piątek, 22 marca 2013

Faraon- Moja miłość

Szedłem przez Kopytny Las i nagle trafiłem do pięknego miejsca, to była Łąka Miłości. Zobaczyłem tam cień konia pogalopowałem w tą stronę.To była Chanel.Spytała się:
Ch: Co tu robisz?
Zamilknąłem i pochwali powiedziałem:
F: Kochasz mnie?
Ona była widocznie zdziwiona? I spytała:
Ch: A co?
F: No wiesz podobasz mi się .
Ch: Aha.
Powiedziałem: Kocham Cię!

...Chanel...
Poczłapałam późnym wieczorem na łąkę miłości , nie mając nawet wiadomości że tak ona się nazywa . Odwiedziłam ją ponieważ przyciągała mnie bardzo , zaciekawiła mnie . Przystanęłam i wpatrywałam się w piękny widok ( nic nowego od dłuższego czasu u mnie ) . Usłyszałam pewien głos :
F: - Kim jesteś ?
Ch : - Co ty tu robisz ? - Zachichotałam .
Dalej rozmowa poszła dalej , aż usłyszałam od pewnego Faraona słowa których tak rzadko w życiu usłyszałam :
- Kocham cię .
Zatkało mnie . Autentycznie ... Zamurowało . Nic nie mogłam z siebie wydukać .
- Faraon .. Przepraszam ja cie nie znam , nie mogę być od razu twoją partnerką . Wybacz ... Poznajmy się lepiej , wtedy coś z tego może
będzie. -Uśmiechnęłam się w jego stronę , ale zauważyłam bardzo żałobną minę na jego twarzy .
Po czym chciałam podejść bliżej a ogier czmychnął dalej niż widziałam , on po prostu uciekł .
-* Czy ja powiedziałam coś , co mogło go uradzić ? Chanel ... Puknij się czasem w ten twój głupi łeb !- Pomyślałam .
Chciałam pobiec w stronę Faraona , ale ten niesamowicie szybko biega . Nie mogłam go już znaleźć ... Byłam rozczarowana myślałam że poznamy się bliżej . Nie mogłam aż tak szybko podjąć tak ważnej decyzji . Zrezygnowana poszłam w drugą stronę , patrząc w dół . Byłam pełna obaw , że ktoś mnie obserwuje . Dziwnie i nieswojo ... Nagle usłyszałam dźwięk ludzkich stóp . Doskonale wiedziałam i rozpoznawała to ... Przyśpieszyłam krok , ale nieszczęśliwie się potknęłam i upadłam ... Zobaczyłam światło latarek . Poczołgałam się pod wielki dąb i byłam cicho , jedynie to mogło mnie uratować!

...Aomori...
Przechadzałam się po lesie , gdy zauważyłam klacz .
A : Co ty tu do cholery tak późno robisz ?
C : Nie widzisz ? Chowam się. Lepiej siedź cicho .. Tu są ludzie .
A : Ludzie ? Zranili mnie już za bardzo ..
Nagle zauważyłyśmy kontury ludzi w gęstej mgle . Już koło nas prawie przeszli ,gdy Chanel Kichnęła . Ludzie szli w naszym kierunku . Zaczęli koło nas strzelać . W panice wypchnęłam Chanel zza dębu i kazałam jej uciekać . Sama zrobiłam to samo . Biegłyśmy , ale to nic nie dawało, ludzie byli na koniach . Nigdy ich nie zrozumiem . Te konie chcą dla nas źle ? Dla swoich braci i sióstr ? Widać jakie mają aury . Trudno . Gdy myślałyśmy , że jesteśmy bezpieczne zostałam postrzelona w nogę . Nie mogłam już uciekać.

...Tornado...
Usłyszałem strzał. Zniknąłem i pogalopowałem w tamtą stronę. Zobaczyłem dziwnie stworzenia, jeszcze nigdy nic takiego nie spotkałem, nagle usłyszałem rżenie, była to Aomori. Nie mogła się podnieść. Pobiegłem jej pomóc. Sparaliżowałem te dziwne istoty i zabrałem klacz do medyków.
A: Dzięki.
T: Sama tu jesteś, czy był ktoś z tobą?
A: Była jeszcze Chanel, ale ona zdążyła uciec.
T: Uff… to dobrze… Wiesz może co to było?
A: Tak, to są ludzie.
T: Ludzie? Możesz mi więcej o nich opowiedzieć?
A: Hmm… co ja będę mówić … Są to bestie, łapią takich jak my i wykorzystują do ciężkiej pracy. Trzeba się od nich trzymać z daleka.
T: Ale co oni robią w naszym lesie?
A: Nie wiem, ale to nie wróży nic dobrego. Na szczęście mamy Ciebie i Huntera i waszą moc.
W stadzie medycy od razu zajęli się Aomori. Kazali od niej odejść, żeby miała spokój, a ja myślałem.
„Ludzie? Czego oni chcą, przecież my nic im nie zrobiliśmy. A te konie? Czemu im pomagały … nie mogę tego pojąć.” Tornado nawet nie wiedział kiedy zasnął … Następnego dnia obudziła go Aomori:
-Hej, Tor! Wstawaj!
T: Aomori? Co się dzieje? Jak tam twoja noga?

