środa, 15 maja 2013

Rixatus- Spotkanie z Lili

Dzisiaj obudziłem się nieco wcześniej niż inne konie, zjadłem coś, napiłem się i postanowiłem udać się do Liliany. Muszę jej powiedzieć to co mi wczoraj oznajmił Tor. Ciekawe jak ona to przyjmie. Przy wodospadzie spotkałem tą klaczkę z którą bylem na cmentarzu. Jak ona miała? A nie pamiętam już. Od razu do mnie przyszła jak tylko mnie zauważyła.
A: Hej Rixatus! 
R: No hej złotko.
A: Jestem Arsabell!
R: Spoko. (aaa to już wiem jak ma na imię, zawsze to działa)
A: Jak się spało?
R: Nieźle. Dzisiaj odchodzę od waszego stada. Dzięki za gościnę.
A: Co? Jak to?
R: No normalnie. Skoro Tor nie żyje muszę iść to powiedzieć Lili.
A: A wrócisz jeszcze?
R: Hmm? A co chcesz?
A: A chciałabym Cię lepiej poznać.
R: Heh. Oj nie chcesz.
A: Czemu?
R: Bo ja tak mówię! Dobra maleńka ja spadam!
A: Czekaj!
R: Żegnaj! Miło było!
I pogalopowałem w kierunku stada Mrocznego Potoku. Po drodze oczywiście jeszcze zajrzałem do Mglistego Lasu. Nic się tutaj nie zmieniło. Hmm... a kto to? Zauważyłem jakiegoś karego konia, więc pobiegłem za nim. Przecież w końcu to też mój dom. Tajemniczy ogier pobiegł do Świątyni Sun, czyżby chciał porozmawiać z Mabuti? Ale ona i tak mu się nie pokaże, znam ją bardzo dobrze. W końcu się zatrzymał, tak jak mówiłem! Świątynia Sun. Obserwowałem go przez chwilę, kiedy nagle zjawiła się moja kochana Mabuti. Ale jak to? Przecież ona? Musiałem podejść do nich, bo nie wytrzymałem.
R: Mabuti?! A ty kim jesteś? -skierowałem ostatnią wypowiedź do tajemniczego ogiera.
V: Zwą mnie Vendaval! Jestem tutaj przywódcą!
R: Że słucham!?
V: Co taki zdziwiony?
R: Sorry końisiu! Ale to ja tutaj jestem przywódcą!
V: Nie? Mamo, powiedz mu!
R: Mamo!? Mabuti co jest grane!
M: Oh moje kochane ogierki. Tak Rixatus to jest mój syn.
R: Ale jak to? Przecież ty jesteś duchem!
M: Znalazłam Vena jak był jeszcze źrebakiem, musiałam pomóc malcowi. Nie mogłam pozwolić aby zginął.
R: A od kiedy to mu się pokazujesz?
M: Czuł się samotnie i nie mogłam na to patrzeć. Musiałam mu się pokazać.
V: Mamo? Skąd znasz tego kolesia?
M: Ven, czego Cię uczyłam?
V: No dobrze mamo. Skąd znasz tego pana? Lepiej?
M: O wiele lepiej. Vendaval to jest Rixatus i on kiedyś tutaj mieszkał.
V: Aha. No to milo mi pana poznać.
R: A mi jakoś Ciebie nie za bardzo.
M: Rixarus! Co się tobie stało?
R: Sorry Mabuti, kochana. Ale nie przepadam za innymi końmi.
M: Oh, stało się coś?
R: Nie, a co miało by się stać!
M: No dobrze. A co Cię do nas sprowadza? Masz już swoją miłość?
R: Daj spokój! Nikogo nie mam! A tak zajrzałem tylko, bo muszę iść do Liliany przekazać jej wiadomość, że jej kochaś nie żyje.
M: Oh, to smutne. Rixatus?
R: Tak kochana?
M: Nie spotkałeś może w Mrocznym Lesie Masamy? Ostatnio jakoś nikogo nie zabija. Niby to dobrze, ale jednak trochę się niepokoję.
R: Masamy? Właśnie! W Mrocznym Lesie pusto.
M: Co on kombinuje? Dobrze! Ja muszę lecieć. Ven zaprowadź Rixa do groty, pewnie jest zmęczony.
V: Dobrze mamo!
R: Nie musisz mnie prowadzić! Znam drogę!
