piątek, 17 maja 2013

Magnum- Nowa maść

Po raz kolejny mój wygląd mi się znudził. Teraz chciałem zmienić się całkowicie, czyli wziąć Napój Brutusa. Pobiegłem do Kasjopei i spytałem czy mogę dostać eliksir.
K: Jasne.
M: Dzięki... Po raz kolejny uświetniam sobie życie - uśmiechnąłem się szeroko
K: Który to już raz?
M: Czekaj... Dołączenie do stada, zmiana wyglądu, partnerstwo z Rie, potomstwo z Rie, odnalezienie kogoś z rodziny... Jakoś takoś 5?
Zaśmiała się, tak samo jak ja i dała mi flakonik. Pobiegłem nad jezioro, cały w kwiatkach.
Wypiłem duszkiem zawartość buteleczki i spojrzałem w odbicie. Wyglądałam ekstra!


~~~~Ambrozja~~~~
Chodziłam nad jeziorem, gdy ujrzałam jakiegoś ogiera. Podbiegłam do niego, zaciekawiona. Jak zawsze moja gracja przerastała normalność.
A: Hej. Jesteś tu nowy?
M: Am... Amber, to ja, Magnum - powiedział ogier głosem Maga
A: Serio? Nie poznałam cię - uśmiechnęłam się szeroko
M: Miałem taką nadzieję. Jednak mój kamuflaż się nie udał - wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. Dałam mu sójkę w bok.
M: Co tutaj robisz? - spytał po chwili
A: Poszłam na krótki spacer i zobaczyłam przystojnego ogiera, który, jak się okazało, jest moim bratem
Westchnął.
M: Dobra... Ja muszę już iść, mam sprawę do załatwienia... Ale później nie wymigasz się od wspólnego spaceru - wyszczerzył zęby
A: Eh... Na cóż, trudno... - udałam smutną. Dał mi sójkę w bok
A: Dobra, dobra... Uciekaj na swoją tajemną randkę - pokazałam mu język i uciekłam. Jak ja lubiłam go drażnić ^^
Chciałam już wrócić do siebie, gdy wpadłam na czarnego ogiera.
A: Przepraszam... Zamyśliłam się... - wyszczerzyłam zęby w szerokim uśmiechu
V: Ehh... Czasami mi się wydaje, że jestem niewidzialny... A tak ogólnie to Vendaval jestem... - uśmiechnął się delikatnie
A: Ambrozja, ale wolę Amber... Chociaż... Co ładniej brzmi? - znów się uśmiechnęłam i zrobiłam zgrabny piruet.

~~~~Vendaval~~~~
V: yyy... tak? Nie ważne, które ładniej brzmi. To i to równie dobrze opisuje twoje piękno.
A: Oh, naprawdę?
V: Ależ oczywiście. A wiesz co jeszcze?
A: Hmm?
Ogier zerwał stokrotkę i wczepił ją klaczy w grzywę.
V: A teraz wyglądasz jeszcze ładniej.
A: Naprawdę? Ale to stokrotka.
V: Stokrotka jest pięknym i skromnym kwiatem, ty zaś jesteś czarująca. Według mnie to cudowna kompozycja.
A: Dziękuję, miły jesteś.
V: Mówię tylko to co myślę.
A: No to twoje myśli są ładne.
V: Ah dziękuję, lecz nie zawsze one takie są.
A: A te inne też ujawniasz?
V: Złych myśli wolę nie ujawniać.
A: Hehe! Teraz nie wiem czy myślisz o mnie dobrze czy też źle.
V: Oj nie przejmuj się, gdybym myślał o tobie źle to bym Ci to powiedział, żebyś nie żyła w tej nieświadomości moich myśli.
A: Dziwnie mówisz.
V: Czyżbyśmy dzisiaj mieli pełnię?
A: Hmm, nie? Pełnia jest jutro.
V: Ah, co za dziwne zjawisko. Zaczynam się niepokoić.
A: Czemu?
V: Nie mogę zdradzić Ci tego sekretu, ale macie tutaj druida?

~~~~Ambrozja~~~~
A: Jestem tu krócej od ciebie, ale wiem, że mamy. Siostrzenica do niej musi często zaglądać... Zaprowadzić cię do Kasji?
V: Będę naprawdę wdzięczny
A: Spoko... Chodź - zaprowadziłam go do Kasji.
K: O co chodzi? Czemu przyszliście? - spytała, gdy nas ujrzała
A: Ven ma do ciebie jakąś sprawę... - nastała chwila ciszy, więc zrozumiałam, że lepiej, żebym już poszła
A: To ja pójdę... - powoli się wycofałam
Poszłam do swojej groty, ale po chwili z niej wyszłam. Nie potrafiłam siedzieć w jednym miejscu. Musiałam wyjść na świeże powietrze. Pobiegłam na łąkę, pobawić się ze źrebakami. Jakie one są słoooodkie! Sama chciałabym mieć takiego, ale... Eh... Singiel... Może jak komuś się urodzą, rodzice mi go oddadzą? Eh, do moje marzenie!
Po dłuuuuuugiej zabawie, źrebaki zawołały ich mamy, żeby szły spać. Z żalem się z nimi pożegnałam, a sama poszłam nad jezioro. Spotkałam tam Rixatusa...

