Okropnie urosłam,och jak to fajnie ! Teraz Tifo pewnie nie będzie się nad nami znęcał.Poszłam do Altei,bo chciałam z nią sobie pogadać. Lubie ja,jest fajna.
I. Cześć Alti!
A. Cześć Iris,oo..jak cudownie wyglądasz. I jak urosłaś. - uśmiechnęła się.
I. Dziękuje ci kochana,ale ty jesteś śliczniejsza.- zaśmiałam się.
A. Oh,no nie mów tak Ir bo się zawstydzę. - i udawała zawstydzona.
I. Może się pościągamy?
A. Chętnie.
Poprosiłyśmy mamę Alti by powiedziała 'Start' i pobiegłyśmy. nawet się dziwiłam,ze byłam na równi z Alti..która miała moc szybkości..o mamo!
I. Alti,odkryłam moc! Mam szybkość...
A. Oh,to super. - powiedziała.
I. Dziękuje ci. - powiedziałam. Poszłyśmy na łąkę gdzie jadłyśmy trawę,nagle przyszedł Tifo z Devem.
T. Cześć ślimaku! - krzyknął do mnie i zaczai się śmiać. A Dev nie wiedział co robić, w końcu spoważniał i szturchnął Tifa w bok.
T.Ahh..tsa,to twoja siostra..
I. Chcesz się ścigać?
T. Haha,pewnie!
I Alti powiedziała start a ja śmignęłam naprzód jakbym nic nie ważyła. Gdy byłam na mecie,Tifo gapił się na mnie oszołomiony:
...Typhon...(29.04)
T: yyy... jak ty to?
I: Haha! I co zatkało!
T: Pfy! Dobra! Gadaj!
I: Ale co?
T: Masz taką samą moc co moja siora?
I: Może
T: Haha! Nie może, tylko na pewno.
I: No i?
T: Oby dwie macie takie niepotrzebne moce. -zaczął się śmiać
I: Wcale, że nie są niepotrzebne!
T: Tak? Haha! I co? Uciekniesz sobie przed wilkiem a ten Cię wyśmieje, że tchórz. Haha!
I: Ej! Wcale, że nie! -zrobiła smutą minę.
D: Nie przejmuj się nim siostra. Twoja moc, wcale nie jest niepotrzebna.
T: Haha! A do czego to może być potrzebne. Haha! Jedynie w tchórzeniu. Haha!
D: Zamknij się! Powinieneś być milszy dla klaczy!
T: Oj joj joj, straszne. Haha! Nie moja wina, że twoja siora ma taką samą bezużyteczną moc co moja. Haha!
A: Wcale nie mam bezużytecznej mocy!
Iris w tym momencie zaczęła płakać i uciekła.
A: Widzisz co zrobiłeś?! .... Iris, Iris! Czekaj! -klacz pobiegła za nią.
D: Typhon! Jak ty się zachowujesz! To są klacze!
T: I co z tego? Klacz to nie koń?
D: Ale one są delikatne. Jak możesz mówić, że ma bezużyteczną moc? Przez Ciebie się popłakała! Nie rusza Cię to?
T: Hmmm... nie?
D: Co z Ciebie za idiota!
T: Daj spokój stary. Ale popatrz jakie one mają głupie moce, Dea to ma coś fajnego!
D: Dea? Ona to jest jakaś inna.
T: No, ale za to ma konkrety! A nie jakieś kurde szybkość? Czy też oślepianie pięknością? Altea jest normalnie taka piękna, że brzydotą codziennie rano mnie oślepia. -ogier zaczął się śmiać.
...Devo....(07.05)
D.Ah,spoko...-powiedzialem. Nie sadzilem zeby Tifo byl taki,dziecinny,wredny,dla klaczy.- Ide zobaczyc co z Ir.
