wtorek, 7 maja 2013

Typhon- Stanowisko

Biegałem sobie po Kopytnym Lesie, gdy wpadłem na ojca.
T: O tutaj jesteś!
Ti: Co chcesz?
T: Musisz wybrać stanowisko!
Ti: Stano co?
T: Stanowisko w stadzie!
Ti: A muszę?
T: Jeśli nie chcesz nic, możesz zostać nikim.
Ti: Co! Nie ma takiej opcji!
T: No to co byś chciał robić?
Ti: Najlepiej nic.
T: Typhon! No to idź sobie a ja powiem mamie, że zostajesz nikim.
Ti: Nie! Chce być obrońcą!
T: Okey. No to jesteś obrońcą. Jak spotkasz resztę młodych to powiedz im niech oni też przyjdą się zapisać.
Ti: Dobrze tato!
T: No to leć!
Ti: Paaa!
No dobra jestem obrońcą. Tylko co on robi? Co ja robiłem, jak miałem obserwować konie w stadzie?
„Wspomina: Leżeli z Kyarem i opychali się jabłkami.” Aaa nie ważne. Dobra! Muszę znaleźć Kyara.
Ti: Kyar! Kyar!
K: Co się drzesz!?
Ti: Tata gadał, że trzeba jakieś tam stanowisko wybrać i tak dalej. Chodź ze mną na obrońcę!
K: Na obrońcę?
Ti: Nooo! Dawaj! Będziemy się lenić jak zawsze!
K: No nie wiem….
Ti: Jak będziesz obrońcą to będziesz mógł sobie z Alteą przebywać w Lesie Ciszy.
K: hmmm…..
Ti: No tak jak? Idziesz się zapisać na obrońcę?

…Kyarameru…(08.05)

Ky: Hmm, no wiesz…
Ti: Co wiem?
Ky: Obrońca? A jak nas ktoś zaatakuje, a my nie damy sobie rady, to do nas będą mieć pretensje…

