czwartek, 9 maja 2013

Nilsa- Przeszłość mnie dogoniła

Był późny wieczór kiedy do jaskini wszedł Delgado i oznajmił mi spokojnym głosem że z nami zostanie dziś jakaś nieznana klacz.
N: Jak to jakaś klacz kochany?
D: Nie ma gdzie zostać to na tę noc.
N: No nie wiem.Taka obca klacz.
D: Nil...
N: No dobrze.
D: Wspaniale to ją przyprowadzę.
I przyprowadził mi do domu jakiegoś konia ale byłam zbyt śpiąca by go wypytywać o wszystko więc wszyscy padliśmy.

....Łakotka...(09.05)
Obudziłam się wczesnym rankiem w jakiejś grocie, obok mnie leżała jakaś jabłkowata klacz i myszaty ogier, który właśnie się budził.Przestraszyłam się tego że tu jestem i postanowiłam czym prędzej uciec.Lecz wtedy ten ogier złapał mnie za ogon i lekko pociągnął do siebie pytając: ,,Gdzie idziesz?". Natychmiast wyrwałam mu się krzycząc na cały głos: ,,Puść mnie wariacie"!!!. Mój krzyk zbudził śpiącą klacz.
(Klacz): Co się dzieje czemu krzyczycie? - powiedziała zaspana.Pytanie była skierowane również do mnie więc chyba wiedziała o mojej obecności.
(Klacz)elgado kochany co się tu dzieje?A ty musisz być tą klaczą która chciała zostać na noc w stadzie tak?
Ł: Tak a ty kim jesteś?
(Klacz): Nazywam się Nilsa.
Ł: Nilsa?! Nil?
N: Tak. A ty?
Ł: To ja Łakotka twoja siostra.
N: Łakotka? Uh...siostrzyczko.Co ty tu robisz zupełnie sama?
Ł: Szukałam ciebie.
N: Co?
Ł: No tak, mama kazała mi cię sprowadzić do stada ,,Diamentowej Róży".
N: Co do jakiego stada?I w ogóle co moja mama ma do mojego życia?
Ł: Jest alfom stada.
N: Co kim jest?Alfom ale jak. A Marokko? Co z nim?I jak w ogóle ona to sobie wyobraża że ja wrócę?
Ł: Nie wiem ale kazała cię znaleść.A Marokko nie żyje już od roku.Mama została alfą i zmieniła zasady i wszystko.

...Nilsa...(09.05)
Ł: Wiesz jest cudnie mamy: medyków, druidów, ogrodników, zielarzy, obrońców, opiekunów źrebaków i nauczycieli. Są też piękne bujne łąki, a stado jest ogromne i przyjazne każdemu.Mówię ci raj na ziemi.
N: Tak nie wątpię. - powiedziałam zasmucona, a Łakotka zaraz to wychwyciła i powiedziała:
Ł: Co to za smutasek?
N: Co nic tylko. Mama chce żebym wróciła na stałe?
Ł: Tak mi się wydaje.
N: Tak myślałam. Delgado, Łakotko zostawcie mnie samą muszę pomyśleć.
D: Ale Nilsa coś nie tak?
N: Muszę tylko pomyśleć.
D: Dobrze.Zabiorę twoją siostrę na łąkę.
N: Dobrze.
Wybiegłam z jaskini i pogalopowałam prosto do ,,Lasu Ciszy". Na miejscu zwolniłam i zaczęłam myśleć i przypominać sobie swoje życie. Pamiętam że kiedy odchodziłam Łakotka miała tylko pół roku, a teraz jest dorosłą klaczą. Ile to już czasu upłynęło. Chciałam uciec od przeszłości i nigdy już do niej nie wracać ale ona galopowała za mną przez cały ten czas i wreszcie mnie dogoniła. Stanęłam i schyliłam głowę, poczułam jak ktoś głaszcze mnie po szyi. Kiedy podniosłam głowę ujrzałam piękną dziewczynę, za którą stały trzy konie: wysoki, smukły kasztan, potężny i masywny karek i niski siwek.
N: Kim jesteś?
A: Nazywam się Amoli i strzegę tego lasu Nilso.
