piątek, 22 marca 2013

Eliza- Zakochana

Poszłam sobie do Lasu Miłości bo pomyślałam, że może kogoś sobie znajdę... Znalazłam tam Huntera.
L: Na kogo czekasz? - spytałam gorączkowo.
H: Na nikogo... - Podskoczyło mi serce spytałam:
L: Hunter...Może mnie pokochasz...teraz?

...Hunter...

H: Yyy, teraz?
L: Tak, teraz. Zakochałam się w tobie kiedy tylko Cię zobaczyłam.
H: Czeeekaj. Powoli. Lusia ty wiesz, że ja Cię bardzo lubię, ale kurcze czy nie przeszkadzała by ci nasza różnica wieku. Masz dopiero rok- nie czujesz, że musisz się jeszcze wyszaleć? Ja jestem trochę starszy, bardziej spokojny i chciałbym się ustatkować.
L: Kurcze, może masz rację, ale miłość jest ślepa, sam rozumiesz!
H: Tak rozumiem, ale uwierz w moje doświadczenie. Wolałbym się najpierw lepiej poznać, dużo lepiej, żebyśmy oboje potem nie byli rozczarowani. Oczywiście Lusia nie uraź się, ja nie mówię, że nie chcę z Tobą być, tylko musimy na czymś zbudować ten związek. Rozumiesz?
L: No nie bardzo…
H: Więc wytłumaczę ci to jakoś prościej. Nie mówię, że Cię nie chcę, ale nie mówię też, że kocham Cię już teraz, od tej chwili. Proponuję Ci abyśmy się lepiej poznali. Teraz dam Ci czas do namysłu. A jak już będziesz wiedziała, czy zgadzasz się na taki układ, to pójdziemy na jakiś dłuższy spacer i o tym wszystkim porozmawiamy, co ty na to?

...Eliza...

L: Ale, Hunter ja już wiem, że cię kocham na poważnie! - zdenerwowałam się.
H: Ależ, Lusia, czy ty nie rozumiesz?
L: Nie! Nie rozumiem! - odsunęłam się trochę by go nie kopnąć, wierzgnęłam i pobiegłam w stronę Kopytnego Lasu.Potem nagle zatrzymałam się i pobiegłam do Huntera. Hunter powiedział:

...Hunter...

H: Luśka sama udowadniasz jaka jesteś niedojrzała i niezdecydowana. Najpierw uciekasz, potem się wracasz. Jeśli byłabyś dojrzała zrozumiała byś mnie. Przecież zrozumienie to podstawa związku.
L: Ale ja naprawdę Cię Kocham!
H: A skąd wiesz, że nie jesteś we mnie jedynie zauroczona i nie przejdzie ci za kilka dni?
L: To się czuję.
H: Właśnie, to się czuję, a ja takiego odczucia nie mam. Więc po raz kolejny proponuję Ci poznanie się lepiej i potem wspólne podjęcie decyzji. –Powiedziałem i zobaczyłem jej łzy w oczach. Dodałem więc: Lusia błagam Cię nie zachowuj się jak dziecko, ty nie wiesz w jakiej jestem sytuacji.
L: Skoro nie wiem to mi powiedz!
H: Jakiś czas temu miałem wypadek i przez to mam sporo luk w pamięci, ale pamiętam, że kogoś naprawdę kochałem, problem w tym, że nie wiem kogo. Pamiętam jedynie jakieś urywki kiedy znaleźliśmy się w zakazanym lesie. Byłem pewien, że ona już nie żyje, lecz teraz czuję jakby u była gdzieś niedaleko. Dlatego właśnie, żeby z Tobą być muszę Cię naprawdę mocno pokochać.
Lusia odpowiedziała przez łzy:

...Eliza...

L:Hunter,.... - nagle coś we mnie wstąpiło - ja jestem dojrzała do diabła! Ty mnie nie doceniasz! Ja cię kocham! Rozumiesz to? Ty chyba nigdy nie zakochałeś się w tym wieku co ja! To jest....trudne... - i rozpłakałam się na dobre.
H: Eliza, nie płacz. Ja cię doceniam, chce być dla ciebie miły, ale...rozumiesz...nie mogę z tobą być, jesteś za młoda...
L: Dobrze. - i dodałam dobitnie - Idę się utopić. - i poszłam do bajorka.
H: Eliza, nie rób tego!...

...Hunter...

L: Dlaczego? Nikt mnie nie kocha, nikt mnie nie potrzebuje. Tak naprawdę nikomu nie jestem potrzebna, ale Kocham Cię, Kocham rozumiesz!
Lusia odwróciła się, podbiegła i wtuliła się we mnie. Poczułem dreszcz- przyjemny dreszcz. Lubiłem czuć jej bliskość, jej dotyk. Zastanowiłem się chwile i powiedziałem:
H: Lusia, kochanie. Jeśli nadal mnie chcesz możemy spróbować być razem.
L: Tak, chcę, chcę!
H: Cieszę się kochana, jeśli chcesz możemy powiedzieć o tym stadu.
L: Tak, możemy, ale wiesz co najpierw przejdźmy się na spacer.
H: Dobrze, ale musisz mi coś obiecać.
L: Tak, słońce co tylko chcesz!
H: A więc nigdy, nigdy więcej nie będziesz próbowała się zabić.
L: Teraz kiedy mam Ciebie nie chcę nawet myśleć o śmierci. Więc gdzie idziemy?
H: Hmmm, może Las Miłości
L: Taak, to według mnie najpiękniejsze miejsce w okolicy.
H: Hah, według mnie też kochanie!
L: Widzisz, pomimo wielu różnic mamy sporo wspólnego.
H: Hehe, taaaak. Lusia- słońce to co idziemy?
L: Tak, chodźmy !
Czułem się szczęśliwy idąc obok niej. Rozmarzyłem się wyobrażając sobie jak leżymy w Lesie Miłości, a wokół nas tańczą amarantowe motyle. Wtedy Lusia powiedziała:

...Eliza...

L: Wiesz, kochany! Tak się cieszę! Ale mimo wszystko cię zmusiłam! Hah.
H: Nooo...
L: Ale z nas para Medyków! He... Zwariowałam.
H: Tak... Często to mówisz.
L: Że co?
H: Że zwariowałaś.
L:Tak, Hunter, ale tak się cieszę!
H: Hah, Lusia ja też.
L:Jak myślisz, Hunter, co powie stado jak się dowie, że...się.... - nie mogłam z siebie tego wydusić - KOCHAMY!!
H: Mmmm...myślę, że to będzie dla nich szok, ale mimo wszystko będą się cieszyć. Zresztą okropnie o mnie ględziłaś. Haha.
L: Skąd wiesz?
H: Drogą pantoflową.
L: Ale co to znaczy?! - zrobiłam minę męczennicy.
H: To znaczy, że przez plotki.
L: Ej, Hunter! Przecież my już jesteśmy w Lesie Miłości!
H: Nie zauważyłaś? Ja też nie
L: Hunter, a ty lubisz amarantowe motyle?
H: A co?
L: Bo właśnie sobie wyobraziłam, że leżymy sobie w Lesie Miłości i naokoło nas latają amarantowe motyle.
H: O! A wiesz, że mi też to się wyobraziło!
L: Naprawdę?!

...Hunter...
H: Haha, całkiem serio !
L: Powiedzmy, że Ci wierzę.
H: To co robimy, słońce?
L: Może się położymy, tu jest tak pięknie.
H: Możemy, to chodź tam pod tym drzewem.- powiedziałem wskazując na Miłorząb Japoński.
L: Tak- świetny pomysł.
Więc położyliśmy się i zaczęliśmy rozmawiać o nas i o innych parach w stadzie. Nagle coś zaszeleściło. To Amarantowe motyle- wtedy oboje zaczęliśmy się śmiać.
L:Hunter, zupełnie jakbyśmy to przewidzieli!
H: No ma się te zdolności !
L: Owszem, nie zaprzeczę ! Słyszysz to ?!-Wyszeptała
H: Co?- zapytałem także szepcąc.
L: No ktoś tu idzie.
H: Aaaa, widzę Patrz to Nero. Co on tu robi?
N: Hey, gołąbeczki!
L: Hey, hey, a ty co tu robisz.
N: A zwiedzam okolicę.
H: Taaa, na pewno już to widzę! Haha
N: No serio, no !
H: O pacz Lusia tam też ktoś idzie!- Była to Kasjopea
L: Hahaha, wydało się !
K: Hey, co się wydało?
H,L: Hahahhaha ! Nic, Nic! A tak wgl, co tu robisz.
K: A szukam liści miłorzębu.
N: A to dobrze trafiłaś, bo właśnie pod nim jesteśmy.
K: O no widzisz, tak mnie onieśmielasz, że nie zauważyłam ! Haha !
H: Hahaha, Kasja ale flircik.
L: No, no my wam nie będziemy przeszkadzać, Lecim do domciu, nie Hunti ?
H: To Lecim, Papa słodziaki !
K,O: Paaaaa. Więc uhahani poszliśmy do siebie, a tym czasem Nero z Kasjopeą rozmawali

...Nerkadio...
K : Ale tu pięknie. Prawda Nero ?
N : Taak.. Powiedział smutnym głosem ...
K : Co cię tak dręczy ?
N : Że moja miłość nie jest moja ..
K : Nero, musisz się z tym pogodzić. Już się nie rozłączą. Ja też jestem samotna, ale mam swoją ukochaną córkę Dee. I tylko ją kocham.
N : Ona jest słodka, ale ja klaczą nie jestem, tylko ogierem zakochanym w Arsabell .
K : Heeh .. A kto by się nie zakochał w tak pięknej klaczy?
N : Nie wiem, ale nie przejmuj się ty też jesteś ładna.
K : Dzięki, ty też ..
Tak zakończył się ten piękny dzień ...