić?
K : Oczywiście,że mam!Zaczekajcie tu.
Klacz poszła po ten napój,a ja jakoś usiadłem.Po chwili źrebak się...odezwał!
R : Ross...
E : Co?!
R : Rossa...
E : Wspaniale!
R : Wsp...Wspa...Wpania...Wspaniale.
E : O matko...Co ja robię...
Nagle przybiegła Kasja.
K : Już mam!Napij się tego.
Podeszła do źrebaka i podała mu coś w rodzaju miski w której był zapewne ten płyn.
E : Kiedy zacznie mówić?

...Kasjopea...(08.05)
K: Za chwilkę. –Rossa zaczęła rosnąć.
E: Ymm, miała umieć mówić!
K: No będzie umiała, dałam jej Łzy Nestora. Teraz będzie miała już rok, chyba o to Ci chodziło.
E: No nie do końca, ale niech będzie…
R: Yyy, gdzie je jestem?!
E: U Kasji, córciu, ale zaraz pójdziemy do naszego domu.
K: Hehe, powodzenia w wychowaniu!
E: Hah, tak przyda się!
Nowa rodzinka poszła do siebie, a po chwili do domu przyszła Kornelia.
Ko: Mamo.
K: Tak?
Ko: Idźmy do ojca.
K: Wiesz, że to daleko…
Ko: Wiem.
K: No dobrze. Zapytaj Kyara i Dei czy nie chcą iść, a ja odpocznę. – po godzinie Kornelia wróciła.
Ko: Nie.
K: Co nie?!
Ko: Nie chcą.
K: No dobrze, więc pójdziemy same.
Szłyśmy, ale nie rozmawialiśmy zbyt dużo. Kornelia bardzo mało mówi, nie wiem po kim ona to ma. Wgl, się do nas nie wrodziła. No… jedynie z wyglądu. Rozmowa z nią wyglądała mniej więcej tak:
K: Córciu, czemu chciałaś iść do Chaosa?
Ko: Tęsknota. Nie tęsknisz za nim?
K: Tęsknie, ale tu mam obowiązki.
Ko: Nie musisz ich mieć.
K: Muszę!
Ko: Chcesz.
K: Dobra daj spokój!
O wszystko miała pretensje! Dosłownie. Na szczęście doszliśmy już do Lasu Śmierci. Od razu zobaczył nas Chaos.
C: Kornelia! Ależ wyrosłaś. – Przytulił ją.
K: No oczywiście córeczka tatusia, mnie to już nie przytulisz…
C: Daj spokój kochanie. Czemu tak długo was nie było.
Ko: Nie byłoby nas dłużej.
C: Jak to!
Ko: Czy to ważne.
C: Ważne, że jesteście. Chodźcie, opowiadajcie, a wy się rozejdźcie skierował głowę w stronę innych pegazów, -nie ma tu na co patrzeć.
Poszliśmy do groty. Chaos przyniósł nam pyszne jabłka. On jest taki kochany!
C: Jak tam Kornelciu odkryłaś już swoje moce?
Ko: Nie.
K: Właśnie tak wygląda rozmowa z naszą córką!
Ko: Masz z tym problem?
K: Nie, nie mam! Ale nie widzisz się z ojcem tyle czasu, chcesz do niego iść, po czym odpowiadasz jednym słowem!
Ko: Wystarczy obecność.
C: Dajcie spokój.
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę. Głównie ja i Chaos. Chciałam iść do stada, ale Kornelia uparła się, że zostaniemy tu do jutra.

Arsabell&Tornado-Narodziny

Nadszedł ten dzień,dzień szczęścia którego nie zapomnę do końca życia.Oczywiście ten sam co był z Alteą i Tajem.Nadszedł dzień narodzin moich źrebaków,byłam szczęśliwa tyle już jestem z Tornadem sama nie mogę w to uwierzyć..Kochałam go z całego mojego serca nie wyobrażam sobie życia bez niego i dzieciaków,bywałam czasami zazdrosna o niego, bo u nas są piękne klacze.Stworzyliśmy szczęśliwą rodzinę nie chciałabym tego zepsuć.Kiedyś Tor spędzał najwięcej czasu z Kasjopeą denerwowało mnie to strasznie, ale starałam się tego nie okazywać, ale teraz ogier całkowicie się zmienił,spędza ze mną bardzo dużo czasu. Nie poznaję go, jestem z niego bardzo dumna wydoroślał nareszcie.Niesamowicie jest powspominać czasy od kiedy jestem z Torem,tak szybko to przeleciało, że sama nie wiem kiedy. Postanowiłam iść do Tornada:
A: Hej Skarbku
T: Witaj śliczna.
A: Dzisiaj dzień narodzin..
T: Nie zapomniałem.
A: Może pójdźmy nad wodospad? Strasznie pić mi się chce.
T: Jasne nie ma sprawy moja księżniczko.
Więc poszliśmy nad wodospad aby się na poić,wtedy właśnie rodziłam.:
A: Tor.!
T: Tak?
A: Wody odeszły!.
T: Poczekaj tu chwilkę jesteśmy blisko naszego lasu,ja lecę po Medyków zaraz wracam.!
Gdy dolecieli do mnie już urodziłam nad wodospadem. Były to bliźniaki chciałam tylko małą jedną klaczkę a tu bliźniaki. Kochałam obie klaczki tylko jedną musiałam oddać do adopcji. Wszyscy przygalopowali do nas. Urodziłam nad wodospadem piękne kare klaczki jedna z brązowymi oczami a druga z niebieskimi.
 http://rlv.zcache.com/friesian_foal_postcard-r81d9a41ac13b4bffb1c7aa76ea13ab82_vgbaq_8byvr_512.jpg 
Imię: Rossa
Przezwisko: Ross
Płeć: Klacz
Rodzina: Matka: Arsabell Ojciec: Tornado
Historia: Urodziłam się dnia 27.04.2013 roku mam siostrę bliźniaczkę.
Adopcja: Tak
http://re-volta.pl/galeria/img/27766Doros%C5%82a
 Imię: Beauty
Przezwisko: Biuti
Płeć: Klacz
Rodzina: Matka: Arsabell Ojciec: Tornado
Historia: Urodziłam się dnia 27.04.2013 roku mam siostrę bliźniaczkę.
Adopcja: Nie

środa, 24 kwietnia 2013

Elekta-Rozmowa z Rie

Znowu padał śnieg.Poszłam do Rie aby trochę porozmawiać:
E.Hejka Rie!
V.Siemka Ela!
E.Co tam u Ciebie?
V.A jak ma być?
E.Idealnie!
V.I tak jest ,a u Ciebie?
E.Wszystko świetnie!
V.To okey.
E.Znudziła mi się ta zima ,a tobie?
V.Szczerze też.
E.Ile może padać śnieg?
V.Jak widać długo.
E.Jak widać.
V.Za niedługo kalendarzowa wiosna.
E.Ale ona jest tylko w kalendarzu.
V.Czasami tylko.
E.Jak podoba Ci się działanie Napoju Brutusa?
V.Bardzo.
E.Zawsze dobry efekt.
V.Przyda się do reklamy.
E.No.
Chwilę się pośmiałyśmy.Później powiedziałam:
E.Widziałaś Serafina?
V.Nie.
E.To pewnie gdzie poszedł z Sebą.
V.Pewnie.
E.Byłaś nad wodospadem?
V.No niezłe lodowisko.
E.Źrebaki czasami nie chodzą wychodzić więc jest ciężko.
V.Na pewno.
E.Zimą lodowisko ,wiosną chorują od lodowatej wody ,latem wszystkich pryskają wodą ,a jesień jest najlepsza z liści robią łudki i są zawody kto dalej.
V.No to jesień najlepsza.
E.Jak tam między tobą ,a Onewem?
 
...Valerie...(24.04)
E.Jak tam między tobą ,a Onewem?
V. Ohh,wspaniale. Czemu pytasz?-zapytalam.
E. Oh,to tk po przyjacielsku - powiedziala usmiechajac sie.
V. Jeju,jak Dev i Iris szybko urosli..to zamo z twoim Seba..wiesz Iris chyba cos do niego czuje...- i zaczelsmy sie smiac,a pozniej plotkowac.Nie bylo potrzeby..ale jak to jest gdy kon sie nudzi. W koncu poszlysmy nad Wodospad. Siedzialysmy na kamieniu przed woda i gadalysmy,gadalysmy,gadalysmy i gadalaysmy.
V. A jak tam z toba i Serem?
E. Rowniez wspaniale,po prostu cudnie. Mamy swoja mala rodzinke,i jest bardzo dobrze.
V. To bardzo sie ciesze,no ale wiesz. Ja juz lece.
E. Czesc!
V. Czesc - i pogalopowalam w strone groty mojej i Onewa. A tam razem z moim partnerem rozmawialismy o wielu sprawach.
A ze bylam przepelniona energia pobieglam tez do Lasu Marzen i siedzialam tam marzac o roznych rzeczach,czasem mniej jak i wiecej waznych. Podeszlo do mnie kilka koni,wiec zamienilam z nimi kilka slow,ale byli gnani potokiem spraw i musieli szybko odchodzic.
Pozniej zobaczylam Typhona.
T. Czesc ciocia.
V. Czesc Tifo,jak tam ?
T. A spoko,masz ciociu super syna. Jest po prostu supeer.
V. Och,milo mi to slyszec.

...Typhon...(24.04)  
T: Haha! Żartowałem!
V: Co?!
T: Oj ciotka! Dobrze wiesz, że nie lubię dzieci.
V: A no tak, to Las Marzeń. Nie rób mi więcej takich rzeczy.
T: Jakich?
V: Ja tu sobie marzę i myślę, że ty jesteś na niby a ty se żartujesz.
T: Haha! Spoko ciotka! Ja spadam stąd, idziesz?
V: Tak.
I poszliśmy razem z Valerie nad wodospad. Po drodze spotkaliśmy jeszcze Deę.
T: Hej słonko!
V: Słonko? Jesteście razem?
D: Nie! A ty Taj w łeb nie chcesz?
T: Haha! Od Ciebie zawsze!
V: O jakie to słodkie!
D: Tiaa... bardzo...
V: Myślę, że powinniście być razem.
T i D: Co!?
T: Weź ciotka! Nigdy!
D: No właśnie! To mój kumpel!
T: No!
V: Haha! Jasne, jasne!
T: No!
D: A wy co tak we dwójkę spacerujecie?
V: A byłam w Lesie Marzeń i Typhon wbił.
T: Haha! To było dobre!
V: Pfy! Młody, daj spokój.
Wtedy przyszedł do nas Onew.
 

....Lee Jinki...(29.04)
O : A wam co tak wesoło? - Zapytałem siadając obok Valerie, Typhona i Dei.
V: Mówię, że Typhon i Deadia powinni być razem.
O: Pewnie, że tak. Są tacy zgrani i... słodcy.
T: Ej! Tylko nie słodcy.
D: Właśnie! A zgrani być musimy, jeżeli chcemy być przyjaciółmi, nie?
V: Tsa, ''przyjaciółmi''.. - Powiedziała prowokująco.
T: Przestańcie! - Ogier tak się zdenerwował, że pocałował Deę.
O : O! A to to co było ?
Spojrzałem na młodych. Typhon się rumienił a Deadia była w sporym szoku. Co to było? Przed chwilą mówił, że są przyjaciółmi i, że nic do niej nie czuje, a teraz ją pocałował ? Nie wiem, co chciał tym udowodnić. Szybko uciekł od nas, a Deadia pobiegła w przeciwną stronę.
V: Wow, ciekawe rzeczy się dzieją ostatnio..
O : Bardzo ciekawe...

