wtorek, 7 maja 2013

Iris- Moje moce

Okropnie urosłam,och jak to fajnie ! Teraz Tifo pewnie nie będzie się nad nami znęcał.Poszłam do Altei,bo chciałam z nią sobie pogadać. Lubie ja,jest fajna.
I. Cześć Alti!
A. Cześć Iris,oo..jak cudownie wyglądasz. I jak urosłaś. - uśmiechnęła się.
I. Dziękuje ci kochana,ale ty jesteś śliczniejsza.- zaśmiałam się.
A. Oh,no nie mów tak Ir bo się zawstydzę. - i udawała zawstydzona.
I. Może się pościągamy?
A. Chętnie.
Poprosiłyśmy mamę Alti by powiedziała 'Start' i pobiegłyśmy. nawet się dziwiłam,ze byłam na równi z Alti..która miała moc szybkości..o mamo!
I. Alti,odkryłam moc! Mam szybkość...
A. Oh,to super. - powiedziała.
I. Dziękuje ci. - powiedziałam. Poszłyśmy na łąkę gdzie jadłyśmy trawę,nagle przyszedł Tifo z Devem.
T. Cześć ślimaku! - krzyknął do mnie i zaczai się śmiać. A Dev nie wiedział co robić, w końcu spoważniał i szturchnął Tifa w bok.
T.Ahh..tsa,to twoja siostra..
I. Chcesz się ścigać?
T. Haha,pewnie!
I Alti powiedziała start a ja śmignęłam naprzód jakbym nic nie ważyła. Gdy byłam na mecie,Tifo gapił się na mnie oszołomiony:

...Typhon...(29.04)
T: yyy... jak ty to?
I: Haha! I co zatkało!
T: Pfy! Dobra! Gadaj!
I: Ale co?
T: Masz taką samą moc co moja siora?
I: Może
T: Haha! Nie może, tylko na pewno.
I: No i?
T: Oby dwie macie takie niepotrzebne moce. -zaczął się śmiać
I: Wcale, że nie są niepotrzebne!
T: Tak? Haha! I co? Uciekniesz sobie przed wilkiem a ten Cię wyśmieje, że tchórz. Haha!
I: Ej! Wcale, że nie! -zrobiła smutą minę.
D: Nie przejmuj się nim siostra. Twoja moc, wcale nie jest niepotrzebna.
T: Haha! A do czego to może być potrzebne. Haha! Jedynie w tchórzeniu. Haha!
D: Zamknij się! Powinieneś być milszy dla klaczy!
T: Oj joj joj, straszne. Haha! Nie moja wina, że twoja siora ma taką samą bezużyteczną moc co moja. Haha!
A: Wcale nie mam bezużytecznej mocy!
Iris w tym momencie zaczęła płakać i uciekła.
A: Widzisz co zrobiłeś?! .... Iris, Iris! Czekaj! -klacz pobiegła za nią.
D: Typhon! Jak ty się zachowujesz! To są klacze!
T: I co z tego? Klacz to nie koń?
D: Ale one są delikatne. Jak możesz mówić, że ma bezużyteczną moc? Przez Ciebie się popłakała! Nie rusza Cię to?
T: Hmmm... nie?
D: Co z Ciebie za idiota!
T: Daj spokój stary. Ale popatrz jakie one mają głupie moce, Dea to ma coś fajnego!
D: Dea? Ona to jest jakaś inna.
T: No, ale za to ma konkrety! A nie jakieś kurde szybkość? Czy też oślepianie pięknością? Altea jest normalnie taka piękna, że brzydotą codziennie rano mnie oślepia. -ogier zaczął się śmiać.

