czwartek, 28 marca 2013

Kasjopea- Poranna Pobudka

Obudziłam się dziś jakoś bardzo wcześnie. Zobaczyłam jak Dea słodko śpi i od razu zrobiło mi się lepiej. Zaczęłam pracować nad nowym eliksirem, do którego potrzebowałam Kamienia Dusz. Pracowałam nad tym dość długo, ale nie mogłam się skupić. Wciąż myślałam, o tym, że jestem tylko sama z Deą. Niestety kolejna próba stworzenia eliksiru nie udała się. Byłam zła. Wstała Dea. Przywitała się ze mną, zjadła śniadanie i zaczęła marudzić, żeby się z nią pobawić. Wtedy wpadł Onew.
O: Hej Kasja! Hej Dea, mieliśmy się pobawić !
D: Tak wujo obiecałeś! To w co się bawimy?
K: Miło, że wpadłeś Onew.
O: W końcu obiecałem małej, że się pobawimy.
D: Wujek! W co, w co, w co?
O: No myślałem, że ty wymyślisz!
D: Dobra!
K: O widzę, że już ładnie mówisz „R” !
D: Widzis mamuś szybko się uczę. Plawda?
K: Haha, tak prawda.
D: To pobawmy się w wyścigi. Mamuś będziesz sędzią !
K: Dobrze. To musicie obiec tamto drzewo i przybiec do mnie. Gotowi?
O,D: Taak!
K: START!
Komicznie wyglądało to, kiedy Onew specjalnie biegał wolno, by mała mogła wygrać- to było takie słodkie. Potem bawili się jeszcze w chowanego. W końcu przyszła Markiza, która zaprosiła Dee na zabawę w Lesie Ciszy. Pozwoliłam jej iść w końcu będą pod opieką Elekty.
O: Słodką masz tę małą.
K: Powtarzasz mi to 100 raz.
O: I powtórzę pewnie jeszcze raz tyle.
K: Haha, a my co robimy?
O: W sumie możemy pójść na spacer. Tylko gdzie?
K: Hmmm, no ja nie wiem, ale ty jesteś lepszy w myśleniu ode mnie więc, gdzie idziemy ?


...Lee Jinki...
O : Ja niby lepszy w myśleniu ? Cóż , umysł to prędzej mój minus ,niż plus . - Powiedziałem uśmiechając się ślepo .
K : W każdym razie .. Gdzie pójdziemy ?
O : Hmm ... Oj , nie wiem , na prawdę nie mogę wymyślić . Może po prostu tak przed siebie ?
Klacz kiwnęła łbem i ruszyła w stronę lasu , którego widziałem pierwszy raz w życiu . Po drodze zauważyłem dziwne odciski w śniegu . Coś mi w nich nie pasowało . Wyglądały jak odciski źrebaka , ale co by robił źrebak w tym miejscu ? Na pewno nie był z naszego stada , bo przecież Dea i Markiza były w Lesie Ciszy . Najbliższe stado od nas jest dość daleko stąd . Może źrebak się zgubił ? Szturchnąłem Kasjopeę i wskazałem na ślady .
O : Lepiej pójdźmy wzdłuż nich . Może jakiś źrebak się zgubił ?
K : Masz rację , powinniśmy to zbadać , może jeszcze zamarznąć ,w końcu mamy środek zimy .
Ruszyliśmy kierując się małymi śladami . Szliśmy już długo , a kolejne śladu po woli zasypywał śnieg . Przyśpieszyliśmy nie wiedząc , czy to coś da . Ślady zaprowadziły nas do niewielkiej groty . Szliśmy jej głąb dokładnie przyglądając się każdemu zakamarkowi . W końcu zauważyłem małego , ledwo żywego źrebaka.