Elekta-Śnieg

Śnieg przestał sypać ale i tak wszyscy byli już zmęczeni tą zimą.Poszłam z źrebakami nad wodospad.Kiedy doszliśmy źrebaki były w niebie kiedy zobaczyły ,,lodowisko'' od razu pobiegły w jego stronę.Matt na początku się poślizgnął, ale na szczęście nic się mu nie stało.Przyszła Teecna i mnie zamieniła.Ja poszłam do stada przywitał mnie Serafin:
S.Cześć!
E.Co taki szczęśliwy?
S.A co nie mogę?
E.Jasne, że tak.
S.Idziemy do Kopytnego Lasu?
E.Jasne.
Więc ruszyliśmy w stronę Kopytnego Lasu.Zobaczyłam Brutusa:
E.Co tu robisz w zimę?
B.Ja nie odlatuję.
E.A co jesz?
B.Przecież Drzewo Eliksiru nigdy nie traci swoich liści.
E.Aha to żegnaj.
B.Do widzenia!
Poszliśmy dalej pod kopytami łamał się lud. Po 1godz. wróciliśmy do stada.

Elekta- Narodziny źrebiąt

Był cudowny dzień.Poszłam do Lusi bo dziś był dzień narodzin.Strasznie bolał mnie brzuch więc wolnym stępem ledwo weszłam do Leczniczej Groty.
E.Hej Lusia.
L.Cześć!
Lusia coś grzebała z lekami. Około 15:00 urodziłam bliźniaczki. Był przy tym Serafin.Więc spytałam się go:
E.Jak nazwiemy jedną z córek?
S.Casandra ,a drugą?
E.Są bliźniaczkami to Celina.
Źrebaki wstały wtedy przygalopował Sebacuit.
Seb.Cześć mamo!Cześć tato.Ooo zdążyłem!
E.Tak masz dwie młodsze siostry.
Seb.A jak mają na imię?
E.Casandra i Celina.
Sebacuit podbiegł to rodzeństwa.
S.Cześć siostry!
Car i Cel.Mamusiu kto to jest?
E.Wasz braciszek.
S.Możemy iść do Lasu Ciszy?
E.Idziemy z wami.
W Lesie Ciszy byliśmy do 17:00.

Imię:Celina
Przezwisko:Cesia
Płeć: Klacz
Rodzina: Matka: Elekta Ojciec: Serafin Brat: Sebacuit Siostra: Casandra
Historia:Urodziłam się 24.04.13r. u boku mojej mamy z którą zostanę.Mam siostrę bliźniaczkę
Do adopcji: Nie
Imię: Casandra
Przezwisko: Cassie
Płeć: Klacz
Rodzina: Matka: Elekta Ojciec: Serafin Brat:Sebacuit Siostra:Celina
Urodziłam się: 24.04.13r. u boku mojej mamy z którą zostanę
Do adopcji: Nie

wtorek, 23 kwietnia 2013

Elekta-Moczary

Padał śnieg ,a ja nie wiedziałam co robić zaczęło coraz mocniej padać.Pomyślałam ,że pójdę na spacer na Moczary.
E.Sebacuit idę na spacer powiedz tatusiowi.
S.Dobrze.
Zaczęłam galopować przez wysokie góry śniegu bo nie było innego wyjścia ,żeby się przez nie przedostać.Kiedy trafiłam na Moczary nawet mi przez myśl nie przyszło ,żeby pójść do Abarisa.Jednak nie myślałam już o nim kiedy zobaczyłam piękne sarny.Po chwili zaczeło mi być zimno więc wyszłam z Moczar.Kiedy szłam zobaczyłam dwie sarny które przedzierały się prze Grubą warstwę śniegu.Po kilku minutach wróciłam do stada i przytuliłam się do Sebacuita.

Elekta-Spacer z Serafinem

Był cudowny dzień chociaż padał śnieg i tak było pięknie.Postanowiłam pójść do Serafina i zaproście go na spacer po Lesie Miłości.Kiedy dobiegłam do Serafina powiedziałam:
E.Kotku idziemy do Lasu Miłości?
S.Jasne kochanie ruszajmy.
E.Już!Krzyknęłam zadowolona
Zaczęliśmy galopować.Kiedy trafiliśmy już do Lasu Miłości powiedziałam:
E.Kocham Cię.
S.Ja Ciebie też kochanie.
Serafin zaniemówił i zarżał cichutko.Poszliśmy napić się do małego jeziorka.Woda była tak pyszna ,że nie mogłam przestać jej pić.Nagle zobaczyliśmy galopujące konie w naszą stronę.Kiedy były blisko nas zobaczyliśmy Ferka i Scooti.
E.Cześć!
F.Cześć siostra.
E.Co u Ciebie Scooti?

...Scootaloo...(27.04)
Scooti: Dobrze, a u ciebie Elu?
E: U mnie też akurat spacerowałam z Serafinem.
Scooti:A u ciebie Serafin?
S: A u mnie dobrze.
Scooti: Ja z Faraonem miałam iść do Lasu Miłości, to nasze ulubione miejsce.
S: Może pogadacie z nami? O Faraon słyszałem od Arsy, że masz nowe stanowisko.
F: Tak to prawda. Strażnik. Będę więcej czasu spędzał z Scooti.
S: Fajnie.
Dobrze nam się gadało więc zleciał nam czas. Było już późno więc wróciliśmy do stada.

Souvenir - Aomori

Pewnego dnia, kiedy pasłem się na łące, nagle wpadła na mnie jakaś klacz, szybko się odwróciłem.
A:Oj..Przepraszam cię, nie chciałam..- ta klacz, to była Aomori.
S:Spokojnie, nic się nie stało, każdemu może się zdarzyć.- uśmiechnąłem się.
Bardzo się cieszyłem, że wreszcie mogę z nią porozmawiać, zawsze mi się podobała..
A: Hah, no tak.- odpowiedziała, i odwzajemniła uśmiech.
S: Chcesz iść na spacer?- spytałem cicho.
A: Jasne, możemy iść.- powiedziała wesołym głosem.
S: Okej, to chodźmy.
Ruszyliśmy, podczas drogi, zdążyliśmy się bardzo dobrze zapoznać.
Później nastała chwila ciszy.
S: Too..Jakie masz moce?- zagadałem po chwili.
A: Na pewno chcesz wiedzieć?- zaśmiała się.
S: Heh, zrozumiałem, że chcesz je wypróbować na mnie..
A: Tak..- uśmiechnęła się.
S: Dobra, dawaj..Raz się żyje- zaśmiałem się.
A: Okej.
Spojrzała na mnie.Zaczęła, po paru sekundach, nie mogłem się ruszać.
Najwyraźniej, moja mina musiała być wtedy bardzo śmieszna, bo klacz się zaśmiała. Chwilę później, znów mogłem się ruszać.
A: A twoje moce? Jeśli chcesz, też możesz mi je pokazać na mnie.
S: Spoko.
Przez chwilę się skupiłem, a później powiedziałem jej, co myśli.
A: Hah, czytasz w myślach!- powiedziała zachwycona.
S: Tak..Aomori..Muszę ci coś powiedzieć..Bo ty..Ty mi się podobasz odkąd tu dołączyłem..I ja chciałem się spytać..Będziesz moją partnerką?- spytałem cicho.

 ...Aomori...(25.04)

Szczerze to po usłyszeniu tych słów mnie istnie zamurowało. Spojrzałam na niego z szokiem i strachem w oczach. Jednak po całkowitym ogarnięciu się skinęłam głową na tak i nic nie mówiąc poszłam do Kopytnego lasu. Co się właśnie stało? Chyba jednak jeszcze nie otrząsnęłam się. Szłam jak nakręcona do groty, prostą linią, nie omijałam nawet drzew. Gdy już doszłam do groty, położyłam się wygodnie na posłaniu i zasnęłam. Spałam jakieś 2-3 godziny. Obudziłam się.. w środku nocy ? Cóż za ironia...Co ja będę robić przez całą noc? Chyba po prostu tu przeczekam. Leżałam tak wpatrując się w dęba rosnącego na przeciwko mojej jaskini i myślałam. Myślałam na tyle długo, że zachciało mi się spać. Gdy się obudziłam zobaczyłam.. Souvenira.

...Souvenir...(25.04)
S: Nie zbyt cię zrozumiałem..-powiedziałem nieco zmieszany.- Zgodziłaś się, czy..Nie?
A: Później ci to wyjaśnię, chodźmy się na razie gdzieś przejść..
S: Noo..Okej. Gdzie idziemy?
A: Nad jezioro?
S: Spoko, chodźmy!- powiedziałem, po czym ruszyłem w stronę najpiękniejszego jeziora w stadzie. Aomori szła obok mnie. Podczas drogi, rozmawialiśmy o tym, jak tu dołączyliśmy. Ja mówiłem pierwszy..
S: No a ty?Teraz twoja kolej- powiedziałem to, kiedy akurat byliśmy przed jeziorem. Położyłem się,i czekałem na odpowiedź.
A: Ja?Szczerze, miałam być ogierem- zaśmiała się, i mówiła dalej- Jednak gdy urodziłam się jako klacz i nie mogłam godnie reprezentować swojego ojca wśród stada (miał same córki) wygnał mnie . Do 1,5 roku życia wychowywałam się na Syberii . Pozostałe pół roku spędziłam na poszukiwaniu stada.- kiedy skończyła, położyła się obok mnie.
S: Aha..Współczuję..Ale miałaś ojca..- powiedziałem współczująco.
A: Tak..Wiem..No takie życie..- zaśmiała się.
S: Dobra..A teraz odpowiedz mi na moje wcześniejsze pytanie..- uśmiechnąłem się, chociaż chyba wiedziałem jaka jest odpowiedź..

...Aomori...(28.04)

A : Souvenir, ty też mi się podobasz.- Uśmiechnęłam się do niego.
S: Ciesze się.
A: Jednak zanim zostaniemy partnerami powinniśmy się lepiej poznać.
S: Dobra, rozumiem..
A: To może chodźmy nad wodospad ? Jest już ciepło, więc się wykąpiemy.
S: Ok.
Tak razem przeszliśmy do wodospadu. Nachyliłam się i zamoczyłam nogę. O dziwo była ciepła, przecież jest dopiero marzec, dziwne.. Dobra, nie będę wyszukiwać podejrzeń. Weszłam do wody od razu się zanurzając. No , teraz zobaczyłam, że w cale nie było tak ciepło, jak myślałam... Kąpaliśmy się więc krótko. Po wyjściu z wody jeszcze chwile gadaliśmy na brzegu, gdy zrobiło się całkiem zimno poszłam do groty. 

Delgado- Miłość

Był to piękny dzień, słońce mocno grzało jednak wiał miły ciepły wiaterek dzięki czemu temperatura była w sam raz.Wstałem wczesnym rankiem, chyba jako jeden z pierwszych.Poszedłem na łąkę żeby coś zjeść.Moje silne masywne rogi deptały wygryzione wcześniej kępy trawy, grzywa zasłaniała mi prawe oko, ogon falował na wietrze czułem się wspaniale.Opuściłem głowę i zacząłem skubać tę słodką trawkę.Kiedy podniosłem pysk pełen trawy zobaczyłem: zapłakaną, biegnącą Nilsę.
D: Nilsa!!!Stój !!!
Krzyknąłem na cały kopytny las ale ona się nie zatrzymała.Co jej się stało? Czemu płakała? Te pytania mnie dręczyły cały dzień więc poszedłem do niej.
D: Hej Nilsa! Co się stało dziś rano?
N: Hej! Co nic tylko...
Oczy klaczy napełniły się łzami, spuściła głowę i powiedziała...
N: Ja chcę mieć źrebaka!!!
I z całej siły przytuliła się do mnie.Nie wiedziałem tego bo jakbym wiedział to bym powiedział już wcześniej to:
D: Kocham Cię!!! Ja też chcę mieć źrebaka.
N: Co ty orzekasz?
D: Tak ja...czy...zostaniesz moją partnerką?