...Devo....(07.05)
D.Ah,spoko...-powiedzialem. Nie sadzilem zeby Tifo byl taki,dziecinny,wredny,dla klaczy.- Ide zobaczyc co z Ir.
T. Ok.- zasmial sie. Ja polecialem do Lasu Ciszy i zastalem Ir z Altea.
D. Iris..
I. Dev...- podbiegla i przytulila sie do mnie,czulem sie starszy,i wiedzialem ze musze sie nia zajmowac.
D. Dziekuje Alteo,za opieke nad Iris. - powiedzialem do klaczy i usmiechnalem sie do niej.-Iris,chodzmy juz do groty. Jestem zmeczony a ty chyba tez. - klacz kiwnela glowa i zazcela zegnac sie z Altea.
Gdy doszlismy na miejsce padnelismy wyczerpani na poslania i zasnelismy.
12:00 w nocy:
I. Dev...-budzila mnie cicho klacz.
D. Tak Iris?Co jest?-zapytalem szybko.
I. Nie moge spac..przejdziemy sie?
D. Jasne. - wstalem,przeciagnalem sie i poszlismy. Bylo tam ciemno ze w koncu wpadnelismy gdziesz. Zrobilo sie okropnie cicho,nie dalo sie uslyszec najmniejszego szumu wiatru. Zimno przechodzilo do szpiku kosci a gdzies w oddali zawyl osamotniony wilk.
I. Dev,gdzie jestesmy...!?-krzyknela cicho klacz,rozpaczliwym glosem.
D. Chyba w Zakazanym Lesie,nie martw sie,zaraz znajde droge.
I. Dev..ja chce ztad wyjsc..-powiedziala zalosnie. Przez chwile cos zaswiecilo mi przed oczami i zauwazylismy watahe wilkow otaczajacych nas ze wszystkich stron. Nie wiedzialem co robic,bylismy bez rad.Jeden z wilkow skoczyl na Iris,krzyknela i wilk padl na ziemie martwy. Czyzby miala druga moc? Chyba tak,a najwyrazniej potrafila zabijac..wzrokiem,glosem?Zaraz sie jej zapytam.
D. Iris jak ty to zrobilas !?
I. p-po prostu spojrzalam na niego..i umarl.-wyjakala. Zabijala wzrokiem..jej...
D. Czy mozesz je zabic?-zapytalem.Nie chcialem zeby umarly,jednak one by sie nawet nie zastanowily czy jestesmy zwierzyna. Zabily by nas od razu.
I. T-taak...-skupila sie i spojrzala na wszystkie wilki.Po chwili padly trupem.Nagle rozblyslo swiatlo,dochodzilo z elfki ktora niespodziewanie przyszla do nas. Nagle wyszkoczyl ostatni wilk zza krzakow.Zadrapal Iris i gotowal sie do skoku na elfke gdy skoczylem na niego i rozwalilem mu czaszke..ale nie tak normalnie..objawila sie moja moc. Chcialbym cofnac czas by zobaczyc jak to zrobilem,niespodziewanie to sie stalo. Spojrzalem na to wszystko i wrocilem do rzeczywistosci.Elfka spojrzala na mnie,podeszla do Iris i uleczyla ja jakimis slowami.
Podeszla do zrodla,i lilia nabrala wody ktora polala Iris a ona sie obudzila.
E. Nazywam sie Sílítria,i jestem elfem dobroci w zakazanym lesie.To ja pomagam osobom w nim zagubionych z niego wyjsc,a teraz biegnijscie za tym swietlikiem,on pokaze wam droge.
Bieglismy bez slowa,zafascynowani tym co przed chwila ujrzelismy gdy wybieglismy z Las wpadlismy na wujka Tora,ktoremu od razu popwiedzialismy o naszej histori,o tym co przezylismy.

...Tornado...(07.05)
T: Czy wy zgłupieliście? Dobrze wiecie, że wieczorem nie chodzi się na spacery!
D: Wiemy, przepraszamy. - powiedział smutnym głosem
T: No, ale na szczęście nic wam się nie stało i odkryliście swoje moce.
I: Wujku?
T: Tak?
I: Mówiłeś, że nie chodzi się wieczorem na spacery a ty gdzie idziesz?
T: Ym... no ja tak właśnie ...
D: No, no wujek! Nie ładnie tak na nas krzyczeć a samemu łazić po nocy.
T: Cicho, młody! Mi wolno.
D: Pfy!
T: No dobra, wracajmy już do stada. Jutro opowiecie swoim rodzicom coście zrobili.
I: Dobrze, wujku.
I wróciliśmy do siebie. Każdy położył się spać a ja jeszcze myślałem. Wiem, że Lili już nie ma, ale co to miało znaczyć? Czemu w Lesie Marzeń zobaczyłem ją? I tego słodkiego źrebaczka? To nie dawało mi spokoju. Po jakiś kilku godzinach w końcu usunąłem. Rano obudziłem się chyba ostatni, wstałem i udałem się na łąkę, gdzie zastałem resztę stada. Podszedłem od razu do Valerie.
T: Hej, Rie!
V: O hej! Co tak się długo spało?
T: Oj tam, oj tam.
V: Hehe!
T: A u ciebie jak?
V: A tak jak zawsze, a jak ma być. -zaśmiała się
T: Był u Ciebie Devo i Iris?
V: Nie? A czemu pytasz?
T: A bo mają Ci coś ciekawego do powiedzenia.
V: CO?!
T: O zobacz! Tam są! Idź i zapytaj.
V: No okey! Idziesz ze mną?
T: Mogę.
I podeszliśmy do młodych.
D: Hej wujku! Cześć mamo!
V: Hejka! Wujek mi mówił, że macie coś ciekawego mi do powiedzenia.