~~~~Rixatus~~~~
A: Hej! Jestem Amber a ty?
R: Rix.
A: Co tam u ciebie?
R: A co Cię to obchodzi?
A: Aha, przepraszam.
R: I słusznie.
A: Czemu ty taki jesteś?
R: Jaki?
A: No taki właśnie.
R: Bo lubię?
A: Aha, no dobra.Cześć -klacz odeszła od ogiera.
R: Ehe.
Ciekawe kto to w ogóle był? A nie ważne, co mnie to tam obchodzi. Napiłem się wody i poszedłem do mojej ukochanej Arsabell. Po drodze wpadałem na Daiquiri.

~~~~Daiquiri~~~~(22.05)
Strasznie źle się czułam. Nie mogłam wytrzymać już w tej ciasnej grocie. Jeszcze pod ciśnieniem wody... Poszłam troszeczkę odetchnąć. Na początku wolno spacerowałam wdychając powietrze nosem, a wypuszczając pyskiem. Nagle zobaczyłam tego ogiera, Rixatusa.
R: Hej.
D: Hej... - Patrzyłam w ziemie.
R: Oj, dziś coś nie jesteś w nastroju na kłótnie.
D: Tsa...
R: A czemuż tak ?
D: Daj mi święty spokój, zaraz chyba zwymiotuje...
R: Ta, jasne! Co ty znowu kombinujesz?!
D: Po prostu mi ni...
Nie zdążyłam dokończyć wypowiedzi, bo poczułam ucisk w szczęce. Potem trochę mnie przytkało, aż w końcu zwymiotowałam na ogiera. Podniosłam łeb i spojrzałam na niego. Z pyska skapywały mi jeszcze wymiociny. Nogi zrobily mi się jak z waty, więc też położyłam się na kolana. Konie chyba rzeczywiście nie powinny jeść mięsa...
D: Sorry...

~~~~Rixatus~~~~
R: Kurwa mać!
D: No powiedziałam sorry.
Wszedłem do wody, żeby zmyć to świństwo ze mnie. Co za idiotka! Zabić to za mało! Kiedy się umyłem, wyszedłem i powiedziałem.
R: Co tobie jest?
D: Mówiłam, że mi nie dobrze.
R: Ale od czego?!
D: Nie ważne. -zaczęła znowu rzygać.
R: Obleh! Weź przestań! Zabiorę Cię do medyków.
D: Nie! Zostaw mnie!
R: Chyba Cię coś! Idziemy! Wstawaj!
D: Nie!
R: Bo?
D: Bo nie chce! Jasne!?
R: Nie. -podniosłem klacz za pomocą lewitacji i zabrałem.
D: Zostaw mnie! Natychmiast!
R: Chyba coś powiedziałem!
D: Natychmiast mnie puść!
R: Dobra! Ale gadaj co Ci jest.
D: Nie!
R: No to idziemy!
D: Nie! No weź mnie puszczaj!
R: Ostatni raz pytam. Co Ci jest? Albo powiesz i ja sam pójdę po lek i powiem, że to dla mnie albo zabieram Cię do groty i bez dyskusji. 

~~~~Daiquiri~~~~
D: Niech Ci będzie, skoro tak bardzo chcesz wiedzieć. Ale mnie postaw do cholery! - Ogier mnie puścił. - Dziękuje, nareszcie...
R: Czekam.
D: Na co?
R: Pf, no miałas powiedzieć co Ci jest. Na milosc boska nie wykrecaj sie!
D: Co Cię obchodzi moje zycie?!
R: Jestem tu chyba betą, nie?
D: Betą?
R: Nie mow, ze nawet tego nie wiesz...
D: Jakim cudem jestes beta?!
R: Normalnie i po końsku (ludzku xd). Jestem z Arsabell.
D: Matko kochana! Z kim?
R: Arsabell to alfa!
D: Aaa, tak. Juz pamietam.
R: Ej, czy ty czasem nie mialas czegos powiedziec? Myslisz, ze tak szybko uda ci sie zmienic temat?!
D: Chcesz wiedziec?! Zjadalm mieso!