...Nilsa...(29.04)
N: Ja!?
D: Znaczy nie sory wygłupiłem się strasznie.
N: Nie poczekaj! Morze nie zaraz partnerką ale taki wolny związek, jeśli wiesz o co mi chodzi.
D: No nie do końca.
N: Będziemy razem ale jeśli jakiś inny koń którego pokocham zaproponuje mi partnerstwo będę z nim.A puki co z tobą.Co ty na to?
D: Dobry pomysł, ja myślę że w sumie oboje jesteśmy mimo wszystko nadal wolni.
N: No fakt...to co robimy?
D: Ja nie wiem. O zobacz czy to nie twój kuzyn?
Delgado z daleka dostrzegł mojego łaciatego członka rodziny.Szedł gdzieś akurat i nie widział nas ale nam to bez różnicy.

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Nilsa- Napój Brutusa

K: Ale piękny dzień prawda?
N: Tak jest piękny.
Szłyśmy akurat z Kasjopeą do jej groty i rozmawiałyśmy o tym i o tamtym w sumie o niczym.Obiecałam że pomogę jej posprzątać jej pracownię i miejsce, gdzie śpią źrebaki.Był tam w miarę porządek, ale w miejscu gdzie robi się eliksiry musi być nieskazitelnie czysto. Zaczęłyśmy sprzątać, ja musiałam ustawić puste fiolki i ustawić pełne w odpowiednim miejscu według etykiet i karteczek przyczepionych w odpowiednim miejscu na półce.Nagle natknęłam się na coś nowego zapytałam Kasję:
N: Co to jest?
K: Napój Brutusa.Pozwala zmienić maść na inną. Ale to nie to samo co Diamentowy Pył.
N: Dobrze rozumiem. To to dzięki czemu wiele koni ze stada zmieniło kolor?
K: Tak. Chcesz też?
N: A jaką maść będę miała?
K: Jakąś jasną pewnie.
N: Jakąś jasną, no czemu by nie.
I połknęłam to, poczułam się dziwnie, tak inaczej.
K: Wow, ale super!!!
N: Co? Wow jestem siwo - jabłkowata..
Powiedziałam patrząc w lustro.
...Kasjopea...(08.05)
K: Ale teraz jesteś śliczna! Co oczywiście nie znaczy, że kiedyś nie byłaś!
N: Haha, no dzięki!
K: W sumie wyglądasz trochę jak Alhatal, ale masz ładniejszą grzywę!
N: Cóż, ma się w sobie to… COŚ!
K: Hahaha, tak! Ja lecę na łąkę coś zjeść, idziesz też?
N: Mogę iść.
Więc poszłyśmy, po drodze minęliśmy kilka ogierów ze stada, wszystkie patrzyły na nią! Wrrr! Zdenerwowałam się! Ta zazdrość… No nic, bywa.
N: Jak tam Twoje dzieciaki?
K: Hmm, dobrze. Są już takie duże…
N: Nom, Kornelia wyrosła na piękną klacz!
K: Ehh, tak Kornelia…
N: Coś nie tak z nią?
K: Wszystko tak, ale jest taka inna.
N: Wiesz, ona jest Pegazem.
K: Tak, ale jest też moją córką!
N: Daj jej czas, może z tego wyrośnie.
K: Może…
Doszłyśmy na miejsce i w spokoju zaczęłyśmy jeść świeżą trawę.

niedziela, 21 kwietnia 2013

Aomori- Odwiedziny

Postanowiłam wybrać się w odwiedziny do Abarisa. Dawno się z nim nie widziałam. Czy powinnam zabrać ze sobą Laylę ? Może tym razem nie.. Lepiej nie... O godzinie 14 poszłam stępem w stronę Moczar. Idąc w stronę krzaków-wejścia do podziemi juz z daleka ukazało mi się piękne , rzeźbione wejście. No ,no.. Się postarał. Gdy chciałam wejść zatrzymał mnie niski dość ryś.
R: A ty to kto ?
M: Ja w odwiedziny do Abarisa.
R: Haha, wołał cię?
M: Nie, to mój znajomy.
R: Powiedzmy,że Ci wierzę, chodź nie wolno mi cię wpuszczać. - Poweidział otwierając 'drzwi'
M: Jasne, jasne..
I weszłam. Nie było już tego zejścia bezpośrednio na duł, były duże schody. Było też jasno,  droga oświwetlkona. Korytarz dalej wyczyszczony z bluszczu i nowe swiece. Abaris się postarał , nie ma co ! Zauważyłam go akurat idącego na prost mnie.
M:Cześć !
A: Kim jesteś i jak tu weszłaś ?!
M: Jak to ? Przecież to ja, Aomori..
A : Aomori ?! Wyglądasz jakoś inaczej..
M: A, przepraszam. Urzyłam Diamentowego pyłu.
A: To ja przepraszam, że Cię nie poznałem.
M: Nic się nie stało. Pięknie tu teraz.
A: Wiem, to zasługa mojego wiernego stada !
M : Twoja też, nie bądź taki skromny.
A: Akurat Layla u mnie jest.
M: Co?!
W tedy klacz wyszła z cienia.
M: Layla co tu robisz?

...Layla...(27.04)
M: Layla co tu robisz?
L:Ja przyszłam w odwiedziny do Abarisa
M:I nie zabrałaś mnie?
L:Po tej naszej ostatniej przygodzie?
M:Rzeczywiście
Po tym wypowiedzeniu Abaris się odezwał:
Ab:No dziewczyny chciałbym zaprosić was na zwiedzanie mojego pałacu, a później na kolację.Co wy na to?
L i M:Oczywiście, chętnie
Ab:Dobrze, zapraszam!
I tak Abaris oprowadził nas po swoim królestwie.Gdy to zakończył powiedziałam do Aomori:
L:No, muszę przyznać zaszły tu duże zmiany!
M:Yhm, racja
Ab:Dzięki wam!
M:To drobiazg!
Ab:Właśnie nie Aomori!
L:To wielki, wielki drobiazg!
Ab:Raaaacja!
Nadszedł wieczór (wiedziałyśmy o tym, ponieważ jeden z podwładnych Abarisa sprawdził porę dnia) zaczęliśmy wspaniałą kolację, wśród Abarisa, jedo poddanych, no i mojej najlepszej kumpeli Aomori.Rysie zajadały się warzywami i owocami,trochę mnie to zdziwiło, bo rysie jedzą mięso.No mniejsza z tym my dostałyśmy świeżą limonkową trawkę i marchewki, natomiast na deser chrupiące soczyste rumiane jabłuszka! A rysie jakieś słodkie kwiaty podobne do stokrotek.Gdy była już godzina 22 zapytałam się Abarisa:
L:Wybacz, że smiem oto pytać, ale..
I dokończyła za mnie Aomori:
M:Czy mógłybyśmy zostać na noc?
Uśmiechnęłam się do Aomori poruzmiewawczo.
Ab:No oczywiście, zaraz przygotuję wam najwygodniejszą komnatę w pałacu
L i M:Okej!
Po 3 minutach komnata była gotowa.
Ab:Dobranoc i miłych snów!
L i M:Dzięki i wzajemnie!
Zasnęłyśmy dosłownie kamiennym snem, przed snem jednak jeszcze powiedziałam do Aomori:
L:No to dobranoc Minam!
M:Dobranoc Lay!
Następnego ranka podziękowałyśmy Abarisowi, za wszystko , co dla nas zrobił, wyruszyłyśmy bez śniadania, nie robiąc już kłopotów Abarisowi.
L:Dziękujemy ci za wszystko Abaris!
A:Nie ma za co, zawsssze będę was przyjmował z otwartymi ramionami!
M:Pa Abaris!
Wróciłyśmy do Kopytnego Lasu i kładąc się pod pobliską jabłonią zjadłyśmy parę jabłuszek, po czym zasnęłyśmy ze względów cichego szumu drzew i świergotania ptaków.

Aomori - Spacer po Lesie Ciszy

Był zimny, burzowy dzień. Mimo tego postanowiłam wybrać się na spacer. Tylko gdzie ? Moczary ? W prawdzie to moje ulubione miejsce, ale jak na razie mam go serdecznie dość! Ostatnio Moczary zrobiły się naprawdę bardzo niebezpieczne. Fakt, można tam natrafić na wiele przygód, ale mi jak na razie wystarczą te, na które się natknęłam do tej pory. No i w ogóle jak mogę iść tam bez Layli ? Zawsze chodzimy tam razem. W sumie mogę iść się jej zapytać, ale raczej się nie zgodzi. Ona też woli chyba odpocząć od tego miejsca. Więc wybiore się do Lasu ciszy . Przecież bardzo lubie spędzać tam czas. Chodź odkąd odkryłam Moczary w ogóle tam nie chodzę.Więc najwyższa pora się tam wybrać. Hmm.. samemu będzie nudno , ale kto się zgodzi iść tam ze mną podczas burzy ? Dobra, trudno. Idę sama. Wyszłam więc z mojej groty. Od razu cała zmokłam. To nie był deszcz, tylko ulewa. W dodatku strasznie się błyskało. Miałam obawy, że w piorun uderzy w nasze stado. Przecież możemy się przez to spalić.. Już dochodziłam do Lasu Ciszy, gdy zauważyłam wychodzącą z niego Valerie. Podeszłam do niej.
A: Hej Rie.
V: Cześć.
A: Nie boisz się burzy ?
V : A co w niej strasznego ?
A: Sama nie wiem. Strasznego chyba nic, ale konie są przez nią przygnębione.
V: Ja lubię deszcz. Burze tym bardziej.
A: Co robiłaś w Lesie ciszy ? Tylko spacerowałaś, czy może masz jakieś zajęcie? Okropne nudy.


...Valerie...(07.05)
V: Nic a nic.-grzebałam kopytem w ziemi.-Oh,popatrz, przejaśniło się.
Rzeczywiście słońce wychodziło zza burzowych chmur, Aomori jakby się ożywiła i zapytała:
A: Przejdziemy się?
V: Bardzo chętnie.-odpowiedziałam i ruszyłyśmy spokojnym krokiem.W Lesie Ciszy dobiegła do nas zapłakana Iris z Altea.
Al: Ciociu,to wszystko przez Tifa. Naśmiewał się z jej mocy, to szybkość.-powiedziała gdy Ir wpadła na mnie.Oczy miała załzawione i spuchnięte, widać było ze od płaczu nic nie widzi. Chwiała się na nogach,w końcu upadla i zaczęła leżeć.Gdy wszystko nam powiedziała Aomori pożegnała się,mówiąc ze musi porozmawiać z Tifem.Pobiegła a ja uspakajałam Ir.
V: Alteo, porozmawiaj z Iris.Ciebie posłucha,skoro jesteś jej najlepszą koleżanką.-mrugnęłam do klaczy i poszłam do groty.