Ti: Hahaha, jesteś Boizadem!
Ky: Sam jesteś!
Ti: Hhaha, to se bądź Szamanem, hahhahaha !
Ky: Spadaj!
Ti: Hahaha, to pa!
Wkurza mnie on niesamowicie! Niech sobie gada co chce, ja swoje wiem! Nie będę żadnym obrońcą, za duża odpowiedzialność! Zaraz pójdę do wujka Tora i z nim pogadam, hmm tylko gdzie on może być? Pewnie gdzieś z ciocią.
Ky: Hej ciociu!
A: No cześć, Kyar!
Ky: Słuchaj nie wiesz gdzie wujek Tor?
A: Hmm, no nie bardzo…
Ky: Bo miałem się zgłosić na stanowisko, i chyba chcę być Zwiadowcą.
A: No dobrze, ale na pewno?
Ky: No, chyba tak, a co robi zwiadowca?
A: Pilnujesz terenów, a w razie informacji przekazujesz obrońcom i wojownikom.
Ky: Hmm, tak, to dobry pomysł, chcę być Zwiadowcą.
A: To od jutra zaczynasz!
Ky: Okej ciociu! A teraz spadam do Źródeł.
A: Do zobaczenia!
Poszedłem do Turkusowych Źródeł tak jak mówiłem, a tam Taj gadał z Deą, no zdenerwowałem się no! Po co on tu! W sumie nie wiem czemu nie zwrócili na mnie uwagi. Stanąłem nad taflą wody i nie ujrzałem swego odbicia. Coś jest nie tak! Jestem niewidzialny?! Może to moja moc! Hahaha, ale jazda! Podszedłem do Taja i kopnąłem go! Hahaha, a on myślał, że to Dea!
...Typhon...(08.05)
T: Ała! Dea!
D: Co?
T: Jak to co! Kopnęłaś mnie!
D: Wcale, że nie!
T: Teraz to nie chcesz się przyznać!
D: Ale ja Cię nie kopnęłam!
T: Tak! To co może? Jakieś magiczne moce to były!
D: To nie byłam ja!
T: Wcale! 
D: No!
Wtedy usłyszeliśmy śmiech a po chwili pojawił się tarzający Kyar.
D: Z czego się śmiejesz!
T: Ty masz niewidzialność? 
K: Chyba. -cały czas się śmiał
T: Ty mnie kopnąłeś!
K: Może. Haha!
T: Zaraz ci oddam! 
D: Ej! Ej! Spokój! Nie bić mi się tutaj!
T: No, ale!
D: Żadnego 'ale'!
T: Pfy! Nara! -wyszedłem z Turkusowych Źródeł i udałem się na wodospad. Myślałem sobie jeszcze o tym co powiedział Kyar. My nie damy sobie rady? Przecież mamy fajne moce! A no tak! Przecież on nie ma mocy! Co za lamus, w wieku 2 lat odkrywać moce? Hahah! Kiedy doszedłem już nad wodospad , napiłem się wody. Po chwili przyszła do mnie Dea.
D: Hej! O co wam poszło?
T: Hmm?
D: No ty i Kyar?
T: To co?
D: Myślałam, że jesteście przyjaciółmi. 
T: No jesteśmy.
D: Nie rozumiem was w ogóle.
T: Zdarza się. A ty jakie wybierasz stanowisko? Bo Kyar nie chce iść ze mną na obrońcę, że niby nie damy rady i w ogóle. Pfy!
...Deadia vel Duma...(09.05)
D: Ja pójdę z Tobą na obrońcę, cóż najwyżej będę Cię bronić, haha!
T: No ale śmieszne, wiesz!
D: Wiem! Hahahhha!
T: Idź sobie!
D: Okej. Pa!
T:Nie, no zaczekaj!
D: Okej, czekam.
T: Haha, no co ci jest?
D: Hmmm, myślę, że nic! – W tym momencie przyszła Iris.
I: Hey Tiiifo.- Krzyknęła. O cześć Dea…- powiedziała z lekkim zdziwieniem.
D: Hey.
T: Witaj Iris!
I: Czy Tifo jest ci teraz bardzo potrzebny czy mogę go porwać?
T: Właściwie, to ja już mia…
D: Tak jest mi niesamowicie potrzebny, przepraszam! Chodź Tifo.
Konie odeszły, a Iris pobiegła w drugą stronę.
T: Dea, co to miało być!
D: Jak to co?
T: To! Przecież, nie jestem Ci teraz potrzebny!
D: I ?
T: I to, że może chciałem z nią iść!
D: To idź proszę bardzo, droga wolna.
...Typhon...(09.05) 

T: Co tobie jest? -powiedział spokojnie.
D: Mi? Nic nie jest!
T: Jesteś zazdrosna?
D: O Ciebie? Hahaha! Zabawne!
T: A jednak! Dea jest o mnie zazdrosna! Nana nana nana!
D: Wcale, że nie!
T: Przecież widzę!
D: Nie-e?
T: Taaak?
Wtedy poczułem ból.
T: Ała, ała, no dobra, nie!
D: No właśnie!
T: Pfy! Oddaj mi swoją moc.
D: Chciałbyś.
T: No! Chciałbym!
D: Haha!
T: Ale i tak jesteś zazdrosna!
D: Wcale, że nie! Ogarnij!
T: Nie, nie... wcale!
D: Bo zaraz znów dostaniesz!
T: No dobrze, dobrze. Ty mój zazdrosny słodziaku!