V: No dobrze, dobrze. Jak chcesz.
cz.2(15.05)
Udałem się do kryształowej groty i położyłem się spać razem z tamtym ogierem. Oczywiście nie razem!  Po chwili zasnąłem, bo byłem bardzo zmęczony. Zbudził mnie pewien hałas, otworzyłem oczy i zauważyłem , że Ven gdzieś wychodzi. Ciekawe gdzie? O tej porze? No cóż, idę zobaczyć. Wyszedłem z jaskini i mnie zamurowało. Zobaczyłem dużego czarnego kota, który gapił się na mnie. Chyba po cichu to ja chodzić nie umiem.  Od razu chciałem go zabić, lecz wtedy poczułem ten cudowny waniliowy zapch, wiedziałem że Mabuti tutaj jest, kot również to poczuł i po chwili powiedział:
V: Mamo, pokaż się.
R: Mamo? No co tutaj jest grane!
Wtedy pojawiła się Mabuti.
M: Przepraszamy Rixatus, że ci nie powiedzieliśmy.
R: O czym? A kto to jest! –skierowałem łeb w stronę kota
M: To jest Vendaval.
R: Jak to? Przcież on był koniem.
M: Wiem.
R: No więc słucham! Co macie mi do powiedzenia!
M: To długa historia.
V: Nie no, mamo. Powiedz mu.
M: No dobrze synu. Rixatus. Masama rzucił na niego urok, od tamtej pory Ven co pełnie przemienia się w pumę. Nie wiem jak go odczarować.
R: Hmm…. No to może Ven chcesz iść do stada z Kopytnego Lasu? Tam mają druida, on coś powinien wymyślić.
V: Ehh, myślisz, że nie próbowałem? Nikt nie wiedział jak mnie odczarować.
R: E tam, zawsze można spróbować. A po drugie to jesteś tutaj sam, nie czujesz się samotnie?
V: Przciez mam mamę.
R: Ona jest duchem! Kapujesz! Duchem! Nie żyje!
M: Rixatus ma racje, nie możesz ze mną zostać. Musisz znaleźć stado i założyć rodzinę.
V: Ale mamo, przecież ja jestem pumą. Nikt mnie nie przyjmie do stada.
M: Nie jesteś pumą! Jesteś pięknym karym ogierem  o cudownych błękitnych oczach. To, że pełnia tak na Ciebie wpływa nie ma nic do rzeczy. Kiedyś może Cię z tego wyleczą, albo nauczysz się to kontrolować.
V: Nie wiem, czy to dobry pomysł.
R: Dobry czy nie dobry, spróbować można! A ja teraz przepraszam idę spać, bo jutro wyruszam dalej.

cz.3(16.05)
Wróciłem do kryształowej jaskini i położyłem się spać. Rano obudził mnie Vendaval. Niezdara się potknęła jak wchodził do jaskini. Boshe! Z kim ja muszę przebywać. Same ofiary losu! Nie dość, że zaklęty i zmienia się w jakiegoś głupiego kota to jeszcze nieudacznik.
V: Przepraszam, obudziłem Cię?
R: No nie wcale!
V: Przepraszam. –posmutniał.
R: Co chcesz?!
V: Przyniosłem Ci kilka jabłek.
R: Nie dzięki, sam se po nie pójdę.  Wiem gdzie jest sad.
V: No dobrze, chciałem tylko być miły.
R: Ta, miły. Pewnie Mabuti ci kazała to zrobić.
V:  Wcale, że nie! Skoro mamy iść razem to po prostu chciałem być miły.
R: Że słucham! Razem? Ty nigdzie ze mną nie idziesz!
V: Ale powiedziałeś …
R: Do Kopytnego Lasu pójdziemy potem, chyba że nie wrócę od Solidago.
V:  Ale?
R: Weź spadaj młody!
Wyszedłem z jaskini i udałem się na łąkę coś zjeść, potem do Lazurowego Jeziorka się napić i wyruszyłem dalej. Czemu ich stado jest tak daleko! Boshe! W końcu dotarłem do Czarnego Lasu! Jeszcze tylko przejść przez ten głupi las i jestem na miejscu.  Kiedy szedłem jedną z dróg w lesie zaczęło wiać, wiatr ten był zimny. Potem zaczęła pojawiać się mgła, która z każdym moich krokiem była coraz gęstsza. Po chwili szedłem na ślepo. Nie widziałem kompletnie nic. Ale może lewitacją mi pomoże! Tak to jest to! Uniosłem się nad ziemią i zobaczyłem wyjście. W końcu! W stadzie przywitali mnie strażnicy.