Eliza- Podróż do De Niro

Rano wstałam i zdeterminowałam się. Idę do De Nira! Najpierw poszłam do groty powiedzieć o tym Hunterowi.
L: Hej, Hunter! Idę do De Nira!
H: Co?
L: Nie bój żaby zaraz wrócę.- i pobiegłam, gdy w końcu udało mi się dotrzeć do stada De Nira, od razu do mnie podbiegł.
DN: Co jest śliczna?
E: Gówno jest! Przyszłam sobie.
DN: O! Ostra jesteś, podoba mi się...
E: E.... Nie mogę jestem w ciąży.
DN: Dla mnie wszystko możesz....
E: O NIE! Odczep się ode mnie!- zaczął mnie bić, w końcu kiedy upadłam wlazł na mnie i zaczął, najpierw protestowałam, ale w końcu przestałam. Zaczęłam płakać. Spytał się mnie kiedy już przestałam płakać:
DN: Przyjemnie?
E: Tak, bardzo! - wrzasnęłam wściekle.
DN: M mmm....To dobrze...- i ugryzł mnie w szyję z całej siły. W końcu ze mnie zlazł ze mnie.
E: Mam dla ciebie niespodziankę - powiedziałam słodkim głosem i ugryzłam go z całej siły w zad i powiedziałam:
E: Szkoda, że ty De Niro nie wiesz co to znaczy kłamstwo - popatrzył na mnie jakoś tak smutno i podeszłam do niego. Od razu kopnął mnie w koronkę kopyta.
DN: Szkoda, że ty nie wiesz co to znaczy kłamstwo. - uśmiechnął się beszczelnie. Teraz leżeliśmy obok siebie. Kopnął mnie w brzuch, ale nie mocno. Zdziwiłam się.
E: Co to De Niro? Objaw litości?
DN: Oczywiście. Ja cię kocham. - zamurowało mnie.
E: Co ty....?

Część druga(22.04)
DN: Masz coś żeby tak nie bolało?
E: Tak. - polałam sobie łzami Feniksa zranione miejsce i wstałam i pobiegłam. Słyszałam, że De Niro coś woła, ale nie zwracałam na to uwagi.Biegłam do jego stada.
E: Biegnicie za mną bo De Niro was zabjie!
S: Jak to?!
E: Normalnie! Przecież wiecie, że jak tego nie zrobicie to De Niro was będzie bił. - pobiegły za mną. Biegliśmy tak długo. W końcu była wielka skała, którą przeskoczyłam. Wróciłam do Kopytnego Lasu, do groty.
H: Elizo! Jesteś! - pocałował mnie i przytuliliśmy się.
E: No jestem. Idę do Elekty.
H: Papa! - pobiegłam do groty Lasu Ciszy. Spotkałam tam Elektę.
L: Elekta! Chodż! - podbiegła do mnie.
E: Co jest Lusia?
L: Jak jesteś w ciąży to...eee...jak pójdziesz z kimś pod krzaczek...to...e...możesz mieć jeszcze jednego źrebaka?
E: Nie r....a! Nie.

Część trzecia (24.04)
L: Dzięki! - pobiegłam zadowolona do Huntera.
L: Hej, Hunter!
H: Cześć! Co robiłaś z De Niro? Zabiłaś go na początku?
L: E... Najpierw mnie bił....potem....e...mnie bił....potem....ugryzłam go tam gdzie nie powinnam....uciekłam.
H: Lusia! Powiedz prawdę!
L: Okey. Najpierw mnie bił, potem szantażował pójściem pod krzaczek, potem mnie bił i i go ugryzłam w zad potem on kopnął mnie w koronkę kopyta i w brzuch potem uciekłam.
H: Hyyy! Zabiję go!!!!!! - wybiegł z groty.
L: Gdzie idziesz?
H: Do lasu Ciszy!
L: Heh. - pomyślałam sobie, że ostatecznie mogłabym sobie pójść do De Nira z kimś żeby było bezpieczniej. Pomyślałam o Aomori, nie wiem czemu. Pobiegłam do niej.
L: Hej! Idziesz ze mną do De Nira?!
A: Gdzie?! Zwariowałaś?!
L: Nie. Masz coś robić?
A: Ostatecznie nie. Możemy iść.... - poszłyśmy do niego. Przywitał nas od samego progu.
DN: O Hej, śliczna! O masz koleżankę... - podszedł do Aomori poddał ją ogólnym oględzinom i próbował na nią wskoczyć ale się nie udało. Od razu podbiegł do mnie i wskoczył na mnie bez problemu chociaż się broniłam. Patrzyłam na Aomori a ona na mnie. Gorąco zrobiło mi się na myśl, że ona teraz tak patrzy i sobie ze mnie kpi, że jestem taka słaba.
W końcu Aomori krzyknęła:
A: Zejdź z niej ty deb*lu!
DN: A co ty chcesz? - uśmiechnął się bezczelnie.

...Aomori...(24.04)
A: Powiedziałam już. Żebyś z niej zszedł!
Ogier mnie nie słuchał. Wzięłam rozbieg i kopnęłam go starając się zepchnąć go z Elizy. Jednak na marne. Odepchnął mnie i upadłam na ziemię. Spojrzałam Elizie w oczy, a ona bezradnie wzruszyła ramionami. Widziałam w nich smutek i ból. Ale co ja mogłam zrobić? Jestem za słaba na walkę z De Niro, nawet nie potrafię go zepchnąć ! Dziwiło mnie jedynie to, dlaczego Eliza nie ucieka, wierzga , kopie itp Ja na jej miejscu robiłabym wszystko, żeby do tego nie doszło. Zszokowana wstałam i poszłam do Kopytnego Lasu.
E: MiNam, gdzie idziesz?!
A: Muszę tu zawołać Huntera ! On Ci pomoże.
E: Nie, nie idź po niego..
A: Czemu?
Eliza jednak nie zdąrzyła mi popwiedzieć, bo De Niro wreszcie z niej zszedł i przewrócił ją na ziemię przygniatając ją. Poczułam dotyk, odwróciłam się a za mną stali jego słudzy. Złapali mnie i zaprowadzili do ciemnej komnaty bez wyjścia. W krótce wrzucili do mnie też ledo żywą Elizę.
M: Eliza! Co De Niro Ci zrobił ..?
Znów mi nie odpowiedziała, nie miała siły. De Niro otworzył cele i szepnął coś jej na ucho. Starałam się coś wyłapać, ale nie mogłam. Usłyszałam jedynie, że chce mnie zabić i zostać partnerem Elizy. Wychodząc przywiązał nas do krat tak, że nie mogliśmy się ruszać. No pięknie ! Lepiej być nie może, jeszcze Eliza zemdlała z bólu...

...Eliza...(26.04)
Wychodząc przywiązał nas do krat tak, że nie mogliśmy się ruszać. No pięknie ! Lepiej być nie może, jeszcze Eliza zemdlała z bólu...
Obudziłam się jakoś tak dziwnie:
E: Yyyyy...Gzie ja do diabła jestem?!!!
M: U De Nircia.
E: A propos co się stało? - Aomori powiedziała całą historię.
E: Jak ja to kurwa wszystko przeżyłam...?
A: Nie wiem. Ale ty się wcale nie bronisz?
E: Nie wiem. Być może. Ostatecznie jestem wyczerpana. Być może mam taki dyngs, który robi, że jak czuję nad sobą ogiera to padam?
A: Ja pierdolę. Okropność!
E: Ehe... - przyszedł De Niro
DN: Jak tam piękności?
E: Okropnie. Do kiedy będziesz nas trzymał?
DN: Twoją koleżankę być może do jutra...a ciebie na zawsze.
E: Do jutra? De Niro o czymś zapominasz. Jak chcesz ją zabić już jutro to nici z gwałcenia.
DN: Ty mi wystarczasz.
E: Wątpię. Do widzenia!

...Aomori...(29.04)
A: To wszystko jest po prostu chore.. - Powiedziałam z dumą w głosie.
D: Ty siedź cicho. Elizo, więc, zostaniesz moją partnerką?
E: Co ?! Mam już partnera. Bardzo kocham Huntera.
D: Daj sobie z nim spokój..
E: Nie!
D: Więc nie pozostawiasz mi wyboru, chcesz zginąć? Na serio?
E: Nie, chce wrócić do stada.
Po tym jak Eliza to wypowiedziała na myśl przyszedł mi genialny wręcz plan. Nie mogłam go wyjawić Elizie, bo De Niro cały czas stał obok nas. Przydałaby mi się moc wysyłania myśli. Może wykorzystam jakąś z moich ? Cóż., unieruchamianie ? Mogłabym go zatrzymać i przejść gdzieś do tyłu, by nas nie słyszał. Lecz w tym wypadku wiedziałby, że coś spiskujemy. Więc może moja aura? Tak, to chyba jest dobre rozwiązanie problemu ! Zmiennokształtności raczej nie wykorzystam, chodź mogłabym się zmniejszyć i jej wszystko powiedzieć na ucho, lecz tu ogier też by się dowiedział, że mamy plan. Znajdowanie się w kilku miejscach jednocześnie, hmm ciekawe. Mogę więc się zdublować i druga ja pobiegnie szukać pomocy. Ale De Niro ją pewnie zauważy i zabije nas zanim ktoś przybędzie z odsieczą. Do De Nira na szczęście przybył jakiś inny ogier, który go od nass na chwilę wyciągną. Postanowiłam korzystać z chili .
A: Mam plan... Powiedz mu, że go kochasz, oczaruj go i powiedz, że z nim zamieszkasz. Gdy już będzie przekonany powiedz, że musisz powiadomić Kopytny Las, o odejściu. Pobiegniesz tam i wezwiesz pomoc. - Wyszeptałam.
E: Tak, dobry pomysł !
D: Jaki pomysł? Co wy knujecie?
E: Eee, nic. De Niro, muszę Ci coś wyznać... Tak naprawdę to Cię kocham. Chcę z tobą zamieszkać - Pocałowała ogiera. Wyglądało to bardzo przekonywająco i kusząco. Nie wiedziałam, że Eliza to tak dobry aktor... - Muszę tylko powiadomić, o tym stado. Zaczekasz?
D: Oczywiście kochanie, dla Ciebie wszystko! A co z nią? - Wskazał łbem na mnie.
E: No, nic.. A co ma być ?
Ogier ciężko wzdychnął i mnie wypuścił. Zdziwiłam się trochę, ale pobiegłam szybko do Kopytnego Lasu.. Eliza po pewnym czasie też tam przybyła.
A: Eliza ! I co ?
E: Nic. Zrobiłam jak kazałaś.. Tylko, że już tam nie wrócę.
A: Hah, oj biedak. Będzie na ciebie czekał w nieskończoność. Albo przyjcie tu chcący zemsty.
E: Tego się właśnie obawiam.
A: No, jeszcze wszystko się okaże...

