...Karia (Kasjopea)...
K:Jesteśmy w Lesie Marzeń. Wiem co Ci się przytrafiło. Wiedz, że to było tylko złudzenie. Las Marzeń lubi płatać takie figle. Nie było żadnych wilków, żadnego Solidago. Nie ma Lili. Jestem tylko ja i Las Marzeń.
T: Skąd o nich wiesz, przecież nikomu jeszcze tego nie mówiłem.
K: Mam zaszczyt posiadania Boskiego Oka. Nic przede mną nie ukryjesz. Wciąż żałuję, że tę moc otrzymałam tak późno, wtedy moje życie wyglądałoby inaczej.
T: A co z resztą stada?
K: Nic im nie jest. Wszyscy byliśmy nad Wodospadem. Cali i zdrowi. Ale miałam widzenie, więc przybiegłam, żeby Cię uświadomić. Idziemy z powrotem, tylko ostrzegam Arsabell jest lekko zdenerwowana, że nie ma cię tak długo.
T: Muszę sobie to wszystko poukładać, powiedz jej, że za jakiś czas wrócę.
Pobiegłam więc do wodopoju i powiedziałam Arsabell o całej sytuacji. Zaraz potem poszłam powspominać dawne czasy na Łące Miłości. Smutno było mi tam samej- cóż nigdy nie jest idealnie. Właśnie wtedy miałam widzenie. Zobaczyłam Stado Czarnych Pegazów zmierzających w stronę naszego lasu- to na pewno nie wróży nic dobrego. One są wrogo nastawione. Szybko więc pobiegłam opowiedzieć o wszystkim Arsabell. Widać było, że jest zaniepokojona tym faktem.
...Arsabell...
Ruszajmy! Dzięki naszym mocom damy radę pokonać stado Czarnych Pegazów! – powiedziałam do mojego stada.
-Tak! Masz rację! - odpowiedzieli wszyscy.
I pogalopowaliśmy w ich stronę! Wszyscy dzielnie walczyli. Byłam pewna, że wygramy, lecz niestety myliłam się. Byli o wiele silniejsi od nas, zwłaszcza że nie było z nami Tornado, który dzięki swojej mocy paraliżowania by nam pomógł. Byłam zrozpaczona, gdy widziałam jak moje stado przegrywa. Myślałam „Gdzie jesteś Tornado! Potrzebujemy Cię”. Wtedy dostałam potężnym skrzydłem czarnego ogiera w głowę. Straciłam przytomność. Gdy się obudziłam zobaczyłam Tora. Spytał :
-Arsabell! Nic Ci nie jest? Jesteś cała? Co tu się wydarzyło?
-Tornado! Jak to co się wydarzyło! Zostaliśmy zaatakowani przez stado Czarnych Pegazów! Gdzieś ty był!? Strasznie się o Ciebie martwiłam!
T:Przepraszam. Musiałem wszystko przemyśleć.
A:No i widzisz co się stało, gdy odszedłeś na chwilę? Jaka ja byłam głupia, że postanowiłam z nimi walczyć. Przeze mnie moje stado cierpi.
T:Ależ nie mów tak! To nie twoja wina! To przeze mnie! Przecież ja was zostawiłem.
A:Oj daj spokój, Tor. To już nie ważne, nigdy więcej nie narażę mojego stada na cierpienie.
T:Nie, to ty daj spokój. Bardzo dobrze zrobiłaś, że podjęłaś się walki. Dzięki tobie nie wyszliśmy na tchórzy.
A:Może i nie, ale zobacz na nich. (Skierowała głowę w stronę obolałego stada)
T:Oj nie przejmuj się. Wszyscy cali! –krzyknął do naszego stada.
Stado: Tak! Nic nam nie jest!
T:Widzisz Arsabell, nic im nie jest. A teraz chodźmy odpocząć przy wodospadzie.