niedziela, 31 marca 2013

Tornado- Aomori, ty słodziaku!

Odkąd Arsabell jest w ciąży, każdy koń ze stada nie daje jej spokoju.  A Nero to w szczególności, cały czas za nią łazi i pyta czy się dobrze czuje, przynosi jej jabłka a rano zawsze rozbija jej lód, żeby mogła się napić. Co za dziwny z niego ogier. Ja to bym dawno odpuścił, gdybym wiedział, że klacz w której się bujam ma innego a na dodatek jest z nim w ciąży. Ehh… ale kto go tam zrozumie. Przez tą ciążę Arsa w ogóle nie ma dla mnie czasu. Ehhh … no nie powiem, trochę mi smutno. Dobra! Nie ważne, idę na łąkę może coś uda mi się zjeść.  O! Aomori? Myślałem, że wszyscy są u Arsabell. No dobra, zagadam do niej.
T: Hej! Jak tam?
A: O! Hej, Tor. No jak tam? Jak tam? Zimno! A jak ma być!
T: Hah! No nie wiem, może ciepło?
A: Haha! Może tobie, mnie nie ma kto ogrzać. –powiedziała humorystycznie.
T: Chcesz to zawsze ja jestem do usług.
A: Hah! Jasne! Jasne!
T: Hehe. A co ty nie u Arsabell?
A: Wiesz nie obraź się, ale jakoś mnie to mało interesuje.
T: Heh, spoko. Mnie wkurza trochę Nero …. Ehh …
A: Nero? Czemu?
T: No zobacz jak on za nią łazi. „Arsabell, chcesz może wody?, Arsabell? Przynieść Ci jabłko?” bla bla bla…
A: Hah! No widzisz! Przynajmniej on ją kocha.
T: Czy sugerujesz, że ja jej nie kocham?
A: Ja nic takiego nie powiedziałam. –zaśmiała się klacz.
T: Może i nie powiedziałaś, ale to miałaś na myśli!
A: Haha! Ja? Ależ skądże!
Ogier spojrzał na klacz podejrzliwym wzrokiem , następnie na swoje kopyto i posypał Aomori śniegiem.
A: Ej! Co ty … Ach, tak? –klacz również posypała ogiera śniegiem.
T: Haha! Czyli bitwa w śniegu?
A: Co?!  Ja nie….
Klacz nie zdążyła dokończyć, kiedy Tornado odwrócił się i obsypał ją całą. Ogier odwrócił się do niej i wybuchł śmiechem.
T: Hahah! Wyglądasz jak bałwan! Haha! A twoja … haha … mina …. To … hahaha …
A: Ale ty jesteś zabawny … ha … ha … ha … śmieszne …
T: Haha! Nawet nie wiesz jak bardzo – ogier zaczął się tarzać.
A: Ehh… idiota. – powiedziała  ironicznie. Spojrzała na wygłupiającego się ogiera i chciała mu oddać, lecz się przewróciła prosto na niego.
A: Prze..prze….przepraszam  -powiedziała zawstydzona. Po czym dodała:
Czy tylko mi się przytrafiają takie rzeczy!
T: Hah! Może i tylko tobie, ale ja nie mam nic przeciwko. – zaśmiał się.
Klacz spojrzała w jego cudowne oczy, lecz gdy Tor przybliżył nieco łeb od razu wstała.  Ogier również wstał i powiedział :
T: Heh, trochę ten no …
A: Tak, trochę …
Po czym oby dwoje zamilkli. Tornado nagle dał buziaka Aomori i powiedział:
T: Dzięki, fajnie było. Wracajmy już do stada.
Zdziwiona klacz odpowiedziała:
...Aomori...
A : No dobrze, możemy już iść .
Konie poszły prosto w stronę Kopytnego Lasu nie zatrzymując się nawet na chwile , szli i rozmawiali o wszystkim i o niczym . Byli naprawdę weseli , po tej 'zabawie' . Każdy czasem w końcu musi się rozerwać , nawet dorosłe konie . Ciągle się śmiali i chichotali .
A : Właściwie dlaczego nie jesteś teraz u Arsabell ? W końcu niedługo rodzi .
T : Chciałem na chwilę pooddychać . Teraz właśnie do niej od razu idę .
A : Też bym w sumie mogła .. Jeszcze u niej nie byłam , od czasu gdy zaszła w ciąże .
T : Może zaczekasz, na narodziny ? Medycy chyba nie wpuszczają do leczniczej groty w czasie , gdy w środku jest pacjent .
A : No dobrze , więc zaczekam , aż mały lub mała się urodzi .
T : Właśnie .. Ciekaw jestem co to będzie za płeć .
A : Hm.. Nie wiem , ale jak na razie jest wielka przewaga wśród samic . U źrebiąt , zarówno jak i u dorosłych .
T : Wiem , niestety .
W tym momencie rozmowa się urwała . Konie byli już pod wodospadem .
T : To idę do Arsabell , pa Minam .
A : Pa Tor .