Serafin- Zmiana z miłości

Widziałem jak Elekta zmieniła swój wygląd. Była przepiękna! A ja? Taki sobie Haflinger do niej nie pasowałem. Pomyślałem że jak wezmę łyczka napoju Brutusa to nic nie zaszkodzi.
S: Kasjo, masz może jeszcze Napój Brutusa?
K: Tak mam. Chcesz zmienić swój wygląd przecież jesteś ładny.
S: No sam już nie wiem.. Ale zdecydowałem się że jeszcze dziś będę innym ogierem.
K: Ok .
Gdy Kasja dała mi flakonik. Powiedziała żebym wziął łyka. Nagle przybiegł do mnie Sebascuit. Ale kiedy się odwróciłem byłem już inny.
Sebascuit: O pseprasam pana, pomyliłem pana z moim tatusiem.
S: Skarbie to ja - tatuś.
Sebascuit: Ale mój tatuś jest żółto-złoty.
S: Oh mały. Napiłem się łyczka Napoju Brutusa który zmienia wygląd konia.
Sebascuit: Ciociu to mój tatuś?
K: Tak to twój tatuś.
Sebascuit: Tato.. Byłeś ładny w tamtym wyglądzie nie wiem dla czego ty i mamusia zmieniliście swój wygląd.
Podbiegła do nas Ela i powiedziała:

...Elekta...(21.04)
E.Witaj synku!
Seb.Cesc mamusiu cy ty wies ze to mój tatus?
E,Teraz już wiem słonko cześc kochanie!
Pocałowałam znanego mi ogiera ,a jednek innego.
Ser.Cześć kotku jak się czujesz?
E.Dobrze.
Ser.Idziemy do Kopytnego Lasu może spotkamy Brutusa?
Seb.Tak tatusu chce zobacyc Blufusa!
Ser.A ty Elekto?
E.Z wielką chęcią tylko się nie ścigamy bo ja nie mogę.
Seb.Wiem mamusu bede mial lodzenstwo!
Ser.Wiem skarbie.
Poszliśmy więc w stronę Kopytnego Lasu.Po krótkim czasie byliśmy na miejscu.Weszliśmy do Kopytnego Lasu nad moją głową zaczoł latać Brutus.
B.Witajcie koniki kim jesteście?
E.Witej Brutusie to ja Elekta.
B.Ooo...Witaj Elekto kogo ze sobą przyprowadziłaś?
E.Moją rodzinkę.
B.Widzę po tobie ,że się zwiększy.
E.Owszem.
Ser.Witem jestem Serafin jestem partnerem Elekty.
Wtargną Serafin.
Seb.Ja jestem Sebacuit.
Powiedział zawstydonym głosem.
E.Twój napój jest bardzo miło przyjęty w naszym stadzie.
B.Widzę.
Pod wieczór wyszliśmy z Kopytnego Lasu.
E.Idziemy do Zatoki przemyśleń?
Seb.Dobze.
E.A ty Serafinie?
Ser.Tak oczywiście!
E.To ruszajmy.
O północy weszliśmy do Zatoki Przemyśleń.Na samym wejściu przywitał nas Hypnos.
H.Witam rodzinkę!Może przedstawicie się?
E.Witam to Serafin ,a to mój synek Sebacuit ja to Elekta.
H.Do jakiego stada należycie?
Seb.Z Copytnego Hałasu.
H.Co??
E.Z Kopytnego Lasu.
H.Witam co tam u Arsabell?
E.Wszystko dobrze co masz w łapce?
Ser.To Magiczne Ziółko lepiej się odsuń.
Powiedział szeptem.
E.Żegnam Cię Hypnosie choś synku.
H.Gdzie idziecie?!
Nie zdążyłam odpowiedzieć bo przekraczaliśmy granicę.Kiedy dotarliśmy do stada obudził się Faraon.
E.Śpij my też się kładziemy.
F.Dobra dobra noc.
Po kilku minutch wszyscy zasneliśmy.

...Serafin...(16.05)
Nagle obudziło mnie dziwne uczucie. Wstałem. Nie chciałem budzić Eli więc sam postanowiłem zobaczyć co takiego dziwnego mnie obserwuje i nie daje mi spać. Gdy się odwróciłem zobaczyłem końskiego ducha. Przestraszyłem się.
S: Kim ty jesteś?!
(Klacz): Nie pamiętasz mnie Serafciu?
S: Nie!
(Klacz): Ależ jestem Clover.
S: Yyy..?
(Klacz): Głuptasie.. Przecież byłam twoją dziewczyną kiedy byliśmy źrebakami.
S: Pomyliłaś mnie z kimś..
(Klacz): Nie.. Jestem duchem.. Śledziłam cię odkąd umarłam. Początki twojego bycia w stadzie. I odkąd.. Hyh.. Spotykałeś się z tą Elektą!
S: Jestem z Elektą. I przy niej czuje się jak szczęściarz. Jest piękna i inteligentna..
(Klacz): Przyszłam po ciebie..
S: CO?! Nigdzie z tobą nie idę!
(Klacz): Myślałam że mnie kochasz i że za mną tęsknisz. Mogli byśmy być razem. Jak kiedyś. Jak duchy.
S: Clover ja naprawdę kocham Elektę. I nie ważne co działo się kiedyś kiedy byłem z tobą. Po prostu mnie zostaw.
Klacz uciekła zapłakana w stronę lasu. Potem zniknęła. Ja wróciłem do Eli i moich dzieci. Trochę przygnębiony że tak potraktowałam Clover ale.. Bałem się że to dopiero początek i że Clover wróci.
E: Serafin co się stało?
S: Nic, śpij kochanie.

Altea-Szczęśliwy dzień

Zastanawiałam się zawsze dlaczego Typhon mnie tak bardzo nie lubi..Za to mam Kyara którego bardzo kocham nad życie,Pewnego słonecznego dnia poszłam się zapytać Kyara :
A: Hej kochanie.
K: O witaj piękna.
A: Przestań bo zawstydzę się. -Klacz się uśmiechneła.
K: Haha,co cię tu sprowadza?
A: Chciałam się zapytać czy nie przeszedł byś się ze mną.?
K: Z tobą na koniec świata.
A : A jesteś odważny?
K: Pff...Jasne że tak.
A: To chodź ze mną na moczary.
K: Kochanie zwariowałaś!?
A: Nie..
K: Dlaczego chcesz tam iść!?
A: Bo można tak różne piękne okazy zwierząt zobaczyć,a ja chce właśnie je zobaczyć.
K: Ale przecież mamy zakaz tam chodzić..
K: Altea,Musimy tam iść?
A: Jeśli nie chcesz to nie.
K: Ale ja cię samą tam nie puszczę!.
A: Ale ja sobie dam rady.
K: Nie! Jeśli coś ja idę z tobą!
A: To chodź.
Poszliśmy do tych okropnie cuchnących moczar..Weszliśmy do środka powiedziałam:
A:Kyar..?
K: Tak?
A: Patrz tam jakie piękne!
K: Ale co?
A: No tam, sarny !
K: Ale sweet!
Poszliśmy dalej gdy zobaczyliśmy piękną rodzinę zająców :
A: Kyar,spójrz jaka piękna rodzinka! KLIK
K: My też kiedyś taką stworzymy.
A: Hehe tak.
K: Wracajmy co?
A : No okey.
Więc powoli wracaliśmy ku wyjścia z moczar.Nagle zobaczyliśmy jak coś rusza się w krzakach :
A: Kyar Stój!.
K: Dlaczego?
A: Cicho!.
K: Czemu.!
A: Zamknij się.!
A: Ojej,Patrz jaki słodziak : KLIK
K: Słodziak to z niego jest.
A: No.
Gdy dotarliśmy do domu Kyar zapytał się mnie:


...Kyarameru...(21.04)
K: Czy tobie też wydaje się, że twój brat i moja siostra mają się ku sobie?
A: Hahaha, Co takiego?
K: Wydaje mi się, że kiedyś będą razem. Oboje mówią, że są kumplami, ale to dosyć podejrzane.
A: Haha, no nie wiem w sumie z Deą, nigdy nie miałam jakiś świetnych kontaktów. Ona zawsze była taka inna.
K: Jaka inna?
A: No, jak byłam mała to się jeszcze ze mną bawiła i z tobą, opiekowała się nami, a teraz jakoś tak to się rozeszło.
K: W sumie masz rację. Trochę się zmieniła, ale wiesz co?
A: Hmmm?
K: Może byś ją jakoś tak podpytała, o swojego brata?
A: A ty zapytaj Tifo!
K: No pytałem, to powiedział, że są kumplami i zmienił temat…
A: Hehe, tak on zawsze jak nie chce o czymś mówić, zmienia temat.
K: A wiesz co?
A: Co?
K: Kocham Cię.
A: Haha, ale jesteś słodki! Ja Ciebie też! 
K: Wiem.
A: Haha i jaki pewny siebie, a wiesz co?

...Altea....(07.05)
K: Co?
A: Myślałam nad zmianą imienia.
K: Altea! Nigdy w życiu ci na to nie pozwolę.!
A: Ale Kyar...- Ogier przerwał mi
K: Nie!.
A: Ale..A...le.
K: Nie ma mowy.
A: Oh.. No dobra..A nad zmianą wyglądu?
K:Nie ..
A: O kurcze zapomniałam..
K: O czym?
A: Obiecałam mamie że zaopiekuję sie Biuty..
K: Dobra leć.
A: Pa kochanie!-Pocałowałam ogiera w polik..
K: Pa.
Poszłam do mamy bo obiecałam że zaopiekuję się siostrą.:
Al: Mamo już jestem!
A: Córciu weź małą nad wodospad..
Al; Dobra
Wziełam Biuty i poszłam nad wodospad. :
A: Biu chodź do wody
B: Ale ja sie boje..
A: Nie bój się!
B: dobze
Bawiłyśmy się we wodzie długo aż postanowiliśmy wrócić do domu , położyliśmy sie spać w naszej grocie ..

sobota, 20 kwietnia 2013

Arsabell- Napój Brutusa

Postanowiłam zmienić maść ponieważ zawsze biała i biała będzie mi tylko brakowało śnieżynki, ale to już nie ważne..Poleciałam do Kasjopei :
A : Kasjopeo!
K : Tak?
A : Dasz mi jeden flakonik Napoju Brutusa ?
K : Jasne,co chcesz zmienić wygląd?
A : Całkowicie i maść i wygląd ..
K : A to dlaczego taka zmiana ?
A : A tak o..zawsze biała i biała chce czegoś nowego spróbować ..
K : To życzę powodzenia!
A : Dzięki!
I podała mi falkonik .. Poleciałam nad wodospad .. Gdy doleciałam wypiłam ten napój był ochydny! Powiedziałam : Łał, ale się zmieniłam. Idę do Troka..Gdy dogalopowałam do niego zrobił strasznie dziwną minę..
T : Odsuń się , nieznajomo !
A : Tor, to ja Arsabell.
Wtedy Tor zamilczał .. Zapytałam się..
A : Tornado co ci jest, nie podobam Ci się?
http://www.gogypsy.com/gypsyvanner/wp-content/uploads/2011/06/328SundanceKid-web-231.jpg
...Tornado...(21.04)
T: Podobasz, podobasz. Ty zawsze będziesz mi się podobać.
A: Naprawdę?
T: Tak, kochanie.
A: To czemu zrobiłeś taką dziwną minę?
T: No, bo nie jesteś biała.
A: Wiem!
T: A gdzie moja śnieżynka? -ogier zrobił smutną minę
A: A no, już jej nie ma.
T: No właśnie. -powiedział smutnym głosem
A: Oj, nie smutaj!
T: No dobrze, jeśli tobie się podoba to mi również.
A: Czyli tobie się nie podoba?!
T: Przecież ja tego nie powiedziałem.
A: Ale miałeś to na myśli! -klacz zaczęła płakać i uciekła.
No nie! Znowu to samo! Ahh... te klacze... Niedługo to nic nie będę mówić, bo znów znajdzie jakieś negatywy. Pobiegłem za moją śnieżynką, ehem, ehem... znaczy się no ....ymmm... za Arsabell. Nic mi innego nie przychodzi do głowy. W końcu ją znalazłem.
T: Kochanie!
A: Tak? -powiedziała przez łzy.
T: Podobasz mi się taka jaka jesteś, czy też zmienisz wygląd czy nie. Prawda, podobają mi się białe klacze, ale wygląd nie jest najważniejszy. Kocham Cię za twoje wnętrze.
A: Tor?
T: Tak, kochanie?
A: Kocham Cię! -klacz przytuliła się do karego ogiera.
T: Ja Ciebie też kocham, obiecaj mi, że już nie będziesz tak często płakać.
A: Postaram się.
T: Nie staraj się, tylko nie wymyślaj czegoś, czego nie powiedziałem.
A: Ale tak myślałeś.
T: Gdybym tak myślał, to bym Ci to powiedział. A powiedziałem?
A: No nie.
T: No też właśnie. A tak w ogólne to skąd możesz wiedzieć co myślę?