N: Skąd znasz moje imię?
A: Znam imiona wszystkich koni ze stada.Znam również ich myśli. Pomagam koniom które mają jakieś problemy. Powiedz co cię tak dręczy?
N: Przecież wiesz.
A: Tak wiem.Wiesz od przeszłości nie da się uciec bo prędzej czy później i tak cię dopadnie. Lepiej uporać się z nią od razu, niż psuć sobie życie potem.
N: Więc co twoim zdaniem mam zrobić?
A: To zależy od ciebie.
N: Co? To jak ty pomagasz innym jak nawet nie umiesz powiedzieć co robić?
A: Sama wiesz co robić. Nie potrzebujesz mojej pomocy.
N: Tak więc mam stawić czoło przeszłości by pójść dalej?
A: Ty mi to powiedz. Jak uważasz?
N: Że powinnam spotkać się z mamą.
A: Więc zrób tak.
N: Tak zrobię to. - i zaczełam już się zbierać żeby pójść na łąkę ale miałam jeszcze jedno pytanie do elfa - Aha...powiedz mi co to za konie?
A: Moi przyjaciele.
N: Aha...to pa...i dzięki z pomoc.
Pogalopowałam na łąkę.
...Łakotka....(10.05)
Rozmawiałam z chłopakiem mojej siostry jedząc pyszną trawę. On mi się tak podobał taki silny, przystojny i miły że aż chciałam go jej odbić. Zagadywałam go tak żeby zobaczył że ja też jestem taka jak Nil ale kiepsko mi to wychodziło więc zrezygnowałam bo nie chciałam wyjść na małolatę podkochującą się w dużo starszym ogierze.
Ł: Nil to ma szczęście super życie i w ogóle.
D: miło że tak myślisz. Ale ty pewnie też nie masz na co narzekać.
Ł: No niby tak ale i tak jej zazdroszczę.
D: Ale przed tobą jeszcze całe życie.
W tym momencie przyszła Nilsa i powiedziała że już podjęła decyzję co dalej zamierza zrobić:
N: Łakotko jak daleko jest stado ,,Diamentowej Róży"?
Ł: Jakieś pięć godzin drogi stąd. A czemu?
N: Super. Zaprowadzisz mnie do niego?
Ł: No tak.
N: No to ruszajmy.
D: Co teraz tak ot od razu?
N: No a jak inaczej Delgado? Bardziej przygotowana nie będę.
D: Ale może zjedz coś?
N: Nie nie mam apetytu.
I stanowczym krokiem ruszyła w stronę ,,Kopytnego Lasu". A ja za nią kiedy wyszłyśmy za teren stada zaczęłam ją prowadzić do celu.
Ł: Morze zwolnimy.Nie zmęczyłaś się?
N: Nie.Pogalopujmy kawałek?
Ł: O nie nie mam siły od dwóch godzin namawiam cię do postoju ale ty się uparłaś i dalej idziesz.
N: Trzeba było tak od razu.
Ł: Jak oddech złapię to pójdziemy dopiero dalej.
N: Dobra jak chcesz. To opowiedz mi coś.
Ł: Co?
N: Na przykład co się zmieniło.
Ł: Wszystko. Konie już nie są takie same, twoja matka jest starsza, a Wedel jest już dorosły. Ma trzy lata.
(Wedel to nasz brat jest młodszy od Nilsy ale starszy ode mnie.)

....Nilsa...(10.05)
Kiedy Łakotka wreszcie odpoczęła ruszyłyśmy dalej.Po południu ujrzałam na naszej drodze ogromne stado.Z przodu pasło się wiele klaczy, a z tyłu biło się kilka ogierów.Były tam konie wszystkich maści, w łaty i w kropki.Nie znałam tych koni jednak wśród ogierów ujrzałam Wedella.Jak on wyrósł.
Ł: Nil rusz się mama czeka.
N: Tak już.
Ł: Zobacz Wedel tu idzie.
N: Tak widzę jaki on duży i taki...
W: Witaj Łakotko. Hym...Nilsa?
N: A jak myślisz?
W: Nilsa łał...jak ty...wow.
N: Ty też wow. Jesteś taki duży i...
W: Przystojny? Tak wiem.
