C: Hej, jestem Cassie, a ty?
V: Vendaval, ale mów mi Ven.
C: Nowy?
V: Nom.
C: Jak tam się nasze stado podoba?
V: A nie najgorzej. Będę musiał się przyzwyczaić, że już nie jestem sam.
C: Sam?
V: No tak, przez 2 lata byłem sam. No może 3. Nie pamiętam już.
C: I nie czułeś się tak jakoś no ... samotnie? Nie tęskniłeś za innymi?
V: Wychowałem się sam z .... duchem. Więc wcale mi to nie przeszkadzało.
C: Z duchem?
V: A dużo by gadać. A ty? Od kiedy tutaj jesteś?
~~~~Cassie~~~~
C:od niedawna.
V:A c robiłaś wcześniej zanim dołączyłaś?
C:Nic specjalnego błąkałam się tu i tam.
V:Czyli też byłaś samotna?
C:No tak w pewnym sensie-zamyśliłam się.
V:To mamy coś wspólnego.
C:Na to wygląda...opowiedz mi o duchu-poprosiłam.
V:To naprawdę długa historia nie chcę Cię zanudzać.
C:Nie zanudzisz opowiadaj.
V:Jak byłem młody zaatakował mnie Masama i no w mojej obronie stanął duch klacz Mabuti.
C:Wybacz ni powinnam była prosić żebyś to powiedział musiało Ci być ciężko w tak młodym wieku doświadczyć takiej rzeczy-spuściłam lekko głowę.
V:Nie przejmuj się to było kiedyś.
C:Jadłeś już coś?Wyglądasz na głodnego-przyjrzałam mu się.
V:No nic nie jadłem,nie zdążyłem.
C:Jak można nie zdążyć zjeść?-spytałam lekko zaskoczona.
V:Jak widać można.
C:To ja już pójdę pewnie Ci przeszkodziłam-odwróciłam się.
V:Szybko jem,to może potem się jeszcze spotkamy?
C:dobrze będę nie daleko-potruchtałam kłusem na jakiś pagórek.
~~~~Vendaval~~~~
Kiedy się najadłem miałem iść nad wodospad, ale przypomniało mi się o Cassie. Więc poszedłem jej poszukać, mówiła że jest niedaleko. Chodziłem po terenach w pobliżu łąki, lecz jej nigdzie nie było. No cóż, idę sam. Kiedy doszedłem nad wodospad zauważyłem ją. No super! To ja jej szukam a ona jest sobie nad wodospadem. Podszedłem i przywitałem się.
V: Witaj, znowu.
C: O hej, Ven.
V: Wiesz, że Cię szukałem.
C: Mnie? Po co?
V: Chciałem Cię zaprosić na spacer!
C: Tak? Gdzie?
V: No właśnie tutaj. Hehe!
C: Hah! Bardzo śmieszne!
V: No, nawet nie wiesz jak!
C: No to może w takim razie pójdziemy gdzieś indziej?
V: Okey! A gdzie byś chciała się przejść?
C: Do Zatoki Przemyśleń!
V: Ymm.... wiesz no .... to trzeba iść wieczorem.
C: No wiem, jakiś problem?
V: Wieczorem ja nie mogę.
C: Czemu?
Nie chciałem jej powiedzieć, że zamieniam się w pumę. A dzisiaj mamy pełnię, więc jakbyśmy poszli to by mogła się troszeczkę przestraszyć.
V: Wolałbym nie, okey?
C: No dobrze. To może teraz ..hmmm..... Kopytny Las?
V: No okey! To chodźmy!
Wyruszyliśmy wolnym stępem w stronę Kopytnego Lasu. Rozmawialiśmy na różne tematy.
V: A tobie jak podoba się to stado?
~~~~Cassie~~~~
C:Jeszcze wszystkich nie poznałam więc nie mogę tego stwierdzić.
V:Radzę uważać na Rixatusa ma niezły charakter.
C:Tak?No to muszę go poznać-stwierdziłam z uśmiechem.
V:Okey,ale uprzedzałem.
C:A skąd Ty go znasz?
V:On mnie tu przyprowadził
C:Aha no to chyba nie może być taki zły co?-zastanawiałam się na głos
V:No chyba tak..
C:Jesteśmy już niedaleko-spojrzałam na drzewa-wchodzimy czy idziemy obrzeżami?
V:Chyba lepiej będzie w las co?
C:Mhm-ruszyłam w stronę drzew Kopytnego Lasu.
V:Masz jakieś specjalne moce?
C:No mam- kiwnęłam głową potakująco.
V:A mogę wiedzieć jakie.czy to tajemnica?
C:Telekineza a ty?
V:Mocarne pchnięcie, hipnoza
C:Mocarne pchnięcie?Na czym ono polega?
~~~~Vendaval~~~~
V: A to taka dziwna moc.
C: Dziwna, czyli?
V: Po prostu jak uderzam przednimi kopytami o ziemię to wytwarza się taka fala uderzeniowa, który wszystkich odpycha.
C: A jak daleko?
V: A to zależy jak uderzę.
C: A jak bardzo mocno?
V: No to bardzo daleko. Czasami ktoś może nie przeżyć od uderzenia.
C: Uuuu.... to niebezpieczne.
V: A no trochę.
C: A wiesz co?
V: Hmm?
C: Ten srokaty ogierek ma chyba taką samą moc.
V: Kto?
C: Chyba ma na imię Typhon.
V: Ooo... to muszę go poznać.
C: Na pewno go poznasz.
V: Hehe.
C: On to taki troszeczkę wariat.
V: Wariat?
C: Nom. Zabawny jest.
V: O! To już go lubię!
~~~~Cassie~~~~
C:A ja Cię uważałam za normalnego.
V:Wiesz jeszcze mnie nie znasz więc nie wiesz czy jestem wariatem czy nie.
C:Mam nadzieje że nie...
V:a ty jaka na ogół jesteś?
C:Ja?Wiesz ja sama bym się opisała jako ideał ale jaka jestem naprawdę to musisz sam stwierdzić.
V:Okey to jak do czegoś dojdę to powiem.
C:Jasne to czekam,ale nie za bardzo mnie krytykuj ok?
V:Postaram się.
C:Dzięki że zdobędziesz się na taki wysiłek-powiedziałam sarkastycznie.
V:Zawsze do usług.
C:Zabawne-stwierdziłam i przewróciłam oczami.
V:Co najbardziej lubisz robić?
C:Spać.
V:Bardzo ciekawe zajęcie na pewno pracochłonne.
C:Prawda?A ty?
~~~~Vendaval~~~~
V: Hmm. Co ja lubię robić?
C: Nom.
V: Używać Mocarnego Pchnięcia w wodzie. -zaśmiał się
C: Jak to?
V: No! To jest genialne!
C: Nie za bardzo rozumiem.
V: No to chodź nad wodospad! Pokaże Ci! -pogalopował w stronę wodospadu.
C: Ej! Czekaj na mnie! -dołączyła do niego.
Kiedy dotarliśmy nad wodospad. Oczywiście ja byłem pierwszy. Pokazałem Cassie moje fajne tsunami.
V: No to pacz teraz! -wszedł do wody i użył swojej mocy. Cassie była cała mokra.
C: Ale zabawne! -powiedziała poirytowana.
V: No właśnie, dlatego to uwielbiam!
C: Ah tak!
V: No tak!
C: No dobra! Sam tego chcesz! -klacz weszła do wody i zaczęła go chlapać.
V: Ej, co ty robisz!
C: Chlapię Cię!
V: I tak nie masz szans! -ogier znowu użył swojej mocy, tak żeby nie odepchnąć Cassie.
C: To nie fair!
V: Życie nie jest fair, cukiereczku! -zaśmiał się.
~~~~Cassie~~~~
C:Może mnie tak nie nazywać?
V:Dlaczego Cukiereczku?
C:Bo mam inne imię...wiesz myślę że używasz mocy tylko dla tego bo bez niej nie dasz rady.
V:Dam.
C:Jakoś Ci nie wierzę-zaczęłam się z nim droczyć.
V:A chcesz się przekonać?
C:A jak chcesz to udowodnić?
V:Możemy się pościgać.
C:Pościgać?Nie masz ze mną szans-uniosłam dumnie głowę.
V:Przekonajmy się.Zaczynamy od tego miejsca do tamtego drzewa-wskazał głową.
C:Dobra.Gotowy?Start!-nie czekając na jego odpowiedź ruszyłam,niestety był szybszy o de mnie.Po paru sekundach dotarłam do drzewa gdzie na mnie czekał.
V:Wygrałem.I co kto jest lepszy?
C:Oszukiwałeś ruszyłeś wcześniej.
V:Ja oszukiwałem?To ty nie zaczekałaś na moją odpowiedź.
C:Jasne z pewnością.
V:Nie umiesz przegrywać już mamy jedną cechę.
C:Ależ Ty jesteś miły.
~~~~Vendaval~~~~
V: Bardzo!
C: Tiaaa...
V: Oj nie denerwuj się!
C: Przecież się nie denerwuję!
V: Wcale -zaśmiał się.
C: Co Cię tak śmieszy?
V: A wszystko!
C: Jesteś dziwny.
V: Zdarza się.
C: Hehe.
V: No to jak? Wracamy do stada?
C: No możemy. Robi się trochę ciemno.
V: No to może jeszcze kolacyjka? Wspólnie?
C: Bardzo chętnie.
Razem z Cassie poszliśmy na łąkę, żeby coś zjeść a następnie udaliśmy się do ogrodników po marchewki.
D: Hej, Cassie. A ty to jakiś nowy?
V: Jestem Vendaval, miło mi poznać.
D: Mi również. Jestem Delgado.
V: Przyszliśmy po kilka marchewek, możesz nam je dać?
D: Oczywiście! Weźcie sobie je, są tam w spiżarni. -wskazał na jaskinię.
V: Dziękujemy!
Poszliśmy z Cassie po marchewki i wzięliśmy sobie po jednej.
V: Mmm! Dobre.
C: Nom!
V: No to jak? Wracamy już?
C: Okey! Spytajmy Delgada, czy wraca z nami.
V: Okey!
Pobiegliśmy do ogiera.
C: Delgado?
D: Tak?
V: Wracasz z nami do stada? Ciemno się robi.
D: Mogę. Skończyłem na dzisiaj pracę.
C: No to chodźmy!
Wszyscy razem udaliśmy się w stronę Wodospadu, gdzie wszyscy byli. Delgado pożegnał się z nami i poszedł do Nilsy. Ja razem z Cassie położyłem się przy dębie i zasnęliśmy.
Spiżarnia