...Arsabell...(21.04)

A: Postaram się.
T: Nie staraj się, tylko nie wymyślaj czegoś, czego nie powiedziałem.
A: Ale tak myślałeś.
T: Gdybym tak myślał, to bym Ci to powiedział. A powiedziałem?
A: No nie.
T: No też właśnie. A tak w ogólne to skąd możesz wiedzieć co myślę?
A:Tak mi na myśl przyszło,Takie uczucie jakieś..
T: Nic takiego nie mówiłem i nawet nie zamierzałem..
A: No dobrze , wybrałam już imię dla źrebaka ..
T: To słucham :)
A: Jeśli to będzie klaczka będzie się nazywała Nirvana a dla ogierka Zefir lub Argor ale tego jeszcze nie wiem.
T: Nawet złe nie są..
A: No..
T: Może pójdziemy się gdzieś przejść?
A: Jasne,ale gdzie?
T: Może..Hmm pomyślmy...Nad wodospad !
A : Okey.
Więc poszliśmy powoli stępem dlatego że za kilka dni urodzę to nie mogę galopować.Gdy już tam doszliśmy Tor wszedł do wody i powiedział :
T: Chodź kochanie!.
A: A woda jaka?
T: Letnia,No chodź że.
A : Okey już wchodzę..
Po chwili znalazłam się w przyjemnej wodzie.. :
A: Tor a my się nie przeziębimy bo wiesz no jest jesień..
T: Wiesz sam nie wiem..
A : To może wyjdźmy z tej wody i pójdźmy na łąkę.
T : Okey..
Poszliśmy na łąkę aby odpocząć zobaczyłam tak samą Valerie pasącą się,Podbiegłam i się zapytałam:
A : Rie kochana co się stało.?

...Valerie...(21.04)
V. Mi? Nic a nic. - usmiechnelam sie.
A. Czemu sie tak sama pasiesz?
V. Nie wiem,nie mam co robic... - odparlam.
A. No to chodzmy do lasu ciszy. - powiedziala zamyslona.
Czemu nie? Z arsa zawsze milo sie spedza czas.
V. No dobra. - usmiechnelam sie, klacz odwzajemnilamoj usmiech i poklusowalysmy.
Gdy doszlysmy na miejsce po drugiej stronie drogi Minam krzyczala do Layli i na cos pokazywala. Boze,Matt i Drieen bawia sie pod gniazdem szerszeni!Arsa zaniepokojona tez to zauwazyla.
A. Valerie....
Pobieglam,wiem moge byc lekkomyslna. Ale tutaj chodzilo o moje zrebaki. Nie! Galaz nie wytrzymala,piekla!Bieglam najszybciej jak umiem,dawalam z siebie wszystko. Udalo mi sie,odepchenlam zrebaki. Jednak...Au..okropny bol w plecach. Arsa krzyknela,szerszenie zaczely mnie rzaadlic,zrebaki plakaly. A pozniej nic,zupela nicosc. Obudzilam sie w grocie medykow,nade mna stala Arsa:

...Arsabell...(07.05)
A: Rie.? Nic ci nie jest?
V: Nie tylko..Boli trochę..
A: Oj będzie dobrze.
V: Też mam taką nadzieje, jak źrebaki?
A: Dobrze ty lepiej odpoczywaj
V: Dobrze
Valerie odpoczywała ja poszłam do Lusi spytać się czy jest lepiej.:
A: Lusia co jej jest? Jest już lepiej?
L: Tak miała sporo szczęścia.
A: Uff.. To dobrze.
L: No
A: Dobra Lusia spadam.
L: Pa
Pogalopowałam do swojej groty aby zrobić porządek..Po kilku dniach Ria wyszła od medyków zaraz poleciałam do niej i się zapytałam:
A: Rie jak tam?
V: Już jest o wiele lepiej.
A: Chodź pójdziemy na łąkę.
V: Dobra
Poszliśmy na łąkę aby się najeść, Valerie czuła się i niebo lepiej. 

Layla-Valerié

Gdy się obudziłam, zauważyłam, że przed moją grotą stoi jakaś kara klacz.Wstałam i powiedziałam:
L:Hello? Czy my się znamy?
V:Tak to ja Rié
L:O mój Ra! Rié!!!
V: No co?
L:Fajna maść!
V:Dzięki, wszystko zawdzięczam...
I jej przerwałam
L:Fajne! Też tak chcę!- i zaczęłam ją oglądać ze wszystkich stron
V:Lay spoko, to dzięki Napojowi Brutusa
L:Jej!- i usiadłam ze zdziwienia
I nagle zaczęło Rié burczeć w brzuchu
L:Uuuu ktoś chyba dziś nic nie jadł
V:No nie przesadzaj! Nie jest aż tak źle!
L:Jest jest!
V:Okey ja idę nad łąkę, idziesz ze mną?
L:Chętnie- i mi też zaczęło burczeć w brzuchu
V:Hehe
I tak poszłyśmy nad łąkę się popaść.Po tym ułożyłyśmy się wygonie pod drzewem i zasnęłyśmy.Rié przed drzemką powiedziała jeszcze:

...Valerie...(24.04)
V. Dzięki za śniadanie. - zaśmiałam się i usnęłam niczym kamień. Po kilku godzinach wstałam wypoczęta aż w końcu zauważyłam dwa obce konie gapiące się na mnie i Lay.
R. Oh,matko boska! Kim wy jesteście !? - krzyknęłam zadziwiona.
Moim krzykiem obudziłam Lay,która tak samo zadziwiona wpatrywała się w konie.
I. Mamo,to ja Iris a to jest Devo.- Dev prychnął.
D. Jak własnych dzieci poznać nie możesz.
R. No nie wiem ! -zaśmiałam się z Layla.
L. No wiecie,ja już pójdę. Pa ! - i pobiegła.
R. Jejku,jesteście śliczni. - pocałowałam ich po policzkach.
D. Mamo,przestań bo się zawstydzę...- i zaczęłam się śmiać,ten wyraz jego twarzy..nie do pobicia ! W końcu źrebaki poszły a ja zostałam.Nudziło mi się wiec,poszłam spać. Znowu..wiec po pieciu minutach sie obudzilam. W pewnym czasie doszedł do mnie Onew i rozmawialiśmy o Iris i Devie.

Valerié- Napój Brutusa

No wiec..trzeba bylo czyms zmyc dawne brudy..a mianowicie..myslalam nad zmiana masci. Pobieglam do Kasji po eliksir, znalazlam ja lezaca na skale z..pegazem ?
V. Hej Kasju,kto to jest ?
K. Witaj Rie,to moja coreczka Kornelia - powiedziala z ogromna czuloscia do Kornelii.
V. Boziu..jaka jestes cudna,zakochalam sie w niej od pierwszego wejrzenia! - krzyknelam. kasja zrebaka miala serio CUDNEGO. Wspaniala ta jej Kornelia..a te skrzydelka!Ohhhh..
K. A wlasciwie po co przyszlas?
V. Po napoj Brutusa.
Ko. Mamus,moge ja przyniesc cioci? Prosze.
K. No dobrze,lecz uwazaj.
Kornela poszla,a po chwili wrocila niosac w butelke z eliksirem.
V. Dziekuje Kochana.
Ko. Prosze ciociu.
K. Wypij teraz chce pierwsza ujzec rezultaty.
Chwycilam buteleczke i wypilam szybko,eliksir mial smak slodko - gorzko- kwasny. Nie taki zly.
K. Wooow. Rie,super.
I pokazala na wode,bym mogla sie w niej przejzec..bylam zachwycona rezultatami.
V. Jeeejuu..dzieki Kasja,lece juz.
Po drodze spotkalam Onewa.
V. Czesc Onew!
O. KIM TY JESTES? - zapytal zdziwiony...
V. Ach no tak,zazylam eliksiru Brutusa. To ja Rie.
...Lee Jinki...(20.04)
O : Valerie ?
V : Tak, to ja.
O : Jesteś piękna.. Zawsze byłaś!
V : Dziękuje - Klacz się lekko zarumieniła.
Okropnie ciekawiło mnie co jest z nią i z Magnumem, ale nie chciałem pytać. Nie chciałem, żeby myślała, że jestem, aż tak ciekawski. Nie może tak dalej być. On nie może wygrać , muszę walczyć, o Valerie !
O : Rie, muszę Ci coś powiedzieć, a właściwie Ci coś pokazać.
V : Co takiego ?
O : Chodź za mną to zobaczysz. Odkryłem to niedawno.
I pobiegłem w stronę Moczar, klacz dotrzymywała mi kroku .
V : Moczary ? Co może być takiego fajnego w tym miejscu ?
O : Jeszcze zobaczysz ..
Wychodząc z Moczar naszym oczom ukazał się wspaniały widok. Las, niby zwykły. Jednak nie.
V : Piękne. Ale.. czemu te drzewa mają liście ?
O : Cały urok tego lasu polegana tym,że drzewa tu rosnące nie gubią liści. Przez cały rok mają piękne,czerwono-niebieskie liście.
V:Wejdziemy w głąb ?
O : Pewnie.
Podeszliśmy do pierwszego drzewa z brzegu. Zaczęliśmy się bawić i ścigać jak dzieci, oczy mi się śmiały aż , gdy widziałem Valerie w tak dobrym humorze. Wyczułem moment.
O : Muszę Ci coś powiedzieć.
V : Tak ?
O : Wiesz, dołączając do tego stada miałem pewien dylemat. Gdy myślałem,że go rozwiązałem okazało się, że jest jeszcze gorszy. Teraz już wiem,jak go rozwiązać. Wymyśliłem to właśnie w tym miejscu , w którym stoisz. Valerie, nigdy nikomu nie pokazywałem tego miejsca. Ale poczułem,że tobie mogę zaufać. Czy się nie mylę ? Przejdźmy więc do rzeczy. Rie! -Wyjąłem z krzaków wisiorek. Miał zawieszkę z czerwonym sercem wyciętym z jednego z liści drzewa pod którym stoją. Nałożyłem go na klacz. W tym momencie zaczął padać deszcz.
O: Zaczekaj tu .
Poszedłem w głąb lasu. Bezmyślnie wyrwałem młode,rosnące drzewko. Miało ogromne liście. Podeszlem do klaczy i jej to podalem. To bylo coś jak.. parasol.
W tedy wyciąłem na drzewie napis :

''bioneun jeonyeog geunyeo moseub boatjyo..
oraejeon buteo bogo sipdeon geunyeoreul..
usani eobtneun geunyeoege marhaetjyo..
nae usansogeuro geudae deureooseyo
nan sarange ppajyeotne..
I Love Rain. I love You.''
V : Co to znaczy ? - Zapytała.
O : W tłumaczeniu ? Zobaczyłem Cię w deszczoy dzień, wystarczyły trzy sekundy. Dźwięk deszczu. Moje drżące serce. Zakochałem się. Kocham deszcz, kocham Cię.
Klacz na to powiedziała :

...Valerie...(20.04)
V. Boże Onew...ja..ja..nie wiem co powiedzieć...ja kocham Ciebie tez ! - powiedziałam drżąc z podekscytowania.
O. Zimno ci ? -zapytał ogier,a po chwili pocałował mnie.
V. Nie, nie jest mi zimno. -powiedziałam.- Ten tekst...był wspaniały.
O. Heh. - zaśmiał się.
V. Może już wracajmy do stada?
O. Masz racje, chodźmy.- i pokłusowaliśmy razem,stykając się bokami.Po drodze wiele rozmawialiśmy.
O. Czyli mogę cie nazwać teraz swoja partnerka? -zapytał radośnie.
V. Tak,tak możesz. - zaśmiałam się.
Arsabell nas zauważyła i podbiegła śmiejąc się.
A. Gratulacje!
O. Heh..dziękujemy. - uśmiechnął się.
V. Jestem zmęczona. -powiedziałam,ziewając.
O. Wiec chodźmy,do naszej groty.
V. Dobrze.
Po chwili byliśmy na miejscu, powiedziałam Onewowi "Dobranoc" i zasnęłam. Obudziłam się rano wypoczęta i radosna. Onew właśnie wchodził do groty w towarzystwie Iris, Deva, Matta i Drieen. Źrebaki podobno zauważyły go na spacerze i chciały się bawić,a później on je tu zabrał bym mogla się z nimi bawić. Zaczęliśmy się bawić dwie godziny w chowanego,ale później wszyscy zmęczeni położyli się pod jabłonią. Onew zerwał nam po kilka jabłek, które chętnie schrupaliśmy. Źrebaki pobiegły do Sebastiana a ja zaczęłam z Onewem skubać trawę.Podbiegł do nas Tifo,goniony przez 'stado' źrebaków. Oburzony zaczął tłumaczyć,ze źrebaki bawią się w wilki a on niby jest zwierzyna,co nas ogromnie rozbawiło.

