niedziela, 19 maja 2013

Vendaval- Pierwsze dni

Byłem już kilka dni w nowym stadzie. Czułem się nieco samotnie, mimo że koni tutaj było bardzo dużo. Cóż zawsze byłem tylko ja i Mabuti no i jeszcze Masama, duch zła. Ale on na szczęście mieszkał tylko w Mrocznym Lesie, czasami tylko udawało mu się z niego wyjść i coś zniszczyć. Spacerowałem tak i podziwiałem tereny nowego stada, mam nadzieję, że się do niego kiedyś przyzwyczaję. Rixatus mnie nie lubi a znam tylko jego jak na razie. Cóż będę musiał sobie poradzić sam. Udałem się na łąkę, żeby coś zjeść, ale chyba się spóźniłem, bo już każdy się pasł, więc to co najlepsze już zostało zjedzone. Eh.. trudno mi będzie się przyzwyczaić do stada, zawsze tylko byłem ja i Mabuti, która była duchem, więc jej nic nie było potrzebne. Zauważyłem kawałek wolnego miejsca, więc szedłem w jego kierunku, wtedy natknąłem się na piękną klacz. W słońcu wyglądała jakby była ze srebra, światło delikatnie się od niej odbijało. Kiedy tak stałem i podziwiałem jej piękną, lśniącą sierść, odezwała się do mnie.
C: Hej, jestem Cassie, a ty?
V: Vendaval, ale mów mi Ven.
C: Nowy?
V: Nom.
C: Jak tam się nasze stado podoba?
V: A nie najgorzej. Będę musiał się przyzwyczaić, że już nie jestem sam.
C: Sam?
V: No tak, przez 2 lata byłem sam. No może 3. Nie pamiętam już.
C: I nie czułeś się tak jakoś no ... samotnie? Nie tęskniłeś za innymi?
V: Wychowałem się sam z .... duchem. Więc wcale mi to nie przeszkadzało.
C: Z duchem?
V: A dużo by gadać. A ty? Od kiedy tutaj jesteś?

~~~~Cassie~~~~
C:od niedawna.
V:A c robiłaś wcześniej zanim dołączyłaś?
C:Nic specjalnego błąkałam się tu i tam.
V:Czyli też byłaś samotna?
C:No tak w pewnym sensie-zamyśliłam się.
V:To mamy coś wspólnego.
C:Na to wygląda...opowiedz mi o duchu-poprosiłam.
V:To naprawdę długa historia nie chcę Cię zanudzać.
C:Nie zanudzisz opowiadaj.
V:Jak byłem młody zaatakował mnie Masama i no w mojej obronie stanął duch klacz Mabuti.
C:Wybacz ni powinnam była prosić żebyś to powiedział musiało Ci być ciężko w tak młodym wieku doświadczyć takiej rzeczy-spuściłam lekko głowę.
V:Nie przejmuj się to było kiedyś.
C:Jadłeś już coś?Wyglądasz na głodnego-przyjrzałam mu się.
V:No nic nie jadłem,nie zdążyłem.
C:Jak można nie zdążyć zjeść?-spytałam lekko zaskoczona.
V:Jak widać można.
C:To ja już pójdę pewnie Ci przeszkodziłam-odwróciłam się.
V:Szybko jem,to może potem się jeszcze spotkamy?
C:dobrze będę nie daleko-potruchtałam kłusem na jakiś pagórek.