....Devo....(07.05)
I: Wujku!- krzyknela przerazona Iris.
T: No co? Mowilem ze musicie jej powiedziec...
Jak widac mama bardzo uwaznie sie przysluchiwala urywkom naszej rozmowy,wkoncu powiedziala:
- Dobrze, powiedzcie mi.
A wiec zaczalem opowiadac historie mojej mamie,sluchala jej uwaznie,nie przerywajac. Recytowalem jak z ksiazki,ktora nigdy sie nie konczy. Pozniej powiedzialem jej o naszych nowo odkrytych mocaach i niesmialo spojrzalem w jej strone,nadal sie usmiechala dobrodusznie,czyzby byl to jej nerwowy trik? Nie sadze,kochalem ja.Chociaz mnie adoptowala,jednak to ona wziela nas jak to sie mowi pod swoje skrzydla i wychowala mnie wraz z Iris,zawsze moglem sie jej zwierzyc.
V: No wiec..nie zbyt dobrze ze weszliscie do tego lasu..ale ciesze sie ze jeszcze zyjecie. A najwazniejsze jest to ze odkryliscie swoje moce,i to jakie!
Nagle podbiegl Tifo,ktory podsluchiwal nasza rozmowe.

...Typhon...(07.05)
Ti: Co? Iris ma zabijanie wzrokiem?
T: A no ma.
D: Taj, uważaj żeby czasem Cię nie zabiła.
V: Ej, ej! Tylko bez takich mi tu proszę!
I: Nawet jakbym chciała to ....
T: Właśnie! Iris uważaj na swoją moc.
I: Dobrze, wujku Tor!
D: No więc Taj, teraz możesz się bać.
Ti: Haha! Jasne! Czy ty wiesz, że jak ona by chciała mnie zabić to wysysanie życia właśnie działa jako obrona?
D: Co?
T: Tak, Typhon ma rację. Kiedy on jest słaby i już umierający to wysysanie życia go uzdrawia. Więc jeśli Iris by go zaatakowała swoją mocą on by w tym czasie wyssał jej życie. Czyli ona by umarła a on pochłonął by jej życie, czyli ona sama by się zabiła.
V: Przestańcie mi tu gadać o śmierci!
T: Ale Valerie to poważna sprawa, przecież oni mają niebezpieczne moce.
V: Dobra, dobra! Chodźmy nad wodospad, jest bardzo gorąco!
D: Dobry pomysł mamo! Zaraz słońce będzie górować.
T: Typhon, Iris idziecie z nami?
Ti: Nie, ja chce pogadać z Iris.
I: Co?
Ti: Dobrze słyszałaś! Zapraszam Cię na spacer.
I: I niby czemu miałabym się zgodzić?
Ti: Bo jestem fajny?
D: Hahaha!
Ti: A ty z czego się śmiejesz?
D: Ty? Fajny? Jak Iris się zgodzi to .... jest dziwna....
I: Czemu?
D: No przecież przez niego ile razy płakałaś?
I: No, masz rację.
T: Oj tam, dawno i nie prawda! To jak? Idziesz ze mną na Łąkę Miłości?

....Iris...(08.05)
I: GDZIE !?- zamurowalo mnie,na Lake Milosci? Matko boska.
T: Nie marudz,tylko chodz. - i zaczal mnie ciagnac za ogon a ja za nim poszlam.
I: Taj..ja nie wiem czemu chiales TU ze mna przyjsc..-powiedzialam nadal zdziwiona...
T: Chcialem,tak ot co.- powiedzial.- To moje ulubione miejsce w tym miejscu.
Znalezlismy sie pod wielkim rozowym drzewem,no nie rozowym tylko mialo liscie rozowe.Bylo pieknie.
I: Jest piekne..-oznajmilam po chwili namyslu.- Rozumiem czemu ci sie podoba.
I usmiechnelam sie..
I: A co do milosci to sadze ze Dea ci sie podoba.-zachichotalam a on kopnal mnie lekko z oburzeniem.
T: Ha! To jest moja kumpela!- krzyczal a ja nie dawalam za wygrana.- Chcesz isc do Hypnosa?
I: Nigdy tam nie bylam ale mama mi o nim opowiadala,chetnie.-powiedzialam po chwili bez zastanowienia.