...Typhon...(21.04)
T: No weźcie coś zróbcie!
V: Hehe, niby co?
T: No zabierzcie te bachory, się na mnie uwzięły!
L: Ej, ej! Nie bachory! Tylko źrebaki!
T: Mniejsza z tym! Zabierzcie to ode mnie!
V: Hehe! No dobrze. Dzieci dajcie odpocząć Tifo.
Ź: Ale on nam dokucał!
L: Co?! Typhon!
T: Co?
L: Co zrobiłeś maluchom?
T: Ja? Nic,
Ź: Nie plawda!
L: Hmm, słucham?
T: Oj dajcie spokój.
V: No? Co im zrobiłeś?
T: O jejku! Wielkie mi rzeczy!
V: Kochani, co wam zrobił Tifo?
Seba: Mówił, że jesteśmy wolni.
Iris: A to wcale, nie plawda!
T: Jak nie? Biegacie jak żółwie! O ile żółwie w ogóle biegają.
Źrebaki zaczęły płakać.
L: Typhon! No i widzisz co zrobiłeś?
V: No właśnie! Mógłbyś być milszy dla dzieci!
T: Pfy! Jasne, jasne! Wszystko na mnie! To nie moja wina, że są tacy wolni.
L: Dobra, skończ! Weź spadaj, bo pogarszasz sytuację.
T: Z przyjemnością!
I srokaty ogier pobiegł w swoją stronę, a Onew z Valerie próbowali pocieszać źrebaki.

...Lee Jinki...(21.04)

O : On już taki jest. Nie płaczcie.
M : Ale.. My nie jesteśmy wolni, nie ?
O : Pewnie , że nie !
I: Nie kłamiesz wujku ?
O: Nie kłamię. Mogę wam to nawet udowodnić.
D: A jak ?
O : Scigajmy się do tamtego dębu - Powiedziałem wskazując drzewo.
Ź : Dobrze !
I przyjęliśmy pozycje. Dałem więc znać Valerie, by powiedziała ' start'. Klacz krzyknęła, a źrebaki wystartowały. Miałem zamiar być specjalnie wolnym , żeby mogły wygrać. W przypadku Matta nie musiałem. Wystartował jak rakieta i pierwszy był na miejscu. Czyżby to była jego moc ?! Tak wcześnie się ukazała? Zwolniłem , a źrebaki doleciały do drzewa.
M: Woo ! Wygrałem !
O : Valerie , widziałaś to ?!
V : Tak..
O: Czy myślisz,że to jego moc ? 

...Valerie...(21.04)
V. Nie jestem pewna...
O. Moc szybkosci...ciekawe.
V. Moze po prostu szybko biega?
  Zamyśliłamsie,to bylo raczej nie mozliwe. 17 sie urodził,a dzis jest 21...
Nie wiem.
V. Matt,czy tz odkryles jakies moce ?
M. Mamus nie wiem. Po plostu sybko biegam.
V. Ahaa...
D. Mamo! Czemu nie nie mass drugiej mocy?
V. Kochanie,po prostu jej nie odkrylam.
D. Aha...
V. Idzcie sie bawic,no juz! - zaczelam sie smiac. - bo pozniej po nocach latacie.
Nagle wpadł na nas Serafin.

...Serafin...(24.04)
S: Przepraszam was bardzo. Ale od rana jestem taki wpadający.
V: Nic nie szkodzi.
S: Rie to ty? Gdzie ta biała klacz się podziała?
V: Hehe.. To ja Serafin.. Valerie
S: Ładna teraz jesteś ale..
V:Ale?
S: No bo zawsze byłaś białą klaczą. Nie wiem czy się przyzwyczaję do nowej Rie.
V: Przyzwyczaisz, przyzwyczaisz
S: Mam nadzieję. To ja już muszę iść. Pa Rie!
V: Pa!

Alhatal- Poznać stado

Dzisiaj obudziłem się i stwierdziłem, że tak naprawdę to tak dobrze nikogo nie znam w naszym stadzie. Postanowiłem, więc poznać kilka koni lepiej. Poszedłem w miejsce gdzie rosną jabłonie, a tam spotkałem klacz. Jakąś młodą, wołali chyba na nią Dea. Chciała zerwać jabłko, ale jej nie wychodziło. Cóż jestem od niej trochę wyższy, więc postanowiłem pomóc. Zerwałem jabłko i dałem jej.
D- Dzień Dobry, Alhatal. Dziękuję.
A- Nie ma za co.
D- Jest, inaczej byłabym głodna.
A- Heh, no dobrze. Długo jesteś w tym stadzie?
D- No tak od urodzenia, czyli ok. rok
A- Aaaa, no to sporo.
D- Nom, a ty?
A- Ja krócej. A ty masz na imię Dea, prawda?
D- Deadia vel Duma, ale tak wołają na mnie Dea.
A- Hehe, bardzo ładnie. Jak nazywa się twoja maść, bo nawet nie wiem, heh.
D- Gniadotarantowata. Twoja chyba Siwa Jabłkowita.
A- Dokładnie. O patrz ktoś idzie, kto to?
D- Typhon, syn Tora i Arsy.
A- A no, tak kojarzę go już.
D- Hej Tifuś!
A- Witaj Typhon!

...Typhon...(21.04)
T: No siemacie!
A: Jestem Alhatal.
T: No to fajnie Alek. Ja Tifo.
A: Jak już to Al, okey?
T: Spoko Alek, wyluzuj.
D: Hehe! Taj, mógłbyś ogarnąć.
T: Ooo, ty no laska! Fajne przezwisko.
D: Hah! A w łeb byś nie chciał?
T: Grozisz mi?
D: Tak, grożę!
T: Ale się boję... aaa?
D: Tak? -wtedy Dea użyła swojej mocy Torturowania Umysłem.
T: Ała, ała ... no dobra, dobra....
D: No, więc bądź grzeczny.
T: Pfy! A mówiłaś, że używasz mocy tylko w ważnych sytuacjach.
D: No, a czy ta nie była ważna?
T: ymm... nie?
D: Jak nie?
T: No, nie eee ...
A: Dobra, uspokójcie się. Dea?
D: Tak?
A: Tak właściwie, co ty mu zrobiłaś?
D: A nic.
T: Jak to nic! Ona mnie torturuje!
A: Torturuje? Niby jak?
T: No, umysłem!
A: Dea? Ty masz moc Torturowania Umysłem?
D: Tak, a co?
A: Nic, po prostu ciekawa zdolność.
D: Heh, wiem. Przydaję się na takiego jednego osobnika.
T: Ej, ej! O kim ty mówisz?

....Deadia vel Duma....(21.04)
D: A taki jeden, karosrokaty, potężny, całkiem przystojny, ale nie znasz go, to po co ja Ci o nim będę mówić.
A: Hahaha, czuję podstęp.
T: Tsaaa, nie no chyba też go kojarzę, czy on czasem nie jest synem jakiejś pary alfa.
D: A właściwie chyba jest, ale nie zachowuje się jakby był.
T: To jak się niby zachowuje?!
D: Jak kilku miesięczny źrebak, ale to w sumie nawet fajne.
A: Hahaha, ja nie wiem co wy bierzecie, ale się tym podzielcie.
D: Wiesz, no młodością się nie lubimy dzielić.
A: Twierdzisz, że nie jestem młody? Mam 4 lata!
T: A to stary zad jesteś.
A: Haha, no jasne, nie powiedział bym!
D: Myślę, że stare zady nie bawią się w pogryzanego berka!
A: Taaaak?! – Alhatal mnie lekko ugryzł, Ganiasz !!!
D: Ałaaa! Taj strzeż się, uścisku moich siekaczy !
Bawiliśmy się tak dłuższy czas. Teraz to naprawdę poczułam się jak kilkumiesięczny źrebak. Wszystkie moje zmartwienia gdzieś odeszły i było tak bezproblemowo. Po tej zabawie wszyscy byliśmy padnięci, więc położyliśmy się pod jakimś drzewem. Tifo nagle zaczął się śmiać, więc zapytałam:
D: Z czego rżysz?

...Typhon...(23.04)

T: Haha! Nie no, bo haha, przypomniało mi się hahha coś ....
D: A co takiego?
T: A nie ważne, hahaha!
D: Gadaj!
T: A ty Alek? Jak długo jesteś w stadzie?
A: A no, nie za długo.
D: Ej, Taj! Z czego się śmiałeś?
T: No to może Cię oprowadzimy? -powiedział do ogiera.
A: Dobry pomysł!
D: Taj! Czy ty mnie słuchasz?!
T: Dea, chodź pokażemy Alkowi nasze tereny!
D: Pfy!
Zaczęliśmy oprowadzać Alhatala po naszych terenach.
T: No to tak! Jesteśmy teraz w Kopytnym Lesie, po prawo masz Moczary. Strasznie tam śmierdzi, więc tam nie idziemy. Po lewo jest Las Marzeń, trochę schizowany jakiś.
A: Schizowany?
D: No tak! Wchodzisz sobie tam i nagle masz halucynacje, oczywiście wszystkie są bardzo fajne. Lubię tam łazić i gadać z tatą.
A: Z tatą?
D: Nom! Ale oczywiście to tylko na niby, ale i tak fajnie.
A: Aha.
T: No! A tam (na południe od Kopytnego Lasu) masz Łąkę Miłości a obok niej po lewej stronie Las. Tam też nie idziemy, bo nudno.
D: Wcale nie, ładnie tam jest.
T: Chyba dla klaczy.
D: Chcesz w łeb?
A: Dobra, dobra nie kłóćcie się!
T: No to chodźmy nad wodospad! -poszliśmy na północ.
D: Po prawo jest Lecznicza Grota, jakbyś był chory czy coś to idziesz do medyków.
A: Aha.
T: No! A po lewo jest łąka, to tam wiesz. -udaliśmy się w jej kierunku. Gdzie spotkaliśmy resztę stada.
D: No widzisz, tutaj se konie jedzą trawkę!
T: No! A na północ masz Las Ciszy, jakbyś lubił źrebaki.
D: A za Lasem jest pracownia mojej mamy i moja chata!
A: Okey, dziękuję wam!
T: Nie ma sprawy! A może chcesz coś jeszcze wiedzieć?
A: Nie dzięki, już pójdę.
T: Okey to pa! Ja również pójdę już do siebie.
D: No to cześć!