~~~~Rixatus~~~~
R: Że słucham?
D: Głuchy jesteś?
R: Jak to zjadłaś mięso?
D: A jednak nie.
R: Po co je zjadłaś?
D: Bo tak mi się podobało!
R: Czy ty jesteś jakaś nienormalna!
D: A co Cię to obchodzi?
R: Bardzo dużo!
D: Pfy! Teraz możesz spadać jak już wiesz.
R: Przynieść Ci leki?
D: Nie dzięki!
R: Jesteś pewna?
D: Tak! -klacz znowu zwymiotowała.
R: Obeh! Jesteś obrzydliwa.
D: I bardzo mnie to cieszy!
R: Ta. Widzę ten cudowny uśmiech na twoim pyszczku. -powiedział z ironią. 

~~~~Daiquiri~~~~
Kilka razy kaszlnęłam i to niemiłe uczucie przeszlo.
D: Nareszcie! Nie bój się, już Cie nie obrzygam.
R: Tsa... Nie boje sie twoich wydzielin! One mnie brzydzą!
D: Ja tam się niczego ni boje, ni brzydzę.
R: Ta, jasne!
D: A chcesz się przekonać? Mogę zrobić przeróżne obrzydliwe rzeczy!
R: No dawaj!
D: Tylko... Co mam zrobić?
R: Hmm... Wiem!
D: Co?
R: Pocaluj mnie.
D: Oszalales?!
R: Przeciez to nic nie znaczy, glupia! Mialo byc obrzydliwie. Chyba, ze sie boisz?
D: Zrobie to! - Nachylilam sie i pocalowalam ogiera w chrapy. - I co? Ja nie jestem jakąs divą, czy ksiezniczka!