T. Ok.- zasmial sie. Ja polecialem do Lasu Ciszy i zastalem Ir z Altea.
D. Iris..
I. Dev...- podbiegla i przytulila sie do mnie,czulem sie starszy,i wiedzialem ze musze sie nia zajmowac.
D. Dziekuje Alteo,za opieke nad Iris. - powiedzialem do klaczy i
usmiechnalem sie do niej.-Iris,chodzmy juz do groty. Jestem zmeczony a
ty chyba tez. - klacz kiwnela glowa i zazcela zegnac sie z Altea.
Gdy doszlismy na miejsce padnelismy wyczerpani na poslania i zasnelismy.
12:00 w nocy:
I. Dev...-budzila mnie cicho klacz.
D. Tak Iris?Co jest?-zapytalem szybko.
I. Nie moge spac..przejdziemy sie?
D. Jasne. - wstalem,przeciagnalem sie i poszlismy. Bylo tam ciemno ze w
koncu wpadnelismy gdziesz. Zrobilo sie okropnie cicho,nie dalo sie
uslyszec najmniejszego szumu wiatru. Zimno przechodzilo do szpiku kosci a
gdzies w oddali zawyl osamotniony wilk.
I. Dev,gdzie jestesmy...!?-krzyknela cicho klacz,rozpaczliwym glosem.
D. Chyba w Zakazanym Lesie,nie martw sie,zaraz znajde droge.
I. Dev..ja chce ztad wyjsc..-powiedziala zalosnie. Przez chwile cos
zaswiecilo mi przed oczami i zauwazylismy watahe wilkow otaczajacych nas
ze wszystkich stron. Nie wiedzialem co robic,bylismy bez rad.Jeden z
wilkow skoczyl na Iris,krzyknela i wilk padl na ziemie martwy. Czyzby
miala druga moc? Chyba tak,a najwyrazniej potrafila
zabijac..wzrokiem,glosem?Zaraz sie jej zapytam.
D. Iris jak ty to zrobilas !?
I. p-po prostu spojrzalam na niego..i umarl.-wyjakala. Zabijala wzrokiem..jej...
D. Czy mozesz je zabic?-zapytalem.Nie chcialem zeby umarly,jednak one by
sie nawet nie zastanowily czy jestesmy zwierzyna. Zabily by nas od
razu.
I. T-taak...-skupila sie i spojrzala na wszystkie wilki.Po chwili padly
trupem.Nagle rozblyslo swiatlo,dochodzilo z elfki ktora niespodziewanie
przyszla do nas. Nagle wyszkoczyl ostatni wilk zza krzakow.Zadrapal
Iris i gotowal sie do skoku na elfke gdy skoczylem na niego i rozwalilem
mu czaszke..ale nie tak normalnie..objawila sie moja moc. Chcialbym
cofnac czas by zobaczyc jak to zrobilem,niespodziewanie to sie stalo.
Spojrzalem na to wszystko i wrocilem do rzeczywistosci.Elfka spojrzala
na mnie,podeszla do Iris i uleczyla ja jakimis slowami.
Podeszla do zrodla,i lilia nabrala wody ktora polala Iris a ona sie obudzila.
E. Nazywam sie Sílítria,i jestem elfem dobroci w zakazanym lesie.To ja
pomagam osobom w nim zagubionych z niego wyjsc,a teraz biegnijscie za
tym swietlikiem,on pokaze wam droge.
Bieglismy bez slowa,zafascynowani tym co przed chwila ujrzelismy gdy
wybieglismy z Las wpadlismy na wujka Tora,ktoremu od razu
popwiedzialismy o naszej histori,o tym co przezylismy.
...Tornado...(07.05)
T: Czy wy zgłupieliście? Dobrze wiecie, że wieczorem nie chodzi się na spacery!
D: Wiemy, przepraszamy. - powiedział smutnym głosem
T: No, ale na szczęście nic wam się nie stało i odkryliście swoje moce.
I: Wujku?
T: Tak?
I: Mówiłeś, że nie chodzi się wieczorem na spacery a ty gdzie idziesz?
T: Ym... no ja tak właśnie ...