N: Wredny jak zawsze.
Wszyscy zaczęliśmy się śmiać.Nie zauważyliśmy nawet kiedy do nas podeszła: Nasari - nasza matka.
Na: Witajcie! - powiedziała spokojnie.
Zorientowaliśmy się że stoi obok nas.
N: Mama.
Na: Tyle czasu Nilso.
N: Tyle czasu. Tyle...
Na: Mam nadzieję że podróż minęła dobrze.
W: Może damy Nil i Kremówce odpocząć?
Ł: Ja ci dam Kremówka.
N: Haha... jak za dawnych czasów.


...Łakotka...(10.05)
N: Haha... jak za dawnych czasów.
To wszystko było zbyt piękne by działo się na prawdę.Podejrzewałam że to tylko cisza przed burzą tak jak zawsze w naszej szalonej rodzinie.I miałam rację ale to co się wydarzyło było nie do przewidzenia.
Poszliśmy odpocząć do groty Wedella, on natomiast poszedł do stada.Po pewnym czasie usłyszałyśmy doping klaczy, wyjrzałyśmy na zewnątrz i zobaczyłyśmy dwa bijące się konie. To był Wedel i jakiś ogier którego nie znałyśmy.Przynajmniej tak myślałam. 

...Nilsa...(10.05)
N: Co to nie możliwe!
Ł: O czym ty mówisz?
N: O niczym.
I pogalopowałam wprost na ogiery.Nie chciałam żeby ktokolwiek mnie zobaczył więc biegłam bardzo szybko ale to na nic. Niechcący dotknęłam jakąś klacz a ona odwróciła się do mnie robiąc lekkie zamieszanie.Konie przestały się bić i zwrócili uwagę na mnie.
N: O nie...Sulfus.
Zaczęłam uciekać jeszcze szybciej nie zwracając uwagi na to że ogiery zaczęły mnie gonić.Niestety nie dałam rady im uciec i po pewnym czasie mnie dogonili.
W: Stój! Nil co się stało?
S: Nil?
N: O nie...zostaw mnie Wedel.
S: To ty Nilso?
N: Tak zadowolony?
S: Ale jak to? Znaczy że wróciłaś?
N: Nie!!! Nie wróciłam jestem tu tylko po to żeby powiedzieć że nie powrócę do stada już nigdy!!!
W: Ee...Co?Nil jak możesz?
N: O nie Wedel to nie tak ja... - przerwał mi wiedziałam że nic dobrego nie robię ale musiałam się czymś bronić.
W: Nie ja rozumiem ze ty...nie.
W tym momencie ugryzłam z całej siły Sulfusa.A on krzyknął wystraszony z bólu. Nie miałam wyjścia zaczęłam kusić ogiery do walki bo w ten sposób mogłam odciągnąć ich uwagę od siebie.
cz.2(11.05)
W: Co ty wyprawiasz?
N: Jak chcecie wiedzieć czemu nie wrócę do stada to mnie pokonajcie!
W: Oszalałaś nie będę się bił z klaczą a zwłaszcza z starszą siostrą.
S: Ale moją siostrą nie jesteś więc.
N: Co ty chcesz się bić?
S: A co boisz się?
N: Haha...chyba śnisz to będzie dla mnie zabawa.
Ogier zaczął krążyć wokół mnie.Wedel stał z boku ciągle jeszcze oszołomiony tym co chwilę temu wykrzyczałam.Nie wiedziałam co Sulfus ma zamiar zrobić.W końcu zrobił ruch.Całym swoim ciałem przycisnął mnie do drzewa, a ja nic nie mogłam zrobić.
N: Puszczaj mnie!
S: Nilsa nie jesteś sobą. Ocknij się.
N: Co ty gadasz?Puszczaj!
Wtedy kary koń pocałował mnie w chrapy.I dopiero przejrzałam na oczy.Co ja robię?Chce się bić sama z siebie?
N: Co jest?Sulfus?
S: Hej 
N: O rety...
Sama nie wiedziałam co się ze mną dzieje.
S: Wszystko okey?
N: Nie...
Moje oczy napełniły się łzami.
N: Ja nie wiem co powiedzieć.