~~~~Rixatus~~~~
R: Haha! Ale zrobiłaś co Ci kazałem, więc może służącą?
D: Oh ty! -klacz się bardzo zdenerwowała. Aż zabrakło jej słów.
R: Haha! Zabawna jesteś.
D: Odczep się ode mnie!
R: Skoro tak bardzo chcesz.
D: Chcę!
R: Ah, no dobrze.
D: Pfy!
Odszedłem od klaczy, żeby jej bardziej nie denerwować, gdyż złość piękności szkodzi. A piękna to ona jest. Nie wierzę, że mnie pocałowała, tylko dlatego, że tak mi się podobało. Hahaha! Myślałem, że ma ma trochę szacunku co do własnej osoby, ale jak widać. O czym ja myślę? O niej? No bez przesady! Myślmy o Arsabell! Tak! Ona jest piękna! -Kiedy tak myślałem usłyszałem coś dziwnego "Niech me zaklęcie zacznie działać!".
R: Halo? Kto to mówi? -wtedy znowu spotkałem Dai.
D: Co kto mówi?
R: Nie twoja sprawa! Czego chcesz? 

~~~~Daiquiri~~~~
D: Pf, zapytać się nie moge? To troche dziwne, ze gadasz sam do siebie...
R: Lubię gadać sam do siebie.
D: To milego gadania. - Poszlam w strone groty.
R: Chwila, ej! Ty kretynko...
D: Co znow ja?
R: Znasz się może na zaklęciach?
D: Ja? Odbiło Ci do reszty!
R: Zapytać nie szkodzi.
D: A po Co ci to?
R: Skoro się nie znasz to się nie interesuj.
D: Moj wujek sie zna.
R: Jaki?
D: Lee Jinki.
R: Zaprowadz mnie!
D: Ocipiales? (xD) Nie chce znac mojej rodziny!
R: A czemu to ich nie chcesz znać?
D: Sa idiotami. Z reszta wole zalozyc swoja rodzine i o tamtych zapomniec.
R: Hola, hola! Własną? Czy ty panienko nie jesteś czasem za młoda?
D: Czy ja mowie, ze juz teraz?! Moze za rok, moze za 9 lat, a moze i juz teraz! Co Cie obchodzi moje zycie?
R: Masz rację! Wcale mnie nie obchodzi! A nawet jeśli to widzę, że szkoda czasu marnować na takie coś jak ty. Nic nie warty bachor.
D: Nie moja wina, ze jestem mloda! Tez chcialabym miec ze 6, 7 lat! - ku zaskoczeniu ogiera przytulilam sie do drzewa.
R: Co ty odpierdalasz.
D: Sorry, ale nie mam nikogo takiego, komu moge sie wyzalic.
R: Co ty bredzisz. Uwierz, że nie chciałabyś mieć tylu lat co ja, bądź więcej. No i jak to nie masz do komu? Masz rodzinę.
D: Mowilam Ci, ze oni mnie nie obchodza, nie?! - Zacisnelam oczy i prawie ''udusilam'' drzewo.
R: Jesteś dziwna. Jak Cię nie obchodzą to nie narzekaj, że nikogo nie masz. I wątpię, że kiedyś będziesz mieć. Zastanów się najpierw nad tym czego chcesz. -odszedł od klaczy.
D: Liczylam na odrobine zrozumienia. Ale nie, nikt mnie nie rozumie, ty tez!
R: Zrozumienia? Jak mam Cię zrozumieć jak nawet nie wiem na co jesteś taka wściekła?
D: A ty? Powiem Ci, ale ty pierwszy.
R: Ja? Ale o co tobie chodzi?
D: No dlaczego ty też jesteś taki?
R: Chcesz wiedzieć?
D: No tak?
R: Bo inne konie to po prostu idioci.Dlatego.
D: Moje poglądy są identyczne...
R: Hehe. No to z czymś się zgadzamy.
D: Chociaz w tym - Slepo sie usmiechnelam.
R: Robi się późno. Zostać z tobą na noc?
D: Tak...
R: To zjedzmy coś i chodźmy już spać.
D: Chodz na lake.
Gdy doszlismy na miejsce, snieg byl naprawde gruby, ciezko bylo sobie cos wygrzebac. W koncu udalo mi sie. Moze nie bylo tego duzo, no ale.
D: Juz skonczyles jesc? - Zapytalam
R: Ja tak a ty?
D: No to wracajmy do mojej groty.

~~~~Rixatus~~~~
Kiedy doszliśmy do jej groty, weszliśmy do środka i położyliśmy się na posłaniu, które wcześniej zrobiła Dai. Było naprawdę wygodne! Postarała się klaczka! Ja położyłem się przy ścianie a ona wtuliła się we mnie i powiedziała:
D: Ale jesteś ciepły! Jak ty oddychasz?
R: No normalnie? A co masz na myśli?
D: Nic, po prostu jesteś ciepły.
R: Heh, dzięki. W sumie to jak mam piekielny gniew to muszę być ciepły.
D: To logiczne. Ej a ... jutro też przyjdziesz? -zapytała niepewnie.
R: A po co mam przychodzić jak już tutaj będę?
D: No tak. Arsabell nie będzie się martwić?
R: Jakoś jej to wytłumaczę.
D: Jak? Nocowałem u  roczniaka? Nie wiadomo co sobie pomyśli!
R: Jestem Betą i musiałem Ci pomóc w urządzeniu nowego mieszkanka a że było już późno to zostałem? Może tak?
D: Dobry pomysł. A tak w ogóle czemu chciałeś zostać?
R: Chyba raczej dlaczego się zgodziłaś?
D: Zapytałam pierwsza.
R: A ja drugi i co?
D: Bo chciałam .... żebyś został.
R: No to widzisz. Dobra chodźmy już spać a jutro pomogę Ci z twoimi mocami, chyba że już jakieś masz.
D: Nie mam. Wiec z rana sobie potrenujemy... - Klacz przytulila sie mocniej i zasnela.
R: Dobranoc- powiedział cicho po czym również zasnął.