D: No, no wujek! Nie ładnie tak na nas krzyczeć a samemu łazić po nocy.
T: Cicho, młody! Mi wolno.
D: Pfy!
T: No dobra, wracajmy już do stada. Jutro opowiecie swoim rodzicom coście zrobili.
I: Dobrze, wujku.
I wróciliśmy do siebie. Każdy położył się spać a ja jeszcze myślałem.
Wiem, że Lili już nie ma, ale co to miało znaczyć? Czemu w Lesie Marzeń
zobaczyłem ją? I tego słodkiego źrebaczka? To nie dawało mi spokoju. Po
jakiś kilku godzinach w końcu usunąłem. Rano obudziłem się chyba
ostatni, wstałem i udałem się na łąkę, gdzie zastałem resztę stada.
Podszedłem od razu do Valerie.
T: Hej, Rie!
V: O hej! Co tak się długo spało?
T: Oj tam, oj tam.
V: Hehe!
T: A u ciebie jak?
V: A tak jak zawsze, a jak ma być. -zaśmiała się
T: Był u Ciebie Devo i Iris?
V: Nie? A czemu pytasz?
T: A bo mają Ci coś ciekawego do powiedzenia.
V: CO?!
T: O zobacz! Tam są! Idź i zapytaj.
V: No okey! Idziesz ze mną?
T: Mogę.
I podeszliśmy do młodych.
D: Hej wujku! Cześć mamo!
V: Hejka! Wujek mi mówił, że macie coś ciekawego mi do powiedzenia.
....Devo....(07.05)
I: Wujku!- krzyknela przerazona Iris.
T: No co? Mowilem ze musicie jej powiedziec...
Jak widac mama bardzo uwaznie sie przysluchiwala urywkom naszej rozmowy,wkoncu powiedziala:
- Dobrze, powiedzcie mi.
A wiec zaczalem opowiadac historie mojej mamie,sluchala jej uwaznie,nie
przerywajac. Recytowalem jak z ksiazki,ktora nigdy sie nie konczy.
Pozniej powiedzialem jej o naszych nowo odkrytych mocaach i niesmialo
spojrzalem w jej strone,nadal sie usmiechala dobrodusznie,czyzby byl to
jej nerwowy trik? Nie sadze,kochalem ja.Chociaz mnie adoptowala,jednak
to ona wziela nas jak to sie mowi pod swoje skrzydla i wychowala mnie
wraz z Iris,zawsze moglem sie jej zwierzyc.
V: No wiec..nie zbyt dobrze ze weszliscie do tego lasu..ale ciesze sie
ze jeszcze zyjecie. A najwazniejsze jest to ze odkryliscie swoje moce,i
to jakie!
Nagle podbiegl Tifo,ktory podsluchiwal nasza rozmowe.
...Typhon...(07.05)
Ti: Co? Iris ma zabijanie wzrokiem?
T: A no ma.
D: Taj, uważaj żeby czasem Cię nie zabiła.
V: Ej, ej! Tylko bez takich mi tu proszę!
I: Nawet jakbym chciała to ....
T: Właśnie! Iris uważaj na swoją moc.
I: Dobrze, wujku Tor!
D: No więc Taj, teraz możesz się bać.
Ti: Haha! Jasne! Czy ty wiesz, że jak ona by chciała mnie zabić to wysysanie życia właśnie działa jako obrona?
D: Co?
T: Tak, Typhon ma rację. Kiedy on jest słaby i już umierający to
wysysanie życia go uzdrawia. Więc jeśli Iris by go zaatakowała swoją
mocą on by w tym czasie wyssał jej życie. Czyli ona by umarła a on
pochłonął by jej życie, czyli ona sama by się zabiła.
V: Przestańcie mi tu gadać o śmierci!
T: Ale Valerie to poważna sprawa, przecież oni mają niebezpieczne moce.
V: Dobra, dobra! Chodźmy nad wodospad, jest bardzo gorąco!
D: Dobry pomysł mamo! Zaraz słońce będzie górować.