S: Co się stało?
N: Po drodze jak tu szłyśmy z Łakotką jadłam takie dziwne jabłka.Miały na sobie takie dziwne kuleczki.Po nich zaczęłam mieć dziwną ochotę na walkę.Ale to dopiero jak cię zobaczyłam.
S: Mnie?
N: Tak
S: Dziwne
N: Przepraszam że cię ugryzłam.Wedel przepraszam że to powiedziałam.
W: Nie no nie ma co przepraszać. Mamie się tłumacz.
N: Tak wiem ale następny w kolejce do bycia alfą jesteś ty.
W: No fakt powinienem się cieszyć.Ale i tak szkoda.
N: Wiem ale ja wolę wrócić do mojego Delgada.
S: Delgada kto to jest?
N: Mój chłopak.
W: Aha...to chodźmy do groty tam nam wszystko o nim opowiesz. 
....cz.3(11.05)...
Poszliśmy wolnym krokiem do groty.Łakotka i mama czekały na nas na miejscu.Wyglądały na zdenerwowane i zdziwione.Ale to było do przewidzenia bo wybiegłam z groty tak jakbym ducha widziała.
Na: Nilsa co się stało?
N: Co? Nie nic mamo.My poszliśmy się przejść.
Ł: Ale czemu tak wybiegłaś?
N: Bo zobaczyłam Sulfusa i nie chciałam żeby mnie poznał.
S: Czemu?
N: Bo wiem że mama chciała kiedyś żebyśmy byli razem.Pamiętasz?
S: No tak.Ale to było dawno i nieprawda.
N: Haha...tak mówi Typhon.
W: Kto?
N: Inny ogier z mojego stada.
Na: Stada?Czyli że masz swoje stado?
N: Nie mamo. Należę do ,,Stada z Kopytnego Lasu".Aha i właśnie o tym chcę porozmawiać.
Ł: O czym?
N: O stadzie.Bo właśnie nie zostanę alfom.
Na;' Co? Czemu nie?
N: Nauczyłaś mnie mamo że powinno się być tam gdzie jest miłość i dusza.
Na: Tak.
N: A moja dusza jest w ,,Kopytnym Lesie". Przekaż stado Wedellowi.
Na: Dobrze jak chcesz. Podjęłaś dobry wybór.
Ł: No to na co jeszcze czekamy?Robimy imprezkę!!!Wedel alfą!!!.
W: Haha....
Na: Tak uważam że to dobry pomysł.
Wszyscy poszli świętować tę wspaniałą nowinę że Wedel został samcem alfa.Wszystkie konie rżały i parskały szczęśliwe.Tylko ja nie umiałam wyluzować.Stałam z boku i nic nie mówiłam.Chciałam już wrócić do domu.
cz.4 (14.05)
Poszłam do groty i położyłam się na posłaniu mojego brata.Powiedział że mogę tam spać bo jest tak duże że się zmieścimy. Szybko zasnęłam, pełna nadziei na to że mój kochany Delgo nie będzie na mnie zły za to że tak szybko podjęłam decyzję o wyprawie.
Miałam bardzo dziwny sen był taki realny że przez moment czułam że to prawda.Ale od początku<<< Obudziłam się na jakiejś polanie. Wszystko dziwnie błyszczało i było ciemniejsze niż zwykle. Na środku polany leżał jakiś koń.Był to biały ogier, miał na sobie delikatne kropeczki.
N: Kim jesteś? - zapytałam nieśmiało. Ogier szybko wstał i ruszył w galop przed siebie.Co mu jest?Ruszyłam za nim, byłam w szczytowej formie więc biegłam z nim łeb w łeb.Nie dawał się wyprzedzić ani o krok.
N: Stój!!!Nie biegnij tak szybko!
I nic jak grochem o płot.Nic nie docierało.Ogier przyśpieszał ale mieliśmy ten sam krok i nie umiał być szybszy.
N: Mam nadzieję że dobrze ci się biegło.Bo już ścieżka się skończyła.
W tym momencie użyłam piorunów.
N: Piorunujące Spojrzenie.
Strzeliłam ogierowi pod kopyta piorunem.
(Ogier): Aaałłł...oszalałaś?