~~~~Vendaval~~~~
Kiedy się najadłem miałem iść nad wodospad, ale przypomniało mi się o Cassie. Więc poszedłem jej poszukać, mówiła że jest niedaleko. Chodziłem po terenach w pobliżu łąki, lecz jej nigdzie nie było. No cóż, idę sam. Kiedy doszedłem nad wodospad zauważyłem ją. No super! To ja jej szukam a ona jest sobie nad wodospadem. Podszedłem i przywitałem się.
V: Witaj, znowu.
C: O hej, Ven.
V: Wiesz, że Cię szukałem.
C: Mnie? Po co?
V: Chciałem Cię zaprosić na spacer!
C: Tak? Gdzie?
V: No właśnie tutaj. Hehe!
C: Hah! Bardzo śmieszne!
V: No, nawet nie wiesz jak!
C: No to może w takim razie pójdziemy gdzieś indziej?
V: Okey! A gdzie byś chciała się przejść?
C: Do Zatoki Przemyśleń!
V: Ymm.... wiesz no .... to trzeba iść wieczorem.
C: No wiem, jakiś problem?
V: Wieczorem ja nie mogę.
C: Czemu?
Nie chciałem jej powiedzieć, że zamieniam się w pumę. A dzisiaj mamy pełnię, więc jakbyśmy poszli to by mogła się troszeczkę przestraszyć.
V: Wolałbym nie, okey?
C: No dobrze. To może teraz ..hmmm..... Kopytny Las?
V: No okey! To chodźmy!
Wyruszyliśmy wolnym stępem w stronę Kopytnego Lasu. Rozmawialiśmy na różne tematy.
V: A tobie jak podoba się to stado?

~~~~Cassie~~~~
C:Jeszcze wszystkich nie poznałam więc nie mogę tego stwierdzić.
V:Radzę uważać na Rixatusa ma niezły charakter.
C:Tak?No to muszę go poznać-stwierdziłam z uśmiechem.
V:Okey,ale uprzedzałem.
C:A skąd Ty go znasz?
V:On mnie tu przyprowadził
C:Aha no to chyba nie może być taki zły co?-zastanawiałam się na głos
V:No chyba tak..
C:Jesteśmy już niedaleko-spojrzałam na drzewa-wchodzimy czy idziemy obrzeżami?
V:Chyba lepiej będzie w las co?
C:Mhm-ruszyłam w stronę drzew Kopytnego Lasu.
V:Masz jakieś specjalne moce?
C:No mam- kiwnęłam głową potakująco.
V:A mogę wiedzieć jakie.czy to tajemnica?
C:Telekineza a ty?
V:Mocarne pchnięcie, hipnoza
C:Mocarne pchnięcie?Na czym ono polega?

~~~~Vendaval~~~~
V: A to taka dziwna moc.
C: Dziwna, czyli?
V: Po prostu jak uderzam przednimi kopytami o ziemię to wytwarza się taka fala uderzeniowa, który wszystkich odpycha.
C: A jak daleko?
V: A to zależy jak uderzę.
C: A jak bardzo mocno?
V: No to bardzo daleko. Czasami ktoś może nie przeżyć od uderzenia.
C: Uuuu.... to niebezpieczne.
V: A no trochę.
C: A wiesz co?
V: Hmm?
C: Ten srokaty ogierek ma chyba taką samą moc.
V: Kto?
C: Chyba ma na imię Typhon.
V: Ooo... to muszę go poznać.
C: Na pewno go poznasz.
V: Hehe.
C: On to taki troszeczkę wariat.
V: Wariat?
C: Nom. Zabawny jest.
V: O! To już go lubię!

~~~~Cassie~~~~
C:A ja Cię uważałam za normalnego.
V:Wiesz jeszcze mnie nie znasz więc nie wiesz czy jestem wariatem czy nie.
C:Mam nadzieje że nie...
V:a ty jaka na ogół jesteś?
C:Ja?Wiesz ja sama bym się opisała jako ideał ale jaka jestem naprawdę to musisz sam stwierdzić.
V:Okey to jak do czegoś dojdę to powiem.
C:Jasne to czekam,ale nie za bardzo mnie krytykuj ok?
V:Postaram się.
C:Dzięki że zdobędziesz się na taki wysiłek-powiedziałam sarkastycznie.
V:Zawsze do usług.
C:Zabawne-stwierdziłam i przewróciłam oczami.
V:Co najbardziej lubisz robić?
C:Spać.
V:Bardzo ciekawe zajęcie na pewno pracochłonne.
C:Prawda?A ty?