T: Typhon, Iris idziecie z nami?
Ti: Nie, ja chce pogadać z Iris.
I: Co?
Ti: Dobrze słyszałaś! Zapraszam Cię na spacer.
I: I niby czemu miałabym się zgodzić?
Ti: Bo jestem fajny?
D: Hahaha!
Ti: A ty z czego się śmiejesz?
D: Ty? Fajny? Jak Iris się zgodzi to .... jest dziwna....
I: Czemu?
D: No przecież przez niego ile razy płakałaś?
I: No, masz rację.
T: Oj tam, dawno i nie prawda! To jak? Idziesz ze mną na Łąkę Miłości?
....Iris...(08.05)
I: GDZIE !?- zamurowalo mnie,na Lake Milosci? Matko boska.
T: Nie marudz,tylko chodz. - i zaczal mnie ciagnac za ogon a ja za nim poszlam.
I: Taj..ja nie wiem czemu chiales TU ze mna przyjsc..-powiedzialam nadal zdziwiona...
T: Chcialem,tak ot co.- powiedzial.- To moje ulubione miejsce w tym miejscu.
Znalezlismy sie pod wielkim rozowym drzewem,no nie rozowym tylko mialo liscie rozowe.Bylo pieknie.
I: Jest piekne..-oznajmilam po chwili namyslu.- Rozumiem czemu ci sie podoba.
I usmiechnelam sie..
I: A co do milosci to sadze ze Dea ci sie podoba.-zachichotalam a on kopnal mnie lekko z oburzeniem.
T: Ha! To jest moja kumpela!- krzyczal a ja nie dawalam za wygrana.- Chcesz isc do Hypnosa?
I: Nigdy tam nie bylam ale mama mi o nim opowiadala,chetnie.-powiedzialam po chwili bez zastanowienia.
...Typhon...(08.05)
Ti: No to wieczorem idziemy nad Zatokę Przemyśleń!
I: Do wieczora jeszcze trochę czasu jest.
Ti: No to skoro jesteśmy na Łące Miłości to może przejdziemy się do Lasu?
I: Do Lasu?
Ti: No nie gadaj, że nie byłaś w Lesie Miłości.
I: A jak powiem, że nie byłam?
Ti: No to ja Cię tam zabieram! Chodź! -złapałem lekko klacz za grzywę i pociągnąłem.
I: No już idę!
Ti: Hehe!
Kiedy weszliśmy do Lasu Iris powiedziała:
I: O jejku! Jak tutaj jest pięknie!
Ti: A no jest.
I: Nawet woda wydaje się być różowa!
Ti: No widzisz! A ty tu jeszcze nie byłaś, tyle czasu!
I: Taj?
Ti: Tak?
I: Podejdź do mnie.
Ti: Nom?
I: Bliżej.
Ti: yyy?
I: No proszę.
Ti: No dobrze. -podszedłem do klaczy, która stała przy rzeczce i zbliżyłem łeb do jej łba.
I: Wiecz co?
Ti: Nie, nie wiem?
I: Jesteś mokry! -klacz przewróciła ogiera, który wpadł do letniej wody.
Ti: No bardzo śmieszne! Ty też jesteś mokra! -ogier zaczął chlapać Iris.
I: Ej! Ej! Przestań!
Ti: Haha! I co teraz?
I: Dobra! Koniec! Nie chlap mnie!
Ti: Hehe! Przez Ciebie jestem cały mokry!
I: A co ja mam powiedzieć!?
Ti: Możesz powiedzieć, że jestem boski i mnie uwielbiasz.
....Iris....(08.05)
I. Jeszcze czego ! - i zazcelam sie smiac. - Ale trzeba przyznac ze przystojny to ty nawet jestes.
I znowu,juz ze smiechu zoladek mi sie skrecal to upadlam na ziemie,a z oczu lzy smiechu mi lecialy.