...Kasjopea...
Źrebak był malutki, kruczoczarny, piękny, ale strasznie zaniedbany. Leżał sobie w kącie. Był na skraju wyczerpania.
O: Pójdę po medyków!
K: Nie, spokojnie mam Talizman Pegaza Chwały przy sobie.
O: Boshe, Kasja jak dobrze, że jesteś druidem!
K: Też się cieszę z tego powodu. – Założyłam małemu talizman. Stan źrebaka polepszył się.
O: I co my z nim zrobimy?
K: Wiesz, zawsze marzyłam o źrebakach, ale nigdy nie miałam partnera… a latka lecą. Mam już Dee, więc mogłabym wychować go jako jej młodszego brata. Tylko najpierw dowiedzmy się co się stało.
O: Dobrze, ja oczywiście pomogę Ci w wychowywaniu małego, w końcu też czuję się trochę za niego odpowiedzialny.
K: Dobrze, więc Kochanie, powiedz co się stało- skierowana w stronę źrebaka powiedziałam. Wtedy miałam wizję. Widziałam stado panter zagryzające piękną Karą klacz i srokatego ogiera.- To pewnie byli jego rodzice- pomyślałam. Kochanie, nie bój się. Twoi rodzice nie żyją tak?
Ź: Tak.
K: Bardzo Ci współczuję, ale musisz iść z nami, my się tobą zaopiekujemy tak samo jakby zrobili to rodzice, wiesz? Onew- ja przyjdę powoli z małym, a ty pobiegnij szybko, powiadom stado. Wejdź do Turkusowych Źródeł i naszykuj coś do jedzenia i picia. Możesz też zrobić jakieś posłanie. Dobrze?
O: Dobrze już biegnę. Do zobaczenia w takim razie.
Ź: I co ze mną teraz będzie?
K: Będziesz teraz w naszym stadzie, nie pozwolę byś został sam. Powiedz tylko jak na Ciebie wołali rodzice ?
Ź: Kyarameru [czyt. Karamel].
K: Dobrze, więc chodźmy Kyar- mogę tak mówić?
Ź: Możesz, a ja mogę ciociu?
K: Tak kochanie możesz mówić na mnie jak chcesz.
Szliśmy powoli rozmawiając o przeszłości Kyar’a. Nie miał zbyt wesoło. Całe jego stado zginęło. Został sam. Jak dobrze, że wybrałam się na spacer z Onew. Widocznie los tak chciał. Kiedy przyszliśmy do Turkusowych Źródeł Onew naszykował wszystko dla małego. Daliśmy mu jeść i pić, potem położył się spać.
K: Onew dzięki za pomoc. – Wtedy przyszła Arsa.
O: Nie ma za co.
A: Witajcie!
K: Witaj Arso.
A: Hahaha, zostawić was na moment samych a już jesteście rodzicami! Haha
K: Arsa widzę humorek dopisuje! Przecież wiesz jak było.
A: No wiem wiem, ale Kasja latka lecą, a ty zamiast mieć swoje to cudze przygarniasz ;).
K: A no widzisz, ty masz szczęście, bo masz Tora, a mnie nikt nie chcę, więc przynajmniej cudze mam, hehe.
A: No, no lepsze to niż nic. A tak wgl. To gdzie masz Dee.
K: Bawi się z Markizą.
A: Dobrze, że są już dwie . To chociaż Dea może się bawić z kimś w swoim wieku. A ty Onew szybko tatusiem zostałeś.
O: Hahaha, no bardzo śmieszne wiesz….
A: No co, a nie?
O: Raczej wujkiem!
A: No dobrze, niech CI będzie, że wujkiem. Gadaliśmy o głupotach. Mój mały Kyar spał. Ciekawiło mnie tylko, czy Onew będzie rzeczywiście pomagał mi w opiece nad małym. W końcu dwójeczka to już coś jak na samotną matkę… Ehh, o czym ja mówię. Nieważne. Ważne jest to, że mam szczęśliwą rodzinę. Ja, Deadia vel Duma i Kyarameru, szkoda, że nie ma z nami Charona.