sobota, 25 maja 2013

Od Trevora

Chodziłem wzdłuż obrzeży bagien...wstrętne miejsce...Oby przejście przez nie było warte swojej ceny.Westchnąłem i ruszyłem do przodu,przed siebie,parę razy stanąłem na minie,ale jakoś się przedostałem na drugi brzeg i po chwili znalazłem się już w zakazanym lesie...wszędzie ciemność,pustka.Kroczyłem odważnie przed siebie.Popatrzyłem w górę na korony drzew i przelatujące tam dziwne ptaki..nigdy takich nie widziałem...może kruki,ale to tylko przypuszczenia.Dalej już nic nie spotkałem,dopóki nie wyszedłem z tego lasu.Zobaczyłem wielką łąkę i pasące się na niej konie...na przedzie zauważyłem klacz,pewnie to była alfa,więc podszedłem do niej a ona uniosła łeb i zerknęła na mnie.
A:Co Cię tu sprowadza?-zapytała jeszcze przeżuwając trawę.
T:Nooo...praktycznie dotarłem tu przez przypadek...ale mogę tu dołączyć?-zapytałem rozglądając się po łące,a mój wzrok utkwił w pięknej klaczy leżącej pod drzewem.
A:Pewnie nigdy nie byłeś jeszcze w stadzie?-lekko przytaknąłem nadal patrząc na klacz,a Arasabell westchnęła
A:Możesz dołączyć-lekko się uśmiechnęła a ja skłoniłem łeb w ramach podziękowań i od razu ruszyłem w stronę tej klaczy,gdy już do niej podszedłem ona lekko uniosła łeb i uśmiechnęła się do mnie
C:Hej-powiedziała wesołym głosem-Jestem Cassie,a ty?
T:Tre...-zatkało mnie na moment-Trevor-powiedziałem cicho.

~~~~Cassie~~~~
C:Miło poznać-podniosłam się i przyjrzałam ogierowi.
T:Mi również.
C:Nowy?
T:Właśnie dołączyłem.
C:To fajnie,pewnie chcesz pozwiedzać?
T:No tak,oprowadziłabyś mnie?
C:Jasne i tak nie mam nic innego do roboty-ruszyłam prze polane nie czekając na niego.
T:Ej!Zaczekaj!-zatrzymałam się i lekko odwróciłam łeb.
C:No chodź,dużo jest do zwiedzania-poczekałam chwilę aż dołączy i ruszyłam dalej.
T:To gdzie idziemy?
C:Nie wiem mam słabą pamięć do nazw-spuściłam łeb udając smutną.
T:Aha,ale nazwy chyba nie są ważne tylko miejsca.
C:No już Cię lubię..w sumie to lubię większość koni ale to szczegół-odparłam wesoło.
T:A juz myślałem że jestem wyjątkowy.-westchnął z rezygnacją.
C:Może i jesteś nie znam Cię,więc nie ocenię.
T:Zawsze jesteś taka wygadana?
C:Nie tylko kiedy jestem z ogierem-odparłam z powagą.
T:Aha....
C:Żartuje,żartuje.Odpowiadając na pytanie to zależy od dnia.
T:Czyli masz dobry dzień tak?
C:Ale z Ciebie bystrzak.
T:Wiem nie musisz mi tego mówić.
C:Pf....no chyba raczej nie jestem dobrym przewodnikiem-rozejrzałam się-chyba ominęliśmy najciekawsze miejsca.
T:Cóż można kiedy indziej pozwiedzać,a teraz możemy się po prostu przejść.
C:Sama bym na to nie wpadła.

~~~~Trevor~~~~
Uśmiechnąłem się do niej po czym oboje ruszyliśmy w nieznanym mi kierunku...Popatrzyłem na nią i westchnąłem...była taka piękna,ale póki co,muszę się wstrzymać i zachowywać w miarę normalnie.No cóż,lekko potrząsnąłem łbem aby "wrócić na ziemię" i popatrzyłem w niebo...
T:Całkiem tu nieźle..da się żyć-powiedziałem z udawaną obojętnością a potem spuściłem niżej łeb patrząc w ziemię...
C:No fakt..-westchnęła i spojrzała na mnie po czym trąciła mnie nosem w szyję a ja podniosłem łeb
C:Eeej..wszystko okey?
T:A czemu ma nie być?-popatrzyłem na nią i uśmiechnąłem się cierpko
C:No gadaj-popatrzyła na mnie słodkimi oczyma a ja westchnąłem
T:Wszystko w jak najlepszym porządku...

~~~~Cassie~~~~
C:No dobra nie będę wnikać-mruknęłam z irytowana.
T:Nie ma w co wnikać.
C:Mhm.
T:Mówię serio.
C:Dobra,dobra wierzę.
T:Zmieńmy temat.
C:Okey to o czym chcesz pogadać?-zamyśliłam się patrząc tempo przed siebie.
T:Nie mam pojęcia może gadajmy o byle czym....hej słuchasz mnie?
C:Tak,tak jasne-potrząsnęłam głową-zamyśliłam się na chwile.
T:Często się tak zamyślasz?Wiesz to niebezpieczne.
C:Nie aż tak bardzo ale nie martw się nie mam ochoty przywalić w drzewo chociaż kto wie?
T:Co chcesz walnąć w drzewo?
C:Zawsze wszystko bierzesz na serio?
T:No zależy z kim gadam.
C:A jakie są kryteria?
T:Poważni niepoważni.
C:Tylko mi nie mów że należę do poważnych.
T:No tak,to źle?
C:Oczywiście że tak, konie poważne są jakieś takie drętwe oczywiście bez obrazy do nich.