....Deadia vel Duma...(09.05)
Twierdzisz, że jestem zazdrosna?
T: Nie tylko tak twierdze! Tak jest!
D: Nie jest, udowodnić Ci?
T: Niby jak?
D: Chodź coś Ci pokaże.
T: Ale, D…
D: No chodź, nie marudź! Będzie fajnie!
T: Już lecę słooodziaku.
Konie wolnym krokiem ruszyły w stronę wodospadu. Tam zastały kilka koni w tym Iris.
D: Przyprowadziłam Twoją zgubę Iris! –klacz powiedziała z lekkim sarkazmem
I: Haha, no dziękuję. Dea zasługujesz na medal!
D: Medal to sobie możesz wsadzić- pomyślała Dea, ale nie powiedziała tego na głos.
D: No to bawcie się dobrze! Jakby mnie może, ewentualnie, przypadkowo i całkiem bez celowo szukał jakiś zupełnie zwykły, może młody, a może stary, może ładny, może brzydki koń to jestem u siebie w Źródłach!
I: A tą co ugryzło?
 
...Typhon...(09.05)
T: A gdybym ja to wiedział.
I: Hehe. To jak? Idziemy do Lasu Miłości?
T: Oczywiście!
I pobiegliśmy w stronę Lasu, lecz cały czas myślałem o Dei. Dziwnie się zachowuje. Jest zazdrosna o swojego kumpla? Jakie to słodkie! W ogóle ona jest słodka! Chociaż z drugiej strony to nasza przyjaźń może się nieco zepsuć a tego bym nie chciał, bo ją bardzo lubię. W końcu weszliśmy razem z Iris do Lasu.
I: No to jak? Chlapiemy się? Strasznie dzisiaj gorąco!
T: No raczej, nie inaczej!
Wskoczyłem do rzeczki i zacząłem chlapać się z Iris.
T: Od razu lepiej, nie?
I: Nom! Wiesz co? Jestem nieco głodna a ty?
T: Ja też, chodź za mną. Pokaże Ci, gdzie jest przepyszna miodowa trawka!
I: O tak! Ona była przepyszna!
T: No to chodź za mną.
Poszliśmy w głąb Lasu Miłości i zobaczyliśmy miodową polankę, na której rosły gdzieniegdzie kwiaty Neptuna.
T: To tutaj! Smacznego!
I: Już wiem skąd wziąłeś te śliczne kwiaty!
T: Specjalnie dla Ciebie!
I: Dziękuję -zawstydziła się.
I zaczęliśmy jeść, potem zerwałem nam jeszcze po brzoskwince. Po czym położyliśmy się i usnęliśmy. Kiedy Iris wstała, obudziła mnie i powiedziała:

...Iris...(10.05)
-Taj,wstawaj.-budzilam go szepczac mu do ucha.Ale on slodki gdy tak spi.
T.Aaa...co?Iris,jak dlugo spalismy?-zapytal zdezorientowany.
I.Nie wiem,jakies dwie godziny?...-powiedzialam przeciagajac sie.
T.Aha..bynajmniej ucielismy sobie drzemke.-zachichotal.
I.Haha. Ja ide jeszcze do wody.-oznajmilam smiejac sie.
T.I tak beze mnie?Nie ladnie..-powiedzial tonem karcacego ojca.
I.A co czekasz na specjalne zaproszenie?-zasmialam sie i wrzucilam ogiera do wody.
T.Heeej!-krzyknal juz,zupelnie rozbudzony.-No popatrz na mnie...wygladam teraz jak...
I...jak pudel.-zakonczylam za niego,wpadajac do wody ze smiechu.
T.Nie mialem tego na mysli,bardziej owce.Ale okej.-zasmial sie.