~~~~Vendaval~~~~
V: Hmm. Co ja lubię robić?
C: Nom.
V: Używać Mocarnego Pchnięcia w wodzie. -zaśmiał się
C: Jak to?
V: No! To jest genialne!
C: Nie za bardzo rozumiem.
V: No to chodź nad wodospad! Pokaże Ci! -pogalopował w stronę wodospadu.
C: Ej! Czekaj na mnie! -dołączyła do niego.
Kiedy dotarliśmy nad wodospad. Oczywiście ja byłem pierwszy. Pokazałem Cassie moje fajne tsunami.
V: No to pacz teraz! -wszedł do wody i użył swojej mocy. Cassie była cała mokra.
C: Ale zabawne! -powiedziała poirytowana.
V: No właśnie, dlatego to uwielbiam!
C: Ah tak!
V: No tak!
C: No dobra! Sam tego chcesz! -klacz weszła do wody i zaczęła go chlapać.
V: Ej, co ty robisz!
C: Chlapię Cię!
V: I tak nie masz szans! -ogier znowu użył swojej mocy, tak żeby nie odepchnąć Cassie.
C: To nie fair!
V: Życie nie jest fair, cukiereczku! -zaśmiał się.

~~~~Cassie~~~~
C:Może mnie tak nie nazywać?
V:Dlaczego Cukiereczku?
C:Bo mam inne imię...wiesz myślę że używasz mocy tylko dla tego bo bez niej nie dasz rady.
V:Dam.
C:Jakoś Ci nie wierzę-zaczęłam się z nim droczyć.
V:A chcesz się przekonać?
C:A jak chcesz to udowodnić?
V:Możemy się pościgać.
C:Pościgać?Nie masz ze mną szans-uniosłam dumnie głowę.
V:Przekonajmy się.Zaczynamy od tego miejsca do tamtego drzewa-wskazał głową.
C:Dobra.Gotowy?Start!-nie czekając na jego odpowiedź ruszyłam,niestety był szybszy o de mnie.Po paru sekundach dotarłam do drzewa gdzie na mnie czekał.
V:Wygrałem.I co kto jest lepszy?
C:Oszukiwałeś ruszyłeś wcześniej.
V:Ja oszukiwałem?To ty nie zaczekałaś na moją odpowiedź.
C:Jasne z pewnością.
V:Nie umiesz przegrywać już mamy jedną cechę.
C:Ależ Ty jesteś miły.

~~~~Vendaval~~~~
V: Bardzo!
C: Tiaaa...
V: Oj nie denerwuj się!
C: Przecież się nie denerwuję!
V: Wcale -zaśmiał się.
C: Co Cię tak śmieszy?
V: A wszystko!
C: Jesteś dziwny.
V: Zdarza się.
C: Hehe.
V: No to jak? Wracamy do stada?
C: No możemy. Robi się trochę ciemno.
V: No to może jeszcze kolacyjka? Wspólnie?
C: Bardzo chętnie.
Razem z Cassie poszliśmy na łąkę, żeby coś zjeść a następnie udaliśmy się do ogrodników po marchewki.
D: Hej, Cassie. A ty to jakiś nowy?
V: Jestem Vendaval, miło mi poznać.
D: Mi również. Jestem Delgado.
V: Przyszliśmy po kilka marchewek, możesz nam je dać?
D: Oczywiście! Weźcie sobie je, są tam w spiżarni. -wskazał na jaskinię.
V: Dziękujemy!
Poszliśmy z Cassie po marchewki i wzięliśmy sobie po jednej.
V: Mmm! Dobre.
C: Nom!
V: No to jak? Wracamy już?
C: Okey! Spytajmy Delgada, czy wraca z nami.
V: Okey!
Pobiegliśmy do ogiera.
C: Delgado?
D: Tak?
V: Wracasz z nami do stada? Ciemno się robi.
D: Mogę. Skończyłem na dzisiaj pracę.
C: No to chodźmy!
Wszyscy razem udaliśmy się w stronę Wodospadu, gdzie wszyscy byli. Delgado pożegnał się z nami i poszedł do Nilsy. Ja razem z Cassie położyłem się przy dębie i zasnęliśmy.
Spiżarnia