T. Nic wiecej?- pytal robiac dziwne minki,ktore mnie rozbawialy coraz bardziej.
I. Przestan,przestan,bo nie wytrzymam!- plakalam ze smiechu a on sie jeszcze wiecej smial.
T. No dobra,uspokoj sie. - zaczal sie podejrzliwie usmiechac.
I. Co sie tak usmiechasz ?-zazcelam dopytywac.
T. Ano,sie usmiecham.- i znowu. Ehhh...co ja z nim mam.
I. Taj,ja na serio nie wiem o co ci chodzi. - powiedzialam chichoczac.
T. To sie dowiedz.-i sie smial.Uroczy jest.
I. tak,tak.Nie lubie zgadywanek.-powiedzialam zrezygnowana.
T. No dobra,powiem ci...
...Typhon...(08.05)
I: No słucham?
Ti: Jesteś słodka.
I: Co?!
Ti: A no to.
I: A od kiedy ty jesteś dla mnie taki miły?
Ti: Od zawsze -zaczął się śmiać
I: Ta! Jasne! Pfy!
Ti: No co?
I: Dobra! Gadaj mi tu o co chodzi!
Ti: Hmm... o nic?
I: Jak o nic!
Ti: No normalnie!
I: Czemu jesteś dla mnie miły? Przecież zawsze mi dokuczałeś -klacz zrobiła smutną minę
Ti: Oj to dawno było.
I: Wcale nie tak dawno.
Ti: No, ale teraz masz fajną moc.
I: Czyli o to chodzi
Ti: No wiesz, że lubię takie.
I: Do czego zmierzasz?
Ti: Ja? Do niczego.
Nawet nie zauważyliśmy, kiedy zrobiło się już ciemno. W końcu Iris powiedziała:
I: Taj! Idziemy do tej Zatoki?
Ti: No wieczorem.
I: Już jest wieczór!
Ti: Ty! Rzeczywiście! To chodźmy.
....Iris...(08.05)
I. Prowadz Mistrzu.-zasmialam sie.
T. Jasne.- i zaczal biec.Ja za nim,jednak musialam biec,serio okropnie
wolno...ale warto bylo,podoba mi sie Taj odkad sie zrobil dla mnie mily.
I.Patrz jaka fioletowa kulka za tym krzakiem!-zasmialam sie.
T. Czekaj,pociagne go za ogon.-szepnal mi na ucho i podszedl do
krolika.Ten sie obrocil w jedna sekundę i wlozyl Tajowi cos do pyska.
Pozniej podskoczyl do mnie i zrobil to samo za nim sie zoorientowalam o co chodzi.
I. Ty Taj! Patrz jakie jajo! Chyba dinozaura.- wszkazalam na kamien w ksztalcie jaja.
T. Ahaha,zaraz na nie usiade,i go bede wysiadywac. - a Hypnos sie zazcal tarzac po trawie.
H. Zupelnie jak ojciec! Nie sadzilem ze on tez bedzie chcial wysiadywac jajko!
I. Czekaj napije sie tej czekolady.- i zazcelam pic wode,ktora byla dla
mnie czekolada,ale mniejsza o to.Okazalo sie ze to lekarstwo na to
ziolko,chcialam podjesc ale potknelam sie o kamien i polecialam na
Taja,ktory nie wiedzial co robic. Niestety nasze pyski sie zetknely i to
wygladalo jak pocalunek.
...Typhon....(08.05)
Ti: Lecisz na mnie, nie?
I: Chyba śnisz.
Ti: Prawdopodobne.
I: Co?
Ti: Słoneczko!
I: Czekaj! Dam ci lekarstwo!
Ti: Ale ja nie chce! -zaczął płakać
I: Masz to! Wypij! -wlała ogierowi specyfik do pyska
Ti: yyy? Co się dzieje?
H: Weźcie ogarnijcie! Zepsuliście mi całą zabawę!
Ti: O Hypnosiu!
H: Pfy! O mućka!
I: Mućka? Hahhaahhhahha!
Ti: Taa.... bardzo zabawne!
I: No! Od dzisiaj jesteś mućka!