...Typhon...(08.05)
Ti: No to wieczorem idziemy nad Zatokę Przemyśleń!
I: Do wieczora jeszcze trochę czasu jest.
Ti: No to skoro jesteśmy na Łące Miłości to może przejdziemy się do Lasu?
I: Do Lasu?
Ti: No nie gadaj, że nie byłaś w Lesie Miłości.
I: A jak powiem, że nie byłam?
Ti: No to ja Cię tam zabieram! Chodź! -złapałem lekko klacz za grzywę i pociągnąłem.
I: No już idę!
Ti: Hehe!
Kiedy weszliśmy do Lasu Iris powiedziała:
I: O jejku! Jak tutaj jest pięknie!
Ti: A no jest.
I: Nawet woda wydaje się być różowa!
Ti: No widzisz! A ty tu jeszcze nie byłaś, tyle czasu!
I: Taj?
Ti: Tak?
I: Podejdź do mnie.
Ti: Nom?
I: Bliżej.
Ti: yyy?
I: No proszę.
Ti: No dobrze. -podszedłem do klaczy, która stała przy rzeczce i zbliżyłem łeb do jej łba.
I: Wiecz co?
Ti: Nie, nie wiem?
I: Jesteś mokry! -klacz przewróciła ogiera, który wpadł do letniej wody.
Ti: No bardzo śmieszne! Ty też jesteś mokra! -ogier zaczął chlapać Iris.
I: Ej! Ej! Przestań!
Ti: Haha! I co teraz?
I: Dobra! Koniec! Nie chlap mnie!
Ti: Hehe! Przez Ciebie jestem cały mokry!
I: A co ja mam powiedzieć!?
Ti: Możesz powiedzieć, że jestem boski i mnie uwielbiasz.

....Iris....(08.05)
I. Jeszcze czego ! - i zazcelam sie smiac. - Ale trzeba przyznac ze przystojny to ty nawet jestes.
I znowu,juz ze smiechu zoladek mi sie skrecal to upadlam na ziemie,a z oczu lzy smiechu mi lecialy.
T. Nic wiecej?- pytal robiac dziwne minki,ktore mnie rozbawialy coraz bardziej.
I. Przestan,przestan,bo nie wytrzymam!- plakalam ze smiechu a on sie jeszcze wiecej smial.
T. No dobra,uspokoj sie. - zaczal sie podejrzliwie usmiechac.
I. Co sie tak usmiechasz ?-zazcelam dopytywac.
T. Ano,sie usmiecham.- i znowu. Ehhh...co ja z nim mam.
I. Taj,ja na serio nie wiem o co ci chodzi. - powiedzialam chichoczac.
T. To sie dowiedz.-i sie smial.Uroczy jest.
I. tak,tak.Nie lubie zgadywanek.-powiedzialam zrezygnowana.
T. No dobra,powiem ci...

...Typhon...(08.05)
I: No słucham?
Ti: Jesteś słodka.
I: Co?!
Ti: A no to.
I: A od kiedy ty jesteś dla mnie taki miły?
Ti: Od zawsze -zaczął się śmiać
I: Ta! Jasne! Pfy!
Ti: No co?
I: Dobra! Gadaj mi tu o co chodzi!
Ti: Hmm... o nic?
I: Jak o nic!
Ti: No normalnie!
I: Czemu jesteś dla mnie miły? Przecież zawsze mi dokuczałeś -klacz zrobiła smutną minę
Ti: Oj to dawno było.
I: Wcale nie tak dawno.
Ti: No, ale teraz masz fajną moc.
I: Czyli o to chodzi
Ti: No wiesz, że lubię takie.
I: Do czego zmierzasz?
Ti: Ja? Do niczego.
Nawet nie zauważyliśmy, kiedy zrobiło się już ciemno. W końcu Iris powiedziała:
I: Taj! Idziemy do tej Zatoki?
Ti: No wieczorem.
I: Już jest wieczór!
Ti: Ty! Rzeczywiście! To chodźmy.