S1: Stój! Kim jesteś?
R: Rixatus.
S2: Rix! Kumplu! Gdzieś ty był!
R:  Witaj Diver! A wiesz różnie.  Tu i tam.
D: Co Cię do nas sprowadza?
R: Musze powiedzieć Lili, że jej kochaś nie żyje.
D: Tor, nie żyje? Co mu się stało?
R: A nie wiem.
D: Heh, w sumie to ja wiedziałem, że tak będzie.  Jak on nie sam się zabije to zrobi to ktoś inny. –zażartował.
R: Hah! A no! Gdzie Liliana?
D: Powinna być na łące z resztą klaczy. Ale idź najpierw do Solidago, jest u siebie.
R: Okey! Nara!
D: Nara!
Szedłem w kierunku groty naszego przywódcy, ale zauważyłem go po drodze. Akurat biegł w moim kierunku, pewnie już dowiedział się, że jestem  na jego terenach.
cz.4.(17.05)
Przywitałem się z Solidago.
R: Witaj przywódco!
S: Czego tu chcesz?!
R: Wracam do stada.
S: Nikt Cię tu nie chce!
R: Ale jak to?
S: No normalnie! Zjeżdżaj, albo rozkaże Cię zabić!
R: Dobrze. Ale muszę zobaczyć się z Lilianą.
S: Ale ona nie chce widzieć Ciebie!
R: Proszę szefie, to ważne!
S: Dobra! Masz czas do wieczora. Potem masz stąd zniknąć!
R: Dziękuję szefie.
Srokaty ogier z białą grzywą pogalopował dalej, a ja poszedłem na łąkę, gdzie zobaczyłem ją.
R: Witaj Liliana!
L: Rixatus? Tak długo Cię nie było! Tęskniłam! Ale gdzie jest Tornado?
R: No właśnie ja w tej sprawie.
L: Co się stało? Znalazł inną tak?
R: Nie to, że inną, ale on nie żyje.
L: Co? Ale jak to? On?
R: Tak, Tor nie żyje. A teraz ja muszę iść.
L: Ale Rixatus? -klacz zaczęła płakać i przytuliła się do mnie.
R: Oj nie płacz, kochanie.
L: Ale jak?
R: Tego nie wiem. Ale on Cię kochał najbardziej na świecie.
L: Skąd wiesz? To nie miał innej klaczy?
R: Rozmawiałem z nim. Szaman mi pomógł.
L: Naprawdę? Co mówił?
R: Że kochał tylko Ciebie i nie chciał żadnej innej. I jakby żył to by tutaj wrócił.
L: Wiedziałam, że Tor mnie kochał. A mówiłeś mu o Cathe?
R: Tak, mówiłem. Bardzo chciałby tutaj z tobą być.
L: Oh Rix! Jak ja za nim tęsknie!
Wtedy przyszedł Solidago.
S: Co ty jej zrobiłeś!
R: Nic jej nie zrobiłem! Tor nie żyje!
S: A co mnie obchodzi ten idiota! Wynoś się natychmiast!
L: Solidago, przestań.
S: Milcz klaczo! -odepchnął ją.
R: Zostaw ją!
S: Zamknij się! To nie twoja klacz!
R: Ale nie możesz jej tak traktować!
S: Nie będziesz mi mówił co mogę a czego nie! Straże! Usuncie go z moich terenów! Albo go zabije!
S1: Dobrze, panie!
S2: Jak rozkażesz!
Wtedy strażnicy zaprowadzili mnie do Czarnego Lasu. Nie chciałem przecież ginąć, więc lepiej było odejść. Ale jak on może tak traktować Lilianę! Ehh.... nie ważne. To nie moja sprawa. Wracam do Mabuti.
cz.5(17.05)
Droga powrotna trwała nieco krócej, wydawało się, że wszedłem do Czarnego Lasu i po chwili z niego wyszedłem. Udałem się do swojej jaskini w Mglistym Lesie i wtedy pojawił się Ven. Kompletnie o nim zapomniałem! Ale skoro nie mam gdzie mieszkać to cóż jakoś muszę go znieść.
V: Hej! Rix! Czekałem na Ciebie! To jak? Idziemy do Kopytnego Lasu?
R: Kopytnego Lasu?
V: No tak! Obiecałeś!
R: W sumie to i tak nie mam co robić. Chodźmy.