N: Sory ale musiałam cię zatrzymać i zapytać :
cz.5(16.05)
(Ogier): O co?
N: Kim jesteś?
(Ogier): Sama już dobrze wiesz kim.
N: Nie rozumiem.
(Ogier): Jestem w twoim śnie.
N: Więc to mi się tylko śni? Och co za ulga.
(Ogier): Sprowadziłaś mnie do swojego snu z konkretnego powodu.
N: Ale jakiego? - pytałam nie dowierzając.
(Ogier): Niestety ja go nie znam.A nawet jak znam to ci nie powiem.
N: Dlaczego?
Wtedy ogier zniknął, a ja zostałam sama w pustce.Dookoła nic nie było.Nic nie widziałam.Zaczynałam się bać ale wtedy usłyszałam głos mojej mamy która mnie przytulała i śpiewała. Poczułam się raźniej i spokojniej.
N: Jutro wrócę do stada.
Na: Dobrze kochanie.
N: Będę was odwiedzać.
Na: Mam nadzieję. A teraz już śpij.
Przytuliłam się do niej i jak małe dziecko zasnęłam. <KLIK> 

cz.6(16.05)
~~ Następnego dnia ~~
Ruszyłam do wyjścia groty gdy zatrzymał mnie Wedel.
W: Gdzie idziesz tak wcześnie?
N: Wracam do domu.
W: Ooo... - ogier posmutniał.
N: Ale odwiedzę was niedługo.
W: Hy...Naprawdę?!
N: Oczywiście że tak
W: Wierzę. Zawsze dotrzymujesz obietnic. To do zobaczenia.Siostro!
N: Tak. Pa. Niech ci się dobrze stado sprawuje.
W: Haha...pa
,,Jest jeszcze jedna osoba z którą muszę się pożegnać." Myślałam biegnąc w kierunku ,,Lasu Pustki". Rozglądałam się za karym ogierem ale nigdzie go nie było.,,Sulfus gdzie ty się podziałeś". Te myśli że tak dobrze go znam ale jednak jest mi całkiem obcy.Po drodze widziałam piękne jelenie, które stały sobie zupełnie swobodnie na wzgórzu.Były takie pewne siebie i takie wolne.Po środku ,,Polany Rozkoszy" stała murowana altanka.Wreszcie zobaczyłam Sulfusa.Stał w altanie.
N: Sulfus!!! - krzyknęłam a koń spojrzał w moją stronę.Przykłusował dumnie do mnie.
S: Co się stało?O nie nie mów że już odchodzisz.
N: Tak niestety.Ale ja obiecałam że odwiedzę stado.
S: No chyba że tak.Ale i tak szkoda że już.
N: Wiesz że czeka na mnie ukochany.
S: Tak.Ale może moglibyśmy...no wiesz...pożegnać się tak...inaczej?
N: A no tak myślę że tak.
Ogier przysunął się do mnie i z całej siły pocałował.Nie wiem jak ale ja też go pocałowałam i poszło dalej.

 cz.7(16.05)
Ogier był napalony ale mi nie do końca o to chodziło. Przesuwał pysk po moim grzbiecie s stronę zada.Michrzył mi grzywę i całą obcałowywał.Na początku zadrżałam ale potem poddałam się rozkoszy.Kiedy było po wszystkim położyliśmy się na trawie i rozmawialiśmy:
N: Nie do końca mi o to chodziło.
S: Tak mi też.Ale tak wyszło.Przepraszam.
N: Nic nie szkodzi.Mam tylko nadzieję że Delgado się o tym nie dowie.
S: Nie było go przy tym.
N: Nie o to mi chodzi.
S: Tak wiem o co.
N: O nie która godzina?
S: Nie wiem.A co?
N: Miałam wracać do domu.
S: Stój, nie idź jeszcze!
N: No dobrze.Ale tylko chwilka.
Sulfus przysunął się do mnie i pocałował jeszcze raz.
S: Mówiłem ci już że masz zjawiskowe oczy?
N: Nie.Dziękuję.
S: A czy poznam kiedyś tego Delgada?
N: Tak na pewno.Och ja już pójdę.