....Iris...(08.05)
I. Prowadz Mistrzu.-zasmialam sie.
T. Jasne.- i zaczal biec.Ja za nim,jednak musialam biec,serio okropnie wolno...ale warto bylo,podoba mi sie Taj odkad sie zrobil dla mnie mily.
I.Patrz jaka fioletowa kulka za tym krzakiem!-zasmialam sie.
T. Czekaj,pociagne go za ogon.-szepnal mi na ucho i podszedl do krolika.Ten sie obrocil w jedna sekundę i wlozyl Tajowi cos do pyska.
Pozniej podskoczyl do mnie i zrobil to samo za nim sie zoorientowalam o co chodzi.
I. Ty Taj! Patrz jakie jajo! Chyba dinozaura.- wszkazalam na kamien w ksztalcie jaja.
T. Ahaha,zaraz na nie usiade,i go bede wysiadywac. - a Hypnos sie zazcal tarzac po trawie.
H. Zupelnie jak ojciec! Nie sadzilem ze on tez bedzie chcial wysiadywac jajko!
I. Czekaj napije sie tej czekolady.- i zazcelam pic wode,ktora byla dla mnie czekolada,ale mniejsza o to.Okazalo sie ze to lekarstwo na to ziolko,chcialam podjesc ale potknelam sie o kamien i polecialam na Taja,ktory nie wiedzial co robic. Niestety nasze pyski sie zetknely i to wygladalo jak pocalunek.

...Typhon....(08.05)
Ti: Lecisz na mnie, nie?
I: Chyba śnisz.
Ti: Prawdopodobne.
I: Co?
Ti: Słoneczko!
I: Czekaj! Dam ci lekarstwo!
Ti: Ale ja nie chce! -zaczął płakać
I: Masz to! Wypij! -wlała ogierowi specyfik do pyska
Ti: yyy? Co się dzieje?
H: Weźcie ogarnijcie! Zepsuliście mi całą zabawę!
Ti: O Hypnosiu!
H: Pfy! O mućka!
I: Mućka? Hahhaahhhahha!
Ti: Taa.... bardzo zabawne!
I: No! Od dzisiaj jesteś mućka!
Ti: Iris! -spojrzał na nią ze złością w oczach
I: No dobrze, dobrze.
H: No to jak krówko? Po co żeście tu przyszli?
I: Żeby Cię poznać!
H: Aaa.... czyli teraz mamy dwie krówki!
I: Ej!
Ti: Hahaha!
H: Co my tu mamy? Hmm.... ciekawe.
Ti: O co chodzi?
I: No właśnie!
H: Oj wy już dobrze wiecie o co chodzi! Jakie to słodkie! A jednocześnie dziwne.
I: Ej! Nie lubię zgadywanek! Gadaj!
H: Haha! Powiem wam, że jedna strona będzie cierpieć. Buhahaha! -zniknął
I: Co? Ej! Wracaj tutaj!
Ti: Co ty, on nie wróci.
I: Wiesz może o co mu chodziło?
Ti: Być może?

...Iris...(08.05)
I.Ja go chyba nigdy nie zrozumiem..-powiedziałam zrezygnowana.
T. Nie martw się,jeszcze przyjdzie na to czas.- powiedział.- Ale na mnie lecisz skoro wpadasz prosto na mnie!
I.Hahaha! A ty na mnie skoro mnie nazywasz Słoneczkiem!- i się śmialiśmy.
T. No wiec,Słoneczko..-po tym wybuchnęliśmy śmiechem.- Zapraszam cie jeszcze na spacer nad Wodospad,by uczcić nasz spacer kąpielą.
I. Bardzo chętnie.-uśmiechnęłam się i pokłusowaliśmy rozmawiając po drodze.
nad Wodospadem zaczęłam pic wodę a Tifo wepchnął mnie do rwącego nurtu,ja niezdara,pociągnęłam go za sobą,co jednak okropnie mnie rozbawiło. Wyszłam z wody i pomogłam Tajowi wyjść.
I. Taj, jesteś boski i uwielbiam cie.-zaśmiałam się.
T. A w koncu to powiedzialas! - i cmoknal mnie w policzek..