Od Iskry

Urodziłam się u ludzi i tam spędziłam ok. 3 lat życia. Odstawili mnie od matki w wieku jednego miesiąca nawet nie wiem jak się nazywała. O ojcu też mi nic nie wiadomo. Jako źrebak byłam beztroska i robiłam co chciałam.
Niestety gdy skończyłam jeden rok , zaczęły się dla mnie ciężkie czasy. Większość koni ujeżdżane jest w wieku 2 lat , 3 lat albo nawet i więcej. Mnie postanowili ujeździć gdy miałam rok. Udało im się , przyznam szczerze nie chciałam z nimi walczyć. Myślałam , że skoro tak łatwo dałam się okiełznać to może będę lepiej traktowana. Jak się później okazało było jeszcze gorzej. Pracowałam po 6 godzin dziennie ponad siły , niezależnie czy gorące lato czy sroga zima. Znałam wtedy chłopaka. Był jako jedyny bardzo miły dla mnie i gdy na mnie jeździł nie męczył mnie dzikim galopem. Pewnego dnia wyjechał na mnie na oklep w teren. W jednym miejscu stanęliśmy i zsiadł ze mnie. Zdjął uzdę i poklepał mnie po szyi. Usłyszałam jak woła : 'Jesteś wolna biegnij!'. Pogalopowałam w las posmakować wolności. Nagle ujrzałam potężnego karego ogiera. Postanowiłam podejść i spytać czy nie zna jakiegoś stada.
I: Cześć - zawołałam
T: Witaj, kim jesteś? - spytał
I: Iskra , szukam stada a ty to kto? - przedstawiłam się
T: Tornado , ogier alfa stada z Kopytnego Lasu. - odparł
I: Jakie stado? - spytałam
T: Stado z Kopytnego Lasu , chciałabyś dołączyć? - spytał
I: Tak , nawet bardzo - ucieszyłam się bo znalazłam nowy dom


Odeszła dnia 21.05.2013r

Aomori- Diamentowy Pył

Postanowiłam przejść lekką przemianę. Chodziło mi oczywiście o Diamentowy pył. Ale nie .. Wybiorę się do Kasji jutro, dziś już na to za późno. Weszłam do mojej przytulnej, ciepłej groty i zasnęłam. Gdy obudziłam się rano zauważyłam ogromne oczyska wpatrujące się we mnie. Przestraszyłam się, wstałam na równe nogi i odsunęłam o kilka kroków w tył. Uf, to tylko Layla!
L: Przepraszam, nie chciałam Cię wystraszyć.
M: Nic się nie stało. Po co przyszłaś?
L: Masz na dzisiaj jakieś plany?
M : Noo, miałam iść do Kasjopei po Diamentowy Pył ..
L: Aha. -Powiedziała ze smutnym wyrazem pyska.
M: A co chciałaś?
L: Nadal jestem podekscytowana ostatnią przygodą! Wybierzesz się ze mną na Moczary?
M : Dzisiaj? Dobra,  czemu nie. Tylko jak wrócę od Kasji, zaczekaj tu.
L: Dobrze.
I wybiegłam z groty prosto do Turkusowych Źródeł. Biegłam jak na oślep. Śpieszyłam się. Po drodze przewróciłam kilka koni, zatrzymałam się i przeprosiłam, co mnie opóźniało. Zatem śpiesząc się byłam wolniejsza. To nie ma sensu. Gdy dotarłam na miejsce weszłam do groty Kasjopei. Dalej zobaczyłam ją i małego... pegaza?! Nie pytałam nawet, nie chciałam być wścibska.
M: Kasjopeo, mogę Diamentowy Pył?
K: Tak, tak. Zaraz przygotuję. - I weszła w głąb.
Podeszłam do małego pegaza i się nad nim nachyliłam. Była piękna. Zwłaszcza rozczuliło mnie to, jak kichnęła. Usłyszałam jak Kasja wraca więc się od niej odsunęłam. Podała mi mały flakonik, który wzięłam do pyska. Ukłoniłam się i pobiegłam do Layli. Tym razem wolniej, żeby go nie potłuc. Przed wejściem do środka wypiłam miksturę. Layla mnie usłyszała i wyszła.
M: To idziemy?- Zapytałam.
...Layla...(20.04)
Aomori wyszła z groty, oniemiałam i po chwili dodałam:
L:O mój Ra!
M:Słucham?
L:Wyglądasz prześlicznie!
M:Dziękuję Lay
Po tym wypowiedzeniu poszliśmy na moczary.Po naszej ostatniej przygodzie muszę zobaczyć czy on tam znowu jest.
Poszliśmy na moczary i go tam nie było, lecz zobaczyliśmy tym razem granatowo-brokatowy piękny kwiat.
L:Jak myślisz zerwać go?
M:Hmmm no nie jestem pewna
L:Oj, daj spokój co nam może się stać?
M:Ty już dobrze wiesz co!
L:Echhh wiem
I nie zerwaliśmy tego kwiatu.Poszłyśmy dalej w głąb moczar.Po chwili ujrzałyśmy tam Tornada i przywitałyśmy go serdecznie:
L:Siema Tor!
M:Cześć Tor!
T:Witka!
I wtedy Tornado powiedział:

....Tornado...(21.04)
T: A co wy tutaj robicie?
A: A tak poszłyśmy się przejść.
T: Na Moczary? Coś zbyt często tutaj spacerujecie.
L: To nasze ulubione miejsce, więc czemu mamy tu nie przychodzić?
T: No nie wiem, może wam się coś stać?
A: Oj, daj spokój Tor. Umiemy sobie poradzić.
T: Haha! Tak jak ostatnio?
L: O czym ty mówisz?
T: Hmm... Rysie?
A: Eee tam! Ale widzisz, poznaliśmy Abarisa!
T: Hehe! A no, no. A w ogóle to bardzo ładnie wyglądasz Aomori.
A: Heh, dzięki Tor. -klacz zawstydziła się.
L: To co? Idziemy dalej?
A: Tak!
T: Ja, moje drogie panie raczej z wami nie pójdę.
A: No co ty Tor! Boisz się?
T: Aleś ty zabawna! Nie, nie boję się.
L: No to chodź z nami!
T: Obiecałem Arsabell, że dzisiaj wybierzemy się do Lasu Miłości. Na serio nie mogę.
A: No to trzeba było tak od razu!
L: A no! To my idziemy!
A: Papa, Tor!
L: Pa!
T: No hejka! Tylko wróćcie całe i zdrowe!
A: O to się nie bój!
I klacze poszły dalej a ja wróciłem do stada. Nad wodospadem spotkałem Arsabell.
T: No hej!
A: Witaj kochanie. -klacz pocałowała ogiera w chrapy.
T: To jak? Idziemy?
A: Z tobą? Zawsze!
I udaliśmy się w stronę Lasu Miłości. Rozmawialiśmy o naszych źrebakach.
T: I jak? Wiesz już co nam z tego wyjdzie?
A: Jeszcze nie wiem.
T: Jakbyś nazwała dziewczynkę?
A: Nie wiem, a ty co proponujesz? Masz już jakieś imiona?
T: Tak.
A: No to jakbyś nazwał dziewczynkę?
T: Anuket oraz Tefnut.
A: Czemu dwa?
T: A jak się urodzą dwie dziewczynki?
A: A no tak. A dla chłopaków co masz?
T: Thot, Amon bądź Atom.
A: Hehe, ładne. Nie mogę się doczekać narodzin.
T: Ja również.
Kiedy dotarliśmy do Lasu Miłości, pochlapaliśmy się chwilę w wodzie a następnie położyliśmy się pod cudownym różowym drzewem, słuchając szelestu liści i śpiewu ptaków. (KLIK)

piątek, 19 kwietnia 2013

Magnum- Diamentowy Pył

Nie wiedziałem co robić. Matt i Drieen spali, a ja nie miałem co robić. Tęskniłem za Valerie... Naprawdę ją kochałem... Żadnej innej klaczy nie wielbiłem tak jak jej...
Postanowiłem coś ze sobą zrobić... Zmienić się lub coś. Jedyne wyjście jakie mi do głowy przyszło, to Diamentowy Pył...
Poszedłem do Kasjopei i poprosiłem ją o małą przysługę. Zgodziła się i podała mi flakonik.
Kiedy znalazłem się nad jakimś strumykiem, wypiłem zawartość. Poczułem dziwne mrowienie. Kiedy ustało, spojrzałem w swoje odbicie. Wyglądałem całkowicie inaczej.
...Layla...(22.04)
I wtedy przyszłam do Magnuma pogadać.
L:Hej Magnum!
M:Cześć Lay! Co tam?
L:Jakoś leci, ale jest spoko, a jak u ciebie?
M:Też ok
L:Super wyglądasz!
 M:Dzięki!
L:To może się przejdziemy?
M:No ok, źrebaki są u Valerie
L:Aha, to chodźmy
I tak poszliśmy nad łąkę potem nad wodospad, aż wreszcie do Kopytnego Lasu, gdzie zerwaliśmy parę jabłek i odpoczeliśmy po spacerze.
M:Uhhh, trochę się zmęczyłem
L:Ja nie, fajnie było
M:Zgadzam się z tym
I po tym wypowiedzeniu zasnęliśmy pod wielkim pomarańczowym dębem.Po drzemce obudziłam się wypoczęta i ... głodna.Obudziłam Magnuma i powiedział:

...Magnum...(26.04)

M: Co się stało?
Nie musiała mi jednak odpowiadać. Na łące stał Matt i Diren, drżący ze strachu. Czemu drżący? Bo przed nim czaił się tygrys, którego już spotkałem. Poznałem go od razu...
M: Czekaj - powiedziałem i pobiegłem do źrebiąt.
Spojrzałem na tygrysa, zmrużonymi oczami. Położyłem uszy po sobie i zaryłem kopytem ziemię, gotowy do ataku.
M: Uciekajcie - szepnąłem do źrebiąt, jednak nadal stali wryci
Westchnąłem i krzyknąłem:
M: Layla! Weź je stąd!
Kiedy podbiegła do bliźniaków, tygrys ryknął i przygotował się do skoku. Lay krzyknęła ze strachu, Matt i Direen schowali się za mną.
Tygrys już miał skoczyć, gdy odwróciłem się i jednym mocnym ruchem kopnąłem go prosto w pysk. Pisnął, jednak nadal nie uciekał. Jedyne co się zmieniło, to to że głośniej warczał i że miał na pysku odcisk mojego kopyta.
Zarżałem groźnie i jeszcze raz kopnąłem. Tym razem uciekł.
Odwróciłem się do Layli i źrebiąt. Wszyscy drżeli, patrząc na mnie.
Zrozumiałem, że w ich oczach nie tylko tygrys jest potworem...

...Layla...(26.04)
Popatrzałam na niego i powiedziałam:
L:Magnum, spokojnie...
M:Jak spokojnie?! Ten tygrys mógł ich zabić!
L:Nie krzycz na mnie, to po pierwsze, a po drugie już po wszystkim!
M:Echh, przepraszam Lay, nie chciałem
L:Spoko
Ma i Dr:Tatuś, to....to było EKSTRA!!!!
Uśmiechnęłam się do źrebaków i do Magnuma, najważniejsze, że wszyscy byli cali.Razem z Magnumem poszłam odprowadzić źrebaki do Valerie.Po drodze powiedziałam:
L:No, no kto by pomyślał
M:O co chodzi?
L:O tygrysa na łące, przecież są strażnicy, czemu tym razem ich nie było?
M:No nie wiem
L:To retoryczne pytanie
M:Heh
Po odprowadzeniu źrebaków, Magnum i ja wybraliśmy się do swoich grot.