V: Jest! Jest! Jest! Papa mamo! Będę tęsknił. -wydarł się na cały Mglisty Las.
R: Pa, Mabuti. Znowu.
I wyruszyliśmy w drogę. Po drodze ten idiota cały czas paplał nawet nie wiem o czym, bo go nie słuchałem. W końcu znaleźliśmy się w Kopytnym Lesie, gdzie przywitała nas Arsabell.
A: Hej Rixatus! A to kto?
V: Jestem Vendaval! Miło mi!
A: Mi również!
R: On jest nowym członkiem naszego stada.
A: Nowym? No to super! I czekaj, czekaj.... naszego? Co masz na myśli?
R: Tak, zostaje. Zadowolona? 

...Arsabell...(19.05)
A: Tak Tęskniłam, Ja zawsze za kimś tęsknie..
R: Spoko.
A: To zamierzasz z nami zostać ?
R: Tak, nie słyszałaś? A i zabierz tego karego idiotę ode mnie. Mam go dosyć.
V: Ej! Nie jestem idiotą!
R: Ja uważam inaczej.
A: Eeej co ja mówiłam!? Nie pamiętasz jak gadaliśmy , Ven idź prosto i dojdziesz do naszego lasu tam są konie zapoznaj się z nimi.
V: Dobrze
R: Nie, nie pamiętam?
(Vendaval odszedł od nas)
A: Rix postaraj się być mniej agresywny i bardziej spokojniejszy a osiągniesz czego chcesz ..
A: Chodź pogadamy na spokojnie nad wodospadem ok ?
R: Klaczo, jestem zmęczony, wkurzony przez tego idiotę. Chcesz mnie jeszcze bardziej zdenerwować?
A: Rix ! Błagam cię .. Nigdy nie było u nas takiego ogiera , weź się uspokuj dobrze ?
R: Ja? Ależ ja jestem spokony!
A: Nie nie jesteś spokojny , jesteś zdenerwowany i chamski .
R: I bardzo mi z tym dobrze!
A: Rix ! Weź błagam normalnie , z takim zachowaniem stracisz zaufanie do wszystkich i tak że do mnie..
R: Daj mi spokój. Pogadamy jutro. -odszedł od klaczy i udał się w kierunku swojej groty.
Następnego dnia wstałam i poszłam nad wodospad , Był tam Rix chciałam już iść ale zawołał mnie i powiedział ..
R: Jak tam słonko?

A: Pff.. - Klacz była zła
R: No nie gadaj, że masz focha?
A: Rix jak mam nie mieć jak się tak odzywasz , jesteś chamski a ja tego nie nie nawidzę.
R: O jejku, straszne. Jak Ci przejdzie to wpadnij.
A: Rix ale ty nie rozumiesz , mnie ani nikogo .Ja chcę cie zmienić ale ty stawiasz opór .
R: Mnie chcesz zmienić? Po co?
A: Abyś wierzył że jednak możesz się zmienić i mieć tą jedyną. Tak ciebie .
R: Tia jasne! A wiesz, że mówi się "Kocham Cię takim jakim jesteś" Więc po jakiego grzyba mam się zmieniać? Jak mnie nie pokocha żadna to jej strata
A: Jesteś za bardzo chamski proszę zrozum i postaraj się dla mnie być milszy .
R: Dla Ciebie to ja akurat jestem milszy.
A: Bardzo żadko , dlatego postaraj się być tak na fulla .
R: Na full? Bez przesady, więcej to ja nie wycisnę
A: Hahah , Dasz radę wieże w ciebie Rix
R: Wierzyć to se możesz w ducha.
A: RIX!
R: Spoko, skarbie! Słodka jesteś jak się denerwujesz. -zaśmiał się
A: Przestań , Przypominasz Tora tak mówiąc-Klacz zasmuciła się
R: Ja nie wierzę! Znowu to samo! Tor, Tor, Tor! Mam tego dosyć! Idę coś zjeść!
A: Stój wybacz ..
R: Idziesz ze mną?
A: Jasne
R: No to kto pierwszy ten lepszy- pogalopował w stronę łąki
A: Hah , Jasne - Wystartowałam i wyprzedziłam Rix'a
R: Nie no, dałem ci fory.
A: Hahahah , Ta jasne - Klacz uśmiechneła się
R: No tak. Myślisz, że dlaczego wygrałaś?