~~~~Trevor~~~~
Popatrzyłem na nią i lekko się uśmiechnąłem
T:Tak w sumie..do poważnych to ty się nie zaliczasz..ale z szacunku do niepoważnych też się nie zaliczasz..-powiedziałem tonem godnym profesora politechniki
C:Hmm..ciekawe-powiedziała ze śmiechem
T:Wie-em-odpowiedziałem ze śmiechem
C:Wiesz..nie poznałam Cię od tej strony-powiedziała zamyślona
T:TEJ czyli jakiej?-zapytałem zaciekawiony
C:No wiesz..jesteś zabawny....wesoły-uśmiechnęła się a ja lekko się zarumieniłem
T:Heh...dzięki.Ty też jesteś naprawdę wyjątkowa i..-tutaj szybko zamknąłem pysk,aby nic nie powiedzieć
C:Hmm?
T:Nic..-spuściłem wzrok..dalej szliśmy jakąś ścieżką,ale żadne z nas nie odezwało się ani słowem..."no tak..znowu wszystko zepsułem"-westchnąłem i popatrzyłem na nią kątem oka i zauważyłem,że Cass wpatruje się tępo w drzewo i jest parę kroków od niego
T:Eej,piękna...Nie lunatykuj,jakbyś mogła-powiedziałem cicho i trąciłem ją nosem w szyję a ona się ocknęła i popatrzyła na mnie lekko zdziwiona
C:Mówiłeś coś?
T:Nie...

~~~~Cassie~~~~
C:Ty źle na mnie wpływasz ciagle się zamyślam
T:Wybacz,chyba mam dar wprowadzania klaczy w trans.
C:aa o powinnam trzymać sie od ciebie z daleka- odsunełam się kawałek.
T:Ja tylko żartowałem.
C:Jasne bo ja Ci teraz uwierzę,chciałam wpaść na drzewo kto normalny wpada na drzewo?
T:Eee..
C:Dobra nie odpowiadaj-weszłam mu w słowo.
T:Nawet byś mi nie dała-zaśmiał się.
C:Czy ty mi coś sugerujesz?-zmrużyłam oczy i spojrzałam na niego gniewnie.
T:Ja no co ty-starał się tłumić śmiech.
C:Jak jestem taka gadatliwa to po co ze mną gadasz?-odwróciłam się i odeszłam w przeciwną stronę.
Ogier przez chwilę stał w miejscu i patrzył za mną po czym ruszył do mnie kłusem.
T:Hej!Nie chciałem cię obrazić.
C:Miałabym obrazić się przez to co powiedziałeś?Żartujesz sobie ze mnie?-prychnęłam rozdrażniona
T:Ale z Ciebie typowa klacz-stwierdził wesoło.
Zatrzymałam się i spojrzałam na niego zaskoczona.
C:Typowa?to znaczy jaka?
T:No często zmieniają Ci się humory.
C:Jak miło że mnie krytykujesz wiesz postaram się być lepsza obiecuje.
T:Nie chodziło mi o to.
C:Ale ty jesteś dziwny....myślałeś że się zmienię bo ktos mi tak powiedział?ty chyba musisz miec o mnie złe mniemanie.

~~~~Trevor~~~~
Westchnąłem i spuściłem łeb patrząc w ziemię...
T:Przepraszam,nie powinienem się tak niedojrzale zachowywać-powiedziałem cicho a klacz spojrzała na mnie.
C:Dobra..po prostu zapomnijmy o tym temacie,okey?-w jej głosie nie słyszałem już zirytowania czy gniewu...uśmiechnąłem się i podniosłem łeb.
T:Mi to pasuje-odparłem wesoło.
C:Widzę-powiedziała ze śmiechem i dalej szliśmy tak rozprawiając o sprawach stada...potem nawet była wzmianka o pogodzie,ale szybko zakończyliśmy ten temat,ponieważ nie było nic więcej do powiedzenia.Wędrowaliśmy tak bez słowa-ja,patrząc w niebo,a Cass-przed siebie...taka cisza była dla mnie niezręczna..może dla niej też..ale właśnie teraz nie potrafiłem znaleźć ani jednego tematu do rozmowy. Spojrzałem na nią i lekko się uśmiechnąłem a ona go odwzajemniła..
T:Masz jakiś dobry temat do jakiejkolwiek rozmowy?-zapytałem z nadzieją.
C:Ooo..to ze mną Ci się aż tak fajnie rozmawia?-uśmiechnęła się
T:Bynajmniej..Ty jesteś pierwszym koniem,z jakim mam zaszczyt rozmawiać w ciągu całego mojego dotychczasowego życia-uśmiechnąłem się szarmancko.
C:Aha..to już coś..znowu dowiedziałam się o Tobie czegoś nowego
T:Nom-uśmiechnąłem się.