Wstałam i pogalopowałam a właściwie pocwałowałam w stronę ,,Kopytnego Lasu".Sulfus mnie wołał ale ja już i tak zrobiłam to czego nie powinnam.
~~ Wieczór~~
Wróciłam do stada haha...Mój kochany już spał ogrodnictwo zdziera z niego resztki sił.

cz.8(17.05)
~~Następnego dnia~~
Z samego ranka, kiedy Delgado jeszcze spał postanowiłam pójść do Kasjopei i poprosić ją o ,,Diamentowy Pył". Chciałam zrobić to dla niego żeby miał jakąś klacz, a nie konia który stoi w miejscu.Poszłam więc do druidki.Zapukałam, długo nikt nie otwierał ale wreszcie zza drzwi wychyliła się zaspana Kornelia.
K: Tak?Kto tak wcześnie?
N: Hej Kornelio.Czy jest mama?
K: Ciocia Nil.O tak mama jest, już wołam.Wejdź.
N: Dobrze.
Kornelia poszła obudzić Kasję a ja zaczekałam w jej pracowni.Kara klacz szybko zjawiła się w swoim kąciku pracy i energicznie zapytała:
K: Już wróciłaś?Szybko.Dobrze czego potrzebujesz?
N: Tak już jestem z powrotem.Chciałam zapytać czy masz ,,Diamentowy Pył"?
K: Tak proszę.
Odparła klacz wyjmując fiolkę z eliksirem z szafeczki stojącej w rogu.
N: Dziękuję ci.
K: Nie ma za co.
Wyszłam z ,,Turkusowych Źródeł'' cała happy.Po drodze połknęłam ten specyfik o przyjemnym truskawkowym smaku i zapachu.Nie poczułam większej różnicy.Może tylko to że dłuższa grzywka spadła mi na oczy i troszkę je przykryła.
cz.9(17.05)
Pobiegłam do jaskini i położyłam się obok Delgada.Nie zasnęłam już tylko leżałam. Cały czas spał. Postanowiłam że pójdę i przyniosę pare jabłek z ogrodu.Zerwałam kilka wspaniałych, soczystych, czerwonych jabłuszek i przyniosłam do jaskini. Ogier zdążył już wstać i doprowadzić się do porządku dziennego.
N: Hej kochanie.
D: Co?O Nilsa?To ty?Wow ale wyglądasz.
N: Tak to ja.Wróciłam już wczoraj ale spałeś.A dziś wcześnie rano poszłam do Kasji po ,,Djamentowy Pył".
D: Po co po pył?
N: No chciałam się zmienić dla ciebie.
D: Wow nie trzeba było. - koń przytulił się do mnie i pocałował.
Zjedliśmy pyszne jabłkowe śniadanie. 
cz.10(17.05)
D: Nilsa.
N: Tak?
D: Gdzie Łakotka?
N: Została w stadzie. A co?
D: Myślałem że zostanie tu.
N: No ja też.
Podbiegł do nas jakiś koń.
N: Nie znam go.Kto to?
D: To Rixatus.Nowy.
Podszedł do nas.
R: Kto ty jesteś?Natychmiast odpowiedz!
N: Polka mała.Morze trochę grzeczniej?
R: Co ty zdurniałaś?Klaczy się będę kłaniał?
N: A żebyś wiedział.Za kogo ty się uważasz?
R: Hm...pomyślmy.Z kuzyna Tora.
N: Podobny to ty nie jesteś.Delgado idź sam. Dołączę.
R: Spadaj młoda!
N: A haha...No to po bandzie pojechałeś.Nie dość że cham to jeszcze klaun.
R: Nie mam zamiaru z tobą gadać, NQ - po czym odszedł od klaczy
N: Tak to było totalne tchórzostwo !!!
R: Co żeś powiedziała?
N: Ogłuchłeś?
R: Dobra klaczko, chcesz coś ode mnie? Bo nie mam czasu zajmować się takimi pierdołami jak ty.
N: Ja nie czemu chamie pytasz?
R: No to spadaj i mi głowy nie zawracaj.
Chamski ogier odbiegł sobie.Na szczęście bo bym go chyba piorunem trzasła.
A ja udałam się do ogrodów.