...Typhon....(10.05)
T: To jak? Wracamy już, no nie?
I: Tak, pewnie się o nas martwią.
T: Haha! Tak, jasne. Martwią. Jestem pewny, że nawet nie zauważyli, że nas nie ma.
I: Haha! Zakład?
T: No dobra!
I: O co?
T: Hmm.... Jak wygram powiesz wszystkim, że jestem najprzystojniejszym ogierem jakiego kiedykolwiek widziałaś.
I: Hahaha! Jasne! Jasne! A ja jak wygram to ty powiesz wszystkim, że jestem najpiękniejszą klaczą jaką kiedykolwiek widziałeś!
T: Hahaha! Ty? Najpiękniejsza? Buahahah!
I: O ty! -szturchnęła ogiera
T: No co?
I: Mógłbyś być milczy!
T: Ale po co?
I: Może wtedy bym Cię lubiła.
T: Co? Przecież ty mnie lubisz.
I: Chciałbyś! Pfy! -klacz pokłusowała w stronę wodospadu.
T: Ej! Ej! Czekaj! -pobiegłem za nią.
T: No weź, przepraszam no!
I: Haha! Dałeś się nabrać!
T: Że co!
I: Ale miło wiedzieć, że Ci na mnie zależy.
T: Pfy! Chciałabyś.
I: Nie chciałbym, tylko tak jest.
T: Jasne!
Wtedy doszliśmy do naszego stada. Od razu przybiegła Valerie z Arsą.
A: Gdzie wy byliście!
V: Myślicie, że będziemy was szukać po całym lesie?
A: Następnym razem macie nam powiedzieć gdzie idziecie!
I: Dobrze, mamo, ciociu. Przepraszamy.
T: No nie!
A: Co się stało?!
T: Przegrałem zakład.
I: Hahaha! No to będzie beka!
V: Jaki zakład?
I: Taj chciałby coś powiedzieć całemu stadu!
T: Tia..... super .... ehh...
"Dei się to nie spodoba" - pomyślałem. "Ale na szczęście jej tutaj nie widzę, więc jest ok!"
A: Słuchajcie! Wszyscy mają się stawić przy wodospadzie! Mój syn chce coś powiedzieć.
T: Mamo?!
A: No co? A nie ?
"Kurde! Co ona narobiła! Ja nie wierzę! Gorzej być nie może!" -pomyślałem.
Iris tarzała się ze śmiechu.
T: Ale śmieszne! Pfy!
I: No bardzo! Hahahah!
Po chwili wszyscy się zjawili, wtedy moja mama powiedziała:
A: No idź Tifuś! Nie bój się!
T: Tia... nie bój się ...
A: No dalej.
T: (Co to za masakra będzie to ja nie wiem) Chciałbym wszystkim powiedzieć, że .... że .... że ... no ...
I: No gadaj!
T: Cicho!
A: No dalej Taj!
T: że ... Iris... to najpiękniejsza klacz jaką kiedykolwiek widziałem ....
A: Co?!
"Wtedy zobaczyłem Deę, kurde .... wszystko słyszała....nie wyglądała na zadowoloną ... Zabiję Iris! Po co się zgodziłem na ten głupi zakład... ja nie wierzę to! Naprawdę! Gorzej być nie może!"
Wtedy wszystkie konie zaczęły wiwatować i krzyczeć: "Mamy nową parę!"
"OMG! Nie! Nie! Nie! Mnie tu nie ma! Proszę! To tylko sen!" -pomyślałem. Wtedy podeszła do mnie Iris.
I: Hahahaha! Ja nie wierzę! Powiedziałeś to! Ale jaja! Hahahaha!
T: No bardzo śmieszne! Zobacz co narobiłaś!
I: Ja? Ty przegrałeś zakład!
T: Ale ty musiałaś go zaproponować!
I: Hahah! Oj wyluzuj! Przecież to tylko dla żartów!
T: Jakoś nie widzę, żeby oni traktowali to jako żart.
I: Oj tam! Powie się im, że to żart i tyle.
T: No to idź i to powiedz.
Wtedy moja mama się wtrąciła i powiedziała do całego stada:
A: Rozejść się do swoich grot! Widzimy się jutro na śniadaniu! Pa!
I: O! Pa Taj! Do jutra!
T: Co?! -mama pociągnęła mnie za grzywę.
A: Taj, do domu! Późno już.
I: Papa!
A: Cześć Iris!
T: Pa ...
"Normalnie super! Tylko się zabić! Mam nadzieję, że to tylko sen! Nie myśl o tym, jutro będzie wszystko okey. Jedna owieczka, druga owieczka .... " -pomyślałem, po czym położyłem się spać.