....Typhon...(08.05)
Klacz zawstydziła się i uśmiechnęła.
Ti: Zmęczyłem się trochę a ty?
I: No troszeczkę.
Ti: Chodźmy na łąkę coś zjemy i pójdziemy sobie odpocząć.
I: Good Idea!
Ti: Co?
I: Dobry pomysł! Eliza mnie nauczyła.
Ti: yyy?
I: To po angielsku.
Ti: Spoko
I: Wiesz Taj, świetnie się dzisiaj bawiłam.
Ti: Ja również.
I: Może jutro też pójdziemy się gdzieś przejść?
Ti: Czemu by nie?
W końcu doszliśmy na łąkę.
Ti: No to smacznego!
I: Smacznego.
Zaczęliśmy jeść trawkę, była przepyszna! Następnie przyszła mama Iris i poczęstowała nas jabłkami.
Ti: Dziękuję ciociu.
V: A co wy tak razem?
I: Jak razem?
V: No przecież się nie lubicie.
Ti: Ciotka! A kto Ci takich glupot naopowiadał!
V: No przecież ile razy Iris przez Ciebie płakała?
I: Oj tam mamo, to było dawno.
Ti: Hahah! Tak Iris! Dawno i nie prawda.
I: No tak właśnie!
V: Dobra, dobra. Nigdy was nie zrozumiem. Bawcie się dobrze. -klacz odeszła
Ti: Hehe, no kto by pomyślał, że możesz być taka fajna.
I: Haha! Ale śmieszne! No kto by pomyślał, że możesz być miły?
Ti: Jak to kto? Wszyscy!
I: Pfy!
Wtedy zauważyła nas Dea, wyglądała na nieco zdenerwowaną. Podeszła do nas i udawała, że wszystko jest spoko.
D: No Hejka! Słodziaki!
Ti: Daruj sobie!
I: Hej Dea!
D: Od kiedy to wy jesteście tacy mili dla siebie?

....Iris....

I. Oj tam,to bylo dawno temu i nie prawda. - powiedzuialam jak to zawsze mowi Taj. Dea sie wkurzyla i odeszla.
T. Nie wiem o co jej chodzi...-troche zdziwiony powiedzial.
I. Ja w sumie tez.Taj nie chce isc jak na razie do groty,robimy cos jeszcze?-powiedzialam smutno,bo dobrze sie z Tajem bawilam.Jest super.
T. Nie no,jasne ze tak.W sumie ja tez nie chce isc,to wiesz.-powiedzial puszczajac oko a ja chichotalam.
I.Wiesz Taj....jestes w wodzie!-i popchnelam ogiera.
T. Bardzo smieszne.-mruknal wychodzac z wody a pozniej wybuchnelismy smiechem.
I. Jestem szalona!-i skoczylam na kamien na samym skraju ''normalnej wody'' jeden metr od 'spadajacej' wody i skoczylam.
W ostatniej chwili uslyszalam krzyk Taja.i wpadlam do wody.Nurkowalam i nurkowalam.Uslyszalam syk.A po chwili zauwazylam ogromnego weza w wodzie.Nie bylam tak szybka plywajac wiec waz mnie ukasil.Ostatnie co zauwazylam to Taj odpedzajacy weza.

...Typhon...(08.04)
T: Iris? Iris?! -lecz klacz nie reagowała. Pobiegłem szybko po medyków, którzy przynieśli jakieś swoje specyfiki. Potem zabrali Iris do swojej groty. Poszedłem za nimi, lecz nie wpuścili mnie do środka. Po jakieś godzinie wyszedł Hunter.
H: Iris nic nie jest, poleży tutaj przez pewien czas.
T: Uff... to dobrze, że nic jej nie jest. 
H: A wy od kiedy tak razem?
T: Nie no.... znowu to samo.
H: Hmm?
T: Każdy się tak pyta, jak widzi mnie i Iris.
H: No wiesz, to trochę.... dziwne?
T: A niby czemu?
H: Przecież wy się nie lubicie.
T: Oj nie prawda! Zawsze ją lubiłem!
H: Taa.... kto się czubi ten się lubi. 
T: No właśnie.
Wtedy Eliza zawołała Huntera.
E: Hunter!
H: Tak?
E: Możesz wpuścić Taja, Iris się obudziła.
H: Okey! Chodź Tifo.
Weszliśmy do groty medyków, zobaczyłem leżącą Iris, uśmiechała się do mnie.
T: Hej, Iris? Nic Ci nie jest?
I: Nie, nic mi nie jest. Boli mnie trochę noga. 
T: No to dobrze, ale jutro nici z naszego spaceru.
I: A no -klacz zrobiła smutną minę
T: Jak wyzdrowiejesz to zapraszam Cię na kolację w Lesie Miłości. 
I: Oh, naprawdę? To miłe.
Ogier uśmiechnął się do klaczy i pocałował ją w chrapy.
T: No to teraz odpoczywaj, dobranoc.
I: Dobranoc, Taj.
Ogier opuścił Leczniczą Grotę i wrócił do siebie. Zastanawiał się gdzie jest jego ojciec, powinien już być na noc. Po czym usnął.