...Aomori...
A : Moja noga jest w tej chwili najmniej ważna ..
T : Co się stało ?
A : Ludzie ! Znów się pojawili ..
T : Czego oni chcą ?
A : Pewnie jak to ludzie ,chcą nas wyłapać , oswoić , ujeździć i mieć na swój pożytek ... - Powiedziałam . Wybiegliśmy na polane . Trochę utykałam , ale nie przeszkadzało mi to .
A : Tam! - Krzyknęłam . Nagle zjawili się ludzie na koniach . Zaczęli wymachiwać lassami . Chcieli nas pewnie złapać na obręcz . Nie dałam się schwytać . Uciekałam co sił w nogach , ale i tak za wolno , doganiali nas . Spojrzałam w prawo i zauważyłam jak zaciągali do wozu konie z naszego stada . Zmarszczyłam brwi i pogalopowałam w ich stronę . Zaatakowałam jednego z ludzi , który nałożył mi pętle na głowę , ale ja jestem głupia .. Zaciągną mnie do wozu ..

...Tornado...
Całe stado próbowało uciekać… ja również, gdy nagle usłyszałem rżenie Aomori. Od razu pobiegłem w jej stronę, gdy wpadł na mnie Hunter.
H: Tor! Co ty robisz! Uciekaj!
T: Hunter! Biegnij za mną!
H: Cooo!? Co ty chcesz zrobić!
T: Biegnij! Tylko ty możesz mi pomóc!
H: Okey! Ale co chcesz zrobić!
T: Rób to co ja!
I pobiegliśmy z Hunterem w stronę ludzi, paraliżując wszystkich po kolei. W końcu dziwne istoty zaczęły uciekać zostawiając swoich na pastwę losu. Jak oni tak mogą! Jak mogą zostawić swoją rodzinę! W tym zamieszaniu nigdzie nie mogłem znaleźć Aomori. Nagle zobaczyłem grupę unieruchomionych istot, więc pobiegłem w ich stronę.
T: Aomori! Nic Ci nie jest!?
A: Nie, nic mi nie jest. Tylko moja noga trochę mnie boli.
T: Wejdź na mnie, zaniosę Cię.
A: Co? –klacz lekko się zarumieniła.
T: Właź.
A: O … o .. okey ….
W tej chwili przybiegł do nas Hunter, powiedziałem :
T: Hunter! Zajmij się resztą i pozbądź się ich, ja zajmę się Aomori.
H: Tak jest!
I kary ogier pobiegł za ludźmi rzucając w nich kamieniami, kłodami i wszystkimi przedmiotami jakie znalazł na drodze. Ja w tym czasie zaniosłem klacz nad wodospad. Na szczęście wszyscy byli cali i zdrowi. Podbiegła do mnie roztrzęsiona Kasjopea i spytała:
-Gdzie jest Hunter!?
T: Nic mu nie jest, zaraz wróci.
K: Na pewno? A gdzie on jest?
T: Nie denerwuj się, nic mu nie jest!
Nagle przybiegła Eliza i także spytała o Huntera.
T: Okey! Zajmijcie się Aomori. Ja po niego pójdę.
E: Idę z tobą!
K: Ja również!
T: Nie! Macie tutaj zostać! To jest rozkaz!
K: A… a.. ale …
T: Żadnego ale! Koniec! Zostańcie tutaj!
I pogalopowałem poszukać Huntera. Po godzinie poszukiwań zacząłem się o niego martwić, gdy nagle usłyszałem:
-Tornado!
T: Hunter!
H: Wygraliśmy! Wygraliśmy! Ludzie uciekli, gdzie pieprz rośnie!
T: Co!?
H: Pobiegłem za nimi i rzucałem w nich różnymi przedmiotami, bo gdybym ich sparaliżował to by nie mogli uciekać. Zaprowadzili mnie do swojego stada, mieli dość dziwne domy. Zniszczyłem im wszystko i uratowałem resztę koni.
T: Resztę koni?
H: Tak! Powiedziałem im, żeby uciekali a oni nic … Ludzie wsiedli do dziwnego pojazdu i odlecieli. A oni zostali, więc mówię im „Jesteście wolni! Możecie wrócić do swojego stada!” a oni „What's he saying?” i zaczęli coś mówić co było dla mnie nie zrozumiałe. Więc zostawiłem ich i wróciłem.
T: „What's he saying?”
H: No! Nie wiem co to może znaczyć.
T: Dobra, nie ważne, chodźmy już do stada! Eliza strasznie się niepokoi.
H: Moja Lusia? Już biegnę kochanie!
I ogier pogalopował w stronę wodospadu. Zostawiając mnie samego. No ładnie … ja tu się męczę i go szukam … a ten zwiewa i nawet nie podziękuje … pfy! Dobra już ciemno się robi, muszę szybko wracać!
Tornado niestety nie wrócił do stada przed zmrokiem. Błąkał się samotny w ciemnych strefach Kopytnego Lasu. „Drogi, które znasz za dnia … w nocy prowadzą zupełnie gdzie indziej … „
Tymczasem w stadzie Kasjopea, gdy zobaczyła Huntera była szczęśliwa, lecz Hunter w ogólnie nie zwrócił na nią uwagi i od razu pobiegł do Elizy. Wtedy Kasjopea pomyślała :

...Kasjopea...
Heh, jest tak jak myślałam. Kolejna zakochana para w stadzie. Dobrze niech chociaż oni będą szczęśliwi, ale na początku wydawało mi się, że Hunter coś do mnie czuje. To przypadkowe wpadanie na mnie, spacery, cóż no jest jak jest. Jestem sama. Trudno. Nero ma mnie gdzieś. Taaak, wielce zakochany w Arsie. Ja kurde nie wiem co ona ma w sobie, czego ja nie mam, że każdy na nią leci -.- Proszę niech lecą, niech będą szczęśliwi. Nie miałam ochoty patrzeć na szczęście Huntera i Lusi, więc poszłam na spacer. Wtedy miałam wizję. Zobaczyłam Tornado zbliżającego się do Zakazanego lasu- To nie wróży nic dobrego- pomyślałam i co sił w nogach pobiegłam do niego. Po kilkunastu minutach dojrzałam go:
K: Tor, tor, czy Cię postradałeś rozum, czy Ty jesteś mądry !?
T: Co znowu Ci nie pasuje, bo jak widzę ostatnio masz dużo pretensji.
K: Aha, czyli jednak miałeś zamiar wejść do Zakazanego Lasu ?
T: Gdziee?!
K: Do Zakazanego Lasu.
T: Jaa? Po co?
K: No ja nie wiem po co, ale wykonasz jeszcze pięć kroków a tam będziesz. „Drogi, które znasz za dnia, w nocy prowadzą zupełnie gdzie indziej „- Powiedział kiedyś mi ktoś mądry. Przynajmniej wtedy myślałam, że jest mądry.
T: Kurcze, Kasja przepraszam, że tak na Ciebie naskoczyłem. Dziękuję, że przybiegłaś, nie wiem co mogło by się stać w przeciwnym razie. W ogóle skąd wiedziałaś, ze tu jestem?
K: Wizja.
T: No tak, mogłem się domyślić. Może wróćmy do stada?
K: Tak, już prawie świta, Arsa będzie zła, że tak długo Cię nie ma. Ale pozwól, że ja poprowadzę, nie chcę znaleźć się nie wiadomo gdzie !
T: Haha, No dobrze, dobrze.
Szliśmy powoli, krok w krok. Obok siebie. Było zimno więc, szliśmy tak, że ocieraliśmy się bokami. Doszliśmy do stada, zobaczyła nas Arsa. Ze złością wypisaną w oczach przybiegła i powiedziała:
 
...Arsabell...
A : Co wy robicie? Przytulacie się!?
T : Nie , Jest zimno więc ocieramy się o siebie aby się ogrzać ...Nic to nie znaczy ...
K : Nic naprawdę , Było nam tylko zimno ...
A : No ja mam nadzieje , Nareszcie jesteście Gdzie tak długo byliście ?!Martwiłam się ..
T : A tu i tam ... Nie musiałaś się martwić o mnie wiesz . I pocałował ją w policzek ..
K : Wy to macie szczęście .. Jesteście szczęśliwi i dobrani ... Tor masz ogromne szczęście być z Arsą .. Nie to co ja ..
A : Kochana , Znajdziesz swoją połówkę za nie długo czuję to ...
K : Ah... Też mam taką nadzieje ...
I poszliśmy dołączyć do stada ...