Ti: Iris! -spojrzał na nią ze złością w oczach
I: No dobrze, dobrze.
H: No to jak krówko? Po co żeście tu przyszli?
I: Żeby Cię poznać!
H: Aaa.... czyli teraz mamy dwie krówki!
I: Ej!
Ti: Hahaha!
H: Co my tu mamy? Hmm.... ciekawe.
Ti: O co chodzi?
I: No właśnie!
H: Oj wy już dobrze wiecie o co chodzi! Jakie to słodkie! A jednocześnie dziwne.
I: Ej! Nie lubię zgadywanek! Gadaj!
H: Haha! Powiem wam, że jedna strona będzie cierpieć. Buhahaha! -zniknął
I: Co? Ej! Wracaj tutaj!
Ti: Co ty, on nie wróci.
I: Wiesz może o co mu chodziło?
Ti: Być może?
...Iris...(08.05)
I.Ja go chyba nigdy nie zrozumiem..-powiedziałam zrezygnowana.
T. Nie martw się,jeszcze przyjdzie na to czas.- powiedział.- Ale na mnie lecisz skoro wpadasz prosto na mnie!
I.Hahaha! A ty na mnie skoro mnie nazywasz Słoneczkiem!- i się śmialiśmy.
T. No wiec,Słoneczko..-po tym wybuchnęliśmy śmiechem.- Zapraszam cie
jeszcze na spacer nad Wodospad,by uczcić nasz spacer kąpielą.
I. Bardzo chętnie.-uśmiechnęłam się i pokłusowaliśmy rozmawiając po drodze.
nad Wodospadem zaczęłam pic wodę a Tifo wepchnął mnie do rwącego
nurtu,ja niezdara,pociągnęłam go za sobą,co jednak okropnie mnie rozbawiło. Wyszłam z wody i pomogłam Tajowi wyjść.
I. Taj, jesteś boski i uwielbiam cie.-zaśmiałam się.
T. A w koncu to powiedzialas! - i cmoknal mnie w policzek..
....Typhon...(08.05)
Klacz zawstydziła się i uśmiechnęła.
Ti: Zmęczyłem się trochę a ty?
I: No troszeczkę.
Ti: Chodźmy na łąkę coś zjemy i pójdziemy sobie odpocząć.
I: Good Idea!
Ti: Co?
I: Dobry pomysł! Eliza mnie nauczyła.
Ti: yyy?
I: To po angielsku.
Ti: Spoko
I: Wiesz Taj, świetnie się dzisiaj bawiłam.
Ti: Ja również.
I: Może jutro też pójdziemy się gdzieś przejść?
Ti: Czemu by nie?
W końcu doszliśmy na łąkę.
Ti: No to smacznego!
I: Smacznego.
Zaczęliśmy jeść trawkę, była przepyszna! Następnie przyszła mama Iris i poczęstowała nas jabłkami.
Ti: Dziękuję ciociu.
V: A co wy tak razem?
I: Jak razem?
V: No przecież się nie lubicie.
Ti: Ciotka! A kto Ci takich glupot naopowiadał!
V: No przecież ile razy Iris przez Ciebie płakała?
I: Oj tam mamo, to było dawno.
Ti: Hahah! Tak Iris! Dawno i nie prawda.
I: No tak właśnie!
V: Dobra, dobra. Nigdy was nie zrozumiem. Bawcie się dobrze. -klacz odeszła
Ti: Hehe, no kto by pomyślał, że możesz być taka fajna.
I: Haha! Ale śmieszne! No kto by pomyślał, że możesz być miły?
Ti: Jak to kto? Wszyscy!
I: Pfy!
Wtedy zauważyła nas Dea, wyglądała na nieco zdenerwowaną. Podeszła do nas i udawała, że wszystko jest spoko.
D: No Hejka! Słodziaki!
Ti: Daruj sobie!
I: Hej Dea!
D: Od kiedy to wy jesteście tacy mili dla siebie?
....Iris....