A: Bo jestem szybsza Pogudź się z tym - Klacz popatrzała się Rixowi w oczy
R: Ależ skarbeńku, nie jesteś. -mrugnął do niej
A: Oj jestem jestem .
R: To ja się obrażam.
A: To się obrażaj - Obojga pękli ze śmiechu '
R: Haha! Dobraaa! FOCH!
A: Dobra ! - Obojga spojżali na siebie i zaczeli jeść trawę gdy natrzedł wieczór powiedziałam:
A: Dobra ja spadam idziesz?
R: Ta
A: To chodź , bardzo fajnie się z tobą bawiłam.
R: Ja z tobą też bardzo fajnie.
Następnego dnia było bardzo ciepło postanowiłam iść się ochłodzić nad wodospad spotkałam po drodze Rix'a który się zapytał mnie :

...Rixatus....(19.05)
R: No jak tam słoneczko?
A: Możesz przestać mnie tak nazywać?
R: Nie, nie mogę.
A: Czemu?
R: Bo masz w sobie jakiś blask.
A: Serio? -powiedziała lekko zawstydzona.
R: Serio, serio.
A: Ah, to dziękuję.
R: Jesteś pierwszym koniem jakiego polubiłem.
A: Ah, co za zaszczyt. -zaśmiała się
R: No a nie? -również się uśmiechnął
A: No ależ oczywiście!
R: A no widzisz!
A: Mam nadzieję, że polubisz również resztę stada.
R: Jak na razie to znam tylko Ciebie, tego karego idiotę i jakaś Nilsę.
A: Poznałeś już Nilsę?
R: Ta. Ona jest jakaś dziwna.
A: Czemu?
R: A weź daj spokój.
A: Haha! Ale skoro twierdzisz, że jest dziwna to musisz mieć jakiś powód.
R: A bo się do mnie doczepiła i marnowała mój czas na tę bezsensowną rozmowę. -powiedział lekko poirytowany.
A: Hehe, to nieźle zaczęliście tą znajomość.
R: Ta, super!
A: Oj tam, poznacie się i będzie dobrze.
R: Arsa, mam pytanie.
A: Tak?
R: Czy jak pokonam jakiegoś ogiera, który ma klacz to ta klacz będzie moja?
A: Czy ty zgłupiałeś! A kochasz jakaś klacz?
R: Y nie?
A: No to tak nie wolno! Jak jej nie kochasz to nie możesz o nią walczyć.
R: No to jak ogiery zdobywają klacze?
A: Dzięki miłości?
R: Miłości? To idiotyczne.
A: Wcale, że nie!
R: A ty?
A: Co ja?
R: Kochasz kogoś?

....Arsabell(19.05)
A: Hmm , wiesz jeden mi się strasznie podoba..
R: Który?
A: Wiesz...Ty mi się podobasz..-Byłam nieco zawstydzona
R: Ja? Czy ty jesteś tego pewna?
A: Tak .
R: To ciekawe.
A: Tak i to bardzo , ale to nie ważne
R: Ehh... ja chyba nigdy nie ogarnę klaczy.
A: Hm.. - Klacz opuściła głowę
R: Ale nie martw się, ładna jesteś.
A: Dzięki bardzo - Klacz uśmiechneła się
A: To gdzie idziemy ?
R: Hmmm .... co proponujesz?
A: Nie wiem , co ty proponujesz ?
R: Cmentarz?
A: Te miejsce mnie przeraża . Może gdzie indziej , a tak wogólę po co tam chcesz iść .?
R: A tak sobie. Zaniesiemy Torowi kwiatka.
A: To okey idziemy !
R: No ale najpierw chyba idziemy do ogrodów po kwiaty?
A: Tak ..
R: Haha! Zabawna jesteś! -klepnał klacz po czym krzyknał -Kto pierwszy!
A: Eeej ! - Dogoniłam go i byłam na prowadzeniu
W Ogrodzie :
A: Wezmę jeszcze Erisse to pogadamy z Torem ok?
R: Spoko, jak musisz
A: To idziemy ?
R: Okey, weź te czerwone kwiatki i chodźmy.
A: Dobra
Cmentarz :
A: Ale tu straaaaasznie
R: E tam, przesadzasz.
A: Hah nie , Dobra Eriss zaczynaj
E: Okey
Po chwili pojawił się Tornado:
T: Arsabell! Rix? A co wy tutaj? Przecież kazałem Ci się trzymać od niej z daleka!
A: Ale tor nic nam nie jest . My się lubimy
T: Ale ja jakoś jego nie lubię i nie chce, żebyś się z nim spotykała.
A: Ale Tornado!?
T: Hmm?
A: Dlaczego taki jesteś , dlaczego nie lubicie się ? Dlaczego zakazujesz mi się z nim spotykać .?
T:Bo nie chcę, żeby on zrobił Ci krzywdę.
A: Ale on mi nic nie zrobił i nie zrobi prawda Rix?
R: Oczywiście.
T: Myślisz, że Cię nie znam? Masz ją zostawić!
A: Ale chłopcy . Ufam Rix'owi a ty się nie musisz o mnie martwić Tor .
T: Ale ja Cię kocham!
R: Ty nie żyjesz, idioto!
A: Rix , proszę przestań , Tor wiem ja cię też .
T: Arsabell, uważaj na niego. -po czym duch zniknał.
A: Tor!. Rix dla czego ja mam uważać na ciebie . Nic mi nie zrobisz tak ?
R: Oczywiście, że nie.
A: Czyli mogę ci ufać?
R: Tak, czemu niby masz mi nie ufać?
A: Sama nie wiem . Chodźmy gdzieś się odpręzyć bo dłużej tego nie zniosę .
R: No dobra słonko. Chodźmy do Kopytnego Lasu.
A: A możemy gdzieś indziej?
R: A gdzie ?
A: Nie wiem może ..
R: Las Marzeń?
A: Jasne
R: No to biegniemy ?
A: Haha tak !- klacz popchneła Rixa i pocwałowała przed siebie
R: Ah tak? - pobiegł zupelnie gdzie indziej. Kiedy doszłam do Lasu Marzeń on już tam był.
A: Ożesz ty cwaniaku ! - Klacz uśmiechła się .
R: Zdarza się. Hehe!
A: Taa.
R: Ten Las jest dziwny, nie sądzisz?
A: Nie zgadzam sie z tobą , on jest piękny
R: Ta, piękny. Ale czujesz się jak na haju.
A: Hah , Tak xd
R: No chyba, że lubisz być na haju :d
A: A ty lubisz ?
R: A mi to tam nie przeszkadza.
A: Mi też - Klacz się położyła
R: Słyszałem, że jak tutaj się wejdzie samemu to niezły odlot jest. -zaśmiał się.
R: Haha! Dlatego pływasz w marzeniach.
A: Tak ja tutaj często przychodziłam .
A: Eeej!- Klacz się zaśmiała
R: Taka prawda! -zaśmiał się i położył naprzeciwko klaczy.
A: Hah , normalnie zaraz pękne ty jesteś śmieszniejszy niż Tornado , Tor nic nie robił w tym kierunku
R: Ja nie wierzę! Znowu Tor? I w jakim kierunku! Co ty masz na myśli?
A: Teraz głupku chodzi mi o ciebie ,że ty potrafisz mnie rozbawić i wgl a tor nie , On nigdy tak mnie nie rozśmieszł .
R: Haha! Nie ważne. I tak porównujesz mnie z tym idiotą.
A: Oj weź przestań .. ! Chodzi mi tylko że ty jesteś inny .
R: I bardzo dobrze, że inny.
A: Heeh tak .
R: Dobra, jestem zmęczony. Idę spać. -ogier zasnął
A: Ja też .
Gdy się obudziliśmy rix powiedział :
....Rixatus....(19.05)
R: Jestem głodny, idziesz na łąkę?
A: Oczywiście.
Wyruszyliśmy wolnym stępem z Lasu Marzeń i udaliśmy się w kierunku łąki, gdzie było pełno koni na kolacji.
A: Chodź za mną, mam najlepsze miejsce.
R: Co?
A: No chodź. Alfa, Beta i Gamma mają najlepsze miejsca z najlepszą trawą!
R: No dobra.
I udałem się za klaczą. Kiedy doszliśmy spytałem:
R: Ty jesteś Alfą, nie?
A: Nom, tak.
R: A kto jest Betą i Gammą?
A: Betą był Tor, ale ...
R: No a teraz kto jest?
A: Nie mamy Bety. Może Taj nim zostanie, o ile zmądrzeje.
R: Hah! A Gamma?
A: Gammą jest Aomori.
R: Aha, spoko. Smacznego.
A: Smacznego.
Taj ma być Betą? Hmm.... syn Tora. Jedyny syn. Ciekawe kto by został Beta jak by ten młody zginął. Hmmm...