sobota, 30 marca 2013

Kasjopea- Przygody z jajkiem

Kiedy wstałam naszykowałam dzieciakom jedzenie i wyszłam aby uzupełnić zapas kwiatów Makaremu. Po drodze spotkałam jednak pewną gęś. Tak gęś. Na imię miała Akasha.
AK: Witaj.-powiedziała bardzo poważnym głosem.
K: Witaj, kim jesteś?
AK: Jestem gęsią nie widać?
K: Widać, widać, ale dosyć nietypową – w dobrym tego słowa znaczeniu. Poza ty widzę, że coś Cię dręczy.
AK: Wiesz, niedawno zniosłam jajka.
K: Haha, jajka!
AK: A co cię tak niby bawi?
K: A wiesz, długa historia, kiedyś Ci opowiem jak się jeszcze zobaczymy. Ale wracając do sprawy, to co z nimi.
AK: No właśnie. Były 3, a są 2.
K: I masz pomysł co stało się z tym trzecim?
AK: Tak, wiem gdzie ono jest. Porwała je orlica do swojego gniazda na samym szczycie góry, ale ja tam nie wejdę…
K: A nie polecisz?
AK: No, niestety kiedyś ktoś mi podciął skrzydła…
K: Oj, w takim razie postaram się Ci pomóc. Jak rozpoznam Twoje jajko.
AK: Jest niebieskie, a pozostałe są białe.
K: Dobrze, to ty idź wysiaduj swoje 2 jajka, a ja ci postaram się przynieść to trzecie, tylko powiedz mi gdzie mieszkasz?
AK: Przy tym małym jeziorku w Lesie Ciszy.
K: Ok, to do potem, życz mi szczęścia.
Kiedy zobaczyłam tę górę wystraszyłam się trochę. Była bardzo wysoka, jednak wpadłam na świetny pomysł. Musiałam szybko usnąć. Użyłam swojej mocy  eksterioryzacji. Tak było po prostu bezpieczniej, wiedziałam, że nic nie stanie się z moim ciałem. Trafiłam na szczyt w dobrym momencie. Orlicy nie było. Wzięłam niebieskie jajko i powoli oraz ostrożnie schodziłam z góry. Musiało to wyglądać przekomicznie. Jajko samo idące w dół. Nagle nie wiem jak jajko mi wypadło. Wpadłam w panikę-przecież gęś mnie zabije. Nagle zobaczyłam lecącą Elekte z jajkiem w pysku. Szybko weszłam w swoje ciało.
K: Elekta, kurcze dzięki za uratowanie tego jajka.
E: Wydawało mi się, że coś powoli spada dlatego tu przyleciałam, bo to bardzo dziwne było, ale o co tak w ogóle chodzi z tym jajkiem?
K: Ooo, to długa historia, a ja muszę odnieść to jajko, to chodź ze mną wytłumaczę Ci po drodzę.- poszliśmy więc do lasu ciszy, a ja opowiadałam jej historie Akashy.
AK: Ooo, macie moje jajko. Jestem wam naprawę wdzięczna. Mam za to coś dla was. Ty o ile się nie mylę jesteś druidem- powiedziała wskazując na mnie.
K: Tak.
AK: Więc proszę, oto przepis na Eliksir Potęgi- zmienia on moce. A dla Ciebie mam kilka zabawek dla twojego źrebaczka, proszę. I mam nadzieję, że nasza znajomość dzisiaj się nie zakończy! Ja tu będę przez dłuższy czas wysiadywała jajka, także wpadajcie czasem.
K,E: Dziękujemy, będziemy wpadać, ale teraz musimy lecieć do dzieci, Pa Akasho!
AK: Do zobaczenia!
Przeczytałam przepis na nowy eliksir.  Miałam kwiat Amezodu, Wodę z Zaczarowanych źródeł, Liść z Miłorzębu, Kamień Dusz. Brakowało tylko Liścia Mocarnego drzewa, ale stwierdziłam, że zdobędę go jutro, a tymczasem udaliśmy się w stronę łąki, a tam czekały na nas źrebaki. One się bawiły a my rozmawiałyśmy.
K: Ale dziś mieliśmy przygodę z tą Gąską co nie?
E: Haha, nom. Bardzo miła była.
K: Właściwie zastanawiało Cię czemu ta gęś ma tak dziwny kolor- jak na gęś oczywiście?

...Elekta...
E.Gęsi za bardzo mi nie przypomina z tym kolorem.
K.Mi też.
E.Często zapewne będę ją spotykać w Lesie Ciszy z źrebaczkami.
K.Zapewne.
Przyszła Dea,Kyarameru i Sebascuit.
D,K i S.Dzen dobly
E i K.Dzień dobry.
E.Gdzie jest Markiza?
D,K i S.Ne wiemy.
E.Kasjopeo przypilnujesz maluchy ja pójdę poszukać Markizy.
K.Dobrze.
D,K i S.Co to za kacka?
K.To nie jest kaczka tylko gęś.
D,K i S.Co to jest ges?
K.Gęś to to większa kaczuszka.
Kiedy wróciłam z Markizą Kasjopea spytała się:
K.Gdzie była Markiza?
E.Bawiła się na łące.
K.Sama?
E.Tak.
Spytałam się Kasjopei:
E.A chciała byś mieć swojego źrebaczka nie adoptowanego.

...Kasjopea...
K: Oczywiście, ale wiadomo, że jak te podrosną. Jednak mogę tylko chcieć- przecież wiesz że jestem sama.
E: No tak, ale na pewno sobie kogoś znajdziesz, kwestia czasu
K: Heh, tak mam nadzieję.
E: Mi się udało, to Tobie tym bardziej! Ja muszę już iść do Serafina, Pa.
K: Paaa. – Odpowiedziałam. Dzieci się bawiły, a ja nie miałam co robić. Poszłam więc do Akashy.
K: Witaj. Jak tam Twoje jajka?
AK: Hey, a bardzo dobrze, myślę, że niedługo się wyklują.
K: Heh, a wiesz może, gdzie mogę znaleźć  Drzew Mocarne?
AK: Ooo, dawno go nie widziałam, w pobliżu raczej go nie ma.
K: Kurde, w takim razie musiałabym iść po nie na jakąś dłuższą wyprawę.
AK: No, niestety tak.
K: Dobrze, więc muszę jakoś niedługo wyruszyć. Dziękuję, za pomoc i powodzenia z jajkami.
AK: Dzięki, wpadnij jeszcze!
Poszłam nad wodospad się napić i zastanowić co tą wyprawą. Nie mogę przecież zniknąć i zostawić Kyara i Dei. Myślałam jeszcze nad tym w którą stronę mogła bym iść i gdzie to drzewo może się znajdować. Zobaczyłam wtedy nadchodzącą Lusie- wpadłam na świetny pomysł.
K: Hej Lusia, jak tam z Hunterem?
L: Świetnie, mieszkamy sobie teraz w Leczniczej Grocie.
K: Ooo, to fajnie macie osobne mieszkanko, jak ja! W ogóle miałabym do Ciebie prośbę.
L: Jaką?
K: Wiesz, jestem druidem i mam swoje obowiązki. Właśnie szukam pewnego składnika- którego nie ma nigdzie w pobliżu, a potrzebny mi będzie do nowego Eliksiru. Musiałabym więc iść na kilkudniową wyprawę. Moglibyście z Hunterem zaopiekować się Deą i Kyarem. W sumie jak zauważyłam jesteście bardzo odpowiedzialni, a przede wszystkim jesteście Medykami, więc nie bałabym się o nic. Ja postarałabym się wrócić jak najszybciej. Co ty na to?

...Eliza...
L: Noooo... Okej. Poczekaj tu chwilkę a ja zawołam Huntera.
Pobiegłam di Huntera i opowiedziałam mu o wszystkim co opowiedziała mi Kasjopea. Hunter powiedział mi Okey i pobiegliśmy do Kasjopei i potem z źrebaczkami do Lasu Ciszy, tam spotkaliśmy wesołą gromadkę źrebaczków i powiedzieliśmy Dei i Kyaremu, żeby pobiegli się pobawić się z innymi. Sami położyliśmy się pod drzewem żeby mieć na oku gromadkę.
L: Jest wiosna. - powiedziałam i popatrzyłam mu głęboko w oczy.
H: Tak. Lusiu wiem. - uśmiechnął się a ja go cmoknęłam w policzek. Okropnie się rozpromienił i powiedział